Śląska policja zawnioskowała do prokuratury, by pseudokibice z własnej kieszeni pokryli część kosztów akcji przed katowickim Spodkiem. - Chodzi o 233 tys. zł, które pochłonęło wysłanie dodatkowych sił - wyjaśnia rzeczniczka policji. Mundurowi mają nadzieję, że dzięki takiej karze "następnym razem awanturnicy dwa razy się zastanowią, zanim zdecydują się na konfrontację z policją".
Dzięki policyjnej akcji 15 października przed katowickim Spodkiem nie doszło do bójki pomiędzy dwoma wrogimi sobie grupami pseudokibiców. Mundurowi musieli użyć m.in. armatek wodnych. - W tej sprawie toczy się postępowanie karne, w którym 11 osobom przedstawiono zarzuty. Zidentyfikowaliśmy jeszcze 20 osób, niewykluczone są kolejne zatrzymania - mówi Aleksandra Nowara, rzeczniczka śląskiej policji.
Kodeks karny na mocy art. 46, jak mówi Nowara, daje możliwość wystąpienia o naprawienie przez sprawcę przestępstwa wyrządzonej szkody. Z takim właśnie wnioskiem wystąpił do prokuratury Komendant Wojewódzki Policji w Katowicach insp. Krzysztof Justyński.
Straty spowodowane interwencją podjętą wobec agresywnych chuliganów wyliczone zostały na ponad 233 tys. zł i o zwrot takiej kwoty wnioskuje policja. - To dodatkowe siły, które musieliśmy alarmowo wysłać pod Spodek - mówi Nowara.
Nie ma w tej kwocie kosztów planowanego zabezpieczenia imprezy w Spodku, które policja poniosłaby bez względu na to, czy doszłoby do burdy. Cała operacja policyjna kosztowała bowiem ponad 257 tys. zł - wzięło w niej udział 1283 policjantów i użyto 241 pojazdów.
Jeśli zostanie wniosek zostanie uwzględniony i sąd orzeknie pokrycie wyrządzonych szkód z kieszeni chuliganów, policja ma nadzieję, że "następnym razem awanturnicy dwa razy się zastanowią, zanim zdecydują się na konfrontację z policją".
Poleciały butelki i kije
W trakcie przejścia około 200-osobowej kolumny fanów przeciwnej drużyny, zabezpieczanej kordonem policji, kibole nawzajem zaczęli strzelać do siebie fajerwerkami i racami, które wylądowały nawet na rondzie w Katowicach, rozganiając ludzi oczekujących na przystankach. Poleciały też butelki i kije.
Policjanci zabezpieczający imprezę byli przygotowani. Wezwali na pomoc wozy bojowe z armatkami wodnymi i szybko udało im się ostudzić kibolskie nastroje. Pseudokibice uciekli. Nikomu nic się nie stało i nie doszło do bezpośredniego starcia obu grup. Policja zatrzymała 11 osób i zabezpieczyła niebezpieczne przedmioty. Zatrzymanych może być znacznie więcej, policja szuka kolejnych uczestników zajść. Zostali oni "oznaczeni", zabezpieczone też nagrania z kamer monitoringu.
Po samej gali było już spokojnie.
Apel do premier o bezwzględne karanie
Po zdarzeniu z 15 października związkowcy policyjni zaapelowali do do premier Beaty Szydło oraz ministra spraw wewnętrznych o bezwzględne karanie zadymiarzy więzieniem. Chociaż większości zatrzymanych pseudokibiców grozi do 3 lat pozbawienia wolności, policjanci obawiają się, że skończy się na "zawiasach". Zdaniem Rafała Jankowskiego, szefa NSZZ Policjantów w Katowicach, to efekt stawiania ludzi w szalikach przez prominentnych polityków za wzór patriotyzmu.
- Oni się rozwydrzyli - mówi. Dlatego zamierzają dzisiaj wystosować apel do premier - Powinny zapadać jakieś wyroki w sprawach związanych z chuligaństwem stadionowym, które przeniosło się na ulice. Kara nie musi być wyższa, ale nieuchronna, już, teraz, a nie w zawieszeniu - Jankowski wyjaśnia cel apelu. Zdaniem Jankowskiego bywa odwrotnie. To policjanci muszą się tłumaczyć przed prokuratorami i sądami, że przekroczyli swoje uprawnienia i są za to skazywani. Najpierw żąda się od nich skuteczności, a potem zostawia samych. Dlatego boją się interweniować.
Autor: mag/gp / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN24