Jest akt oskarżenia dla matki Dominika i jej partnera za porzucenie chłopca na klatce schodowej. Grozi im po pięć lat więzienia. Czterolatek cierpi na autyzm. Od trzech miesięcy przebywa w domu dziecka.
Czysty, ciepło ubrany (był marzec), z wyglądu czteroletni. Mieszkańcy bloku pytali: jak masz na imię, gdzie jest twoja mama, tata. Nic nie mówił, tylko pokazywał windę i uderzał głową o podłogę, wydając krzykliwe dźwięki. Myśleli: pewnie się zgubił.
Cierpi na autyzm
Prokuratura Rejonowa Katowice - Wschód skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko Marlenie L. i Grzegorzowi P. Oboje usłyszeli zarzuty narażenia czteroletniego Dominika na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Grozi im nawet pięć lat więzienia, ponieważ ciążył na nich obowiązek opieki nad chłopcem.
Marlena jest matką Dominika. Ma 27 lat, pochodzi ze świętokrzyskiego, spod Wąchocka, gdzie mieszkała ze swoją matką. W 2018 roku poznała młodszego o 6 lat Grzegorza i przyjechała do niego z synem do Katowic. W ostatnią sobotę marca zaprowadzili chłopca do obcego bloku, zostawili na klatce schodowej i uciekli.
Dominikiem zaopiekowali się mieszkańcy bloku, powiadomili policję, która na początek ustaliła, że nikt nie zgłaszał tego dnia zaginięcia dziecka. Chłopiec nic nie mówił i zachowywał się nietypowo, bo, jak się okazało, cierpi na autyzm.
Dzień później, w niedzielę policjanci opublikowali zdjęcie chłopca. Został rozpoznany przez pracowników ośrodka pomocy społecznej w Wąchocku - Marlena była ich podopieczną- i w ten sposób udało się dotrzeć do matki, a potem do jej partnera.
- Oboje podejrzani przyznali się do przedstawionych im zarzutów i złożyli wyjaśnienia - informuje Ewa Świercz-Dydak z prokuratory Katowice - Wschód.
"Ogólnie nie przeszkadzało"
Śledczy nie ujawniają treści wyjaśnień.
- Nie żal panu? - dziennikarze pytali Grzegorza w dniu jego zatrzymania. - Żal, no. Głupota robi swoje - odpowiedział. - Dlaczego to zrobiliście? Dziecko przeszkadzało wam? - dopytywali dziennikarze. - Ogólnie nie przeszkadzało - przyznał mężczyzna. I dodał: - Chciałem dla niego jak najlepiej, ale nie wyszło.
W wąchockim ośrodku pomocy wiedzieli, że Marlena wyprowadza się z Dominikiem do nowego mężczyzny. Z obawy o los dziecka zawiadomili nawet policję.
- Błagaliśmy Marlenę: zostaw chłopca babci. Ona była bardzo za wnukiem, była przy tej rozmowie. Tłumaczyliśmy im, najpierw ułóżcie sobie życie i dopiero weźcie dziecko. Byłem gotowy klęknąć przed nią, żeby nie zabierała Dominika. Ale oni na to, że nie, że się kochają - opowiadał nam Jarosław Michalski, dyrektor ośrodka w Wąchocku. Dla Grzegorza zrezygnowała nawet ze wszystkich świadczeń socjalnych, za które mogła spokojnie utrzymań siebie i syna.
Dzisiaj o opiekę nad chłopcem stara się jego dziadek, ojciec Marleny. Rozprawa w tej sprawie wyznaczona jest na 2 sierpnia.
Do tego czasu Dominik będzie przebywał w domu dziecka Tęcza w Katowicach, czyli w sumie cztery miesiące. Co najmniej, bo nie wiadomo, kiedy i jaki wyrok zapadnie.
- Nie wiemy, co się dzieje w jego głowie i to jest najgorsze. Żyje we własnym świecie, do którego nikogo nie dopuszcza. Chodzi do specjalistycznego przedszkola dla autystycznych dzieci, jest prowadzony przez terapeutów, ale powinien mieć stabilne środowisko, jednego opiekuna. U nas jest dwunastu wychowawców, którzy zmieniają się codziennie. Dlatego cały czas następuje regres w jego rozwoju - mówi Julian Jasiński, dyrektor "Tęczy".
Jak dodaje, matka odwiedziła go raz. Czeka na proces na wolności. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że zrzekła się praw rodzicielskich nad Dominikiem, wskazując sądowi jako rodzica zastępczego własnego ojca.
Autor: mag / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: śląska policja