Trzy okrążenia, helikopter ratowniczy i trzeci dzień na oddziale intensywnej terapii. Dramatycznie skończyła się przejażdżka gokartem dla 21-letniej Aleksandry. Przez szal na szyi, który wkręcił się w oś koła.
Według zeznań właściciela toru kartingowego w Zwardoniu 21-letnia Aleksandra przed fatalną przejażdżką podpisała oświadczenie, że zapoznała się z regulaminem obiektu.
- Wymaga tego system elektroniczny, inaczej nie wsiadłaby do gokarta - przekazuje wyjaśnienia właściciela Mirosława Piątek, rzeczniczka policji w Żywcu, która prowadzi dochodzenie w sprawie niedzielnego wypadku na torze kartingowym.
- Regulamin wisi w co najmniej dziesięciu miejscach - powiedział portalowi właściciel toru i nie chciał dłużej rozmawiać, bo "nie ma teraz do tego głowy".
Policja potwierdza, że regulamin można znaleźć w wielu miejscach obiektu.
Ale czy ktoś z pracowników sprawdza, czy klient przeczytał, czy wie, czego mu nie wolno, rozumie, dlaczego, co mu grozi w razie nieprzestrzegania zakazów?
Czy wystarczy odhaczyć odpowiednie miejsce, złożyć podpis?
Klapki, sznurówki, długie włosy, szaliki
Regulamin jest długi, ma dziewięć rozbudowanych punków.
Podpunkt drugi podpunktu trzeciego punktu siódmego mówi, że:
Przed wejściem do gokarta uczestnik zobowiązany jest zaopatrzyć się w odpowiednie obuwie, wykluczone są klapki, luźne buty, buty z niezawiązanymi sznurówkami itp., dokładnie zabezpieczyć części garderoby i ciała, które mogą zostać wciągnięte przez ruchome części napędu gokarta, np. długie włosy, SZALIKI, chustki, luźne bluzki i spodnie. regulamin toru kartingowego w Zwardoniu
Jest więc mowa o szalikach.
Była z grupą znajomych. Z ich zeznań i ustaleń policji wynika, że miała ten szal ściśle owinięty wokół szyi i schowany pod kurtką. Jednak w czasie jazdy, na trzecim okrążeniu wiatr wywiał szal, który wkręcił się w oś napędową koła gokarta, a następnie zacisnął na szyi. Od niedzieli kobieta walczy o życie.
Kask, kombinezon, ochraniacze, szkolenie
- Powinien być kask na głowie, włosy spięte, a szal? Wchodzenie na tor w szalu to dla mnie jakaś abstrakcja - mówi Michał Rogala, właściciel teamu kartingowego dla dzieci.
Rogala zajmuje się profesjonalnym kartingiem. Jego zawodnicy prócz kasków mają specjalne kombinezony, zabezpieczające przed otarciem, wysokie buty, chroniące kostki, ochraniacze na szyi i klatce piersiowej.
W sporcie amatorskim, jego zdaniem, takie zabezpieczenia są rzadko stosowane, bo drogie. Dla bezpieczeństwa wystarczyłoby jednak, gdyby klient toru faktycznie zapoznał się z regulaminem i się do niego stosował.
W regulaminie zwardońskiego toru ostatni punkt mówi, że:
Organizator nie ponosi odpowiedzialności za szkody osobiste i majątkowe wyrządzone na skutek niestosowania się do niniejszego regulaminu. regulamin toru kartingowego w Zwardoniu
- Ale ludzie nie czytają regulaminów, a bezpieczeństwo jest najważniejsze - mówi Rogala.
Dlatego on nie wpuściłby nikogo w ubraniu, które może przyczynić się do wypadku i przed wejściem na tor przeszkolił.
- Pracownik toru powinien wziąć grupę osób na szkolenie, najlepiej pokazać jazdę gokartem na monitorze. Jak wjeżdżamy, podnosimy rękę. Zielona chorągiewka znaczy: jedziemy, czerwona: stop, żółta: zagrożenie, szachownica: koniec jazdy. Nie wysiadamy, kiedy inni jadą. Nie wchodzimy w rozpuszczonych włosach, w szalach, bo to grozi wypadkiem. I tak dalej - wymienia Rogala.
I dodaje: - Po szkoleniu pracownicy powinni cały czas obserwować, co się dzieje na torze i w razie czego natychmiast zatrzymać ruch.
Trzeci dzień pod respiratorem
Aleksandra została przetransportowana helikopterem medycznym do szpitala wojewódzkiego w Sosnowcu. Była nieprzytomna, w ciężkim stanie. Do dzisiaj nie odzyskała świadomości, leży cały czas na oddziale intensywnej terapii, we wtorek przeszła drugą, czterogodzinną operację ortopedyczną.
- Nadal jest w ciężkim stanie, ale stabilnym - powiedział nam Mirosław Rusecki, rzecznik sosnowieckiego szpitala.
W Augustowie włosy, w Sosnowcu szczęka
Michał Rogala na palcach jednej ręki potrafiłby policzyć amatorskie tory kartingowe, które w jego ocenie są w miarę bezpieczne. O zwardońskim nie słyszał. A te z Augustowa i Sosnowca zna tylko z wypadków.
Włosy wkręciły się w oś koła, jak szalik Aleksandry. Patrycja straciła włosy razem z połową skóry na głowie. Już nie odrosną.
Właściciel toru tłumaczył się śledczym, że dziewczyna zapoznała się przed jazdą z regulaminem toru i że gdy zobaczył jej włosy powiewające na wietrze, pobiegł po gumkę, żeby je związać, ale było już za późno.
Mimo to prokuratura oskarżyła go o nieumyślnie oszpecenie dziewczyny, bo pozwolił jej prowadzić gokart niezgodnie z regulaminem. Sprawa toczy się w Sądzie Rejonowym w Augustowie.
Tak jak Aleksandra trafiła na oddział intensywnej terapii szpitala w Sosnowcu, przeszła operacje ortopedyczne ręki i szczeki - miała zęby w drogach oddechowych. Cierpiała na niedowład lewej części ciała, przechodziła długą rehabilitację.
- Sprawa została umorzona z powodu braku znamion czynu zabronionego - mówi Zbigniew Pawlik, szef prokuratury rejonowej Sosnowiec Północ.
Przyznaje, że wpływ na wynik śledztwa miał fakt, że Sandra przed wypadkiem piła alkohol i pomyliła gaz z hamulcem. Zamiast zatrzymać się, rozpędziła pojazd. - Miała ilość alkoholu we krwi o wartości wykroczenia - uściśla Pawlik. Czyli poniżej 0,5 promila.
A regulamin toru zabrania korzystania z gokartów osobom będącym pod wpływem alkoholu.
Autor: mag/gp / Źródło: TVN 24 Katowice