Tylko w TVN24 GO

Ratuj się, kto może. "Powiedzieliście: nie pracuj. Spróbujcie sobie wyobrazić rzeczywistość, kiedy was posłuchaliśmy"

Gdy mówię o tym, że muszę pracować 300, 400 godzin, odpowiadają mi, że nikt mi nie każe. Zmień pracę. Nie pasuje ci? Za mało zarabiasz? Zmień pracę - mówi Adam Piechnik, ratownik medyczny, w rozmowie z Filipem Folczakiem z TVN24. Od kilku dni on i jego koledzy po fachu protestują, domagając się podwyżek. W piątek jedynie w Warszawie na ulice nie wyjechało ponad 40 karetek. Na pomoc ściągnięto śmigłowce Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Ratownicy medyczni domagają się też zmian systemowych. Piechnik przyznaje, że "regularnie przyjeżdżają za późno". - Codziennie na SOR-ach w rozmowach z naszymi kolegami, kiedy przekazujemy pacjenta, dowiadujemy się, że gdzieś koledzy pojechali i byli za późno, bo tak jest skonstruowany system. Gdzieś nie mogli podać leków, bo ich nie mieli - mówi.

 

ZOBACZ TEŻ: Czego domagają się protestujący i jak protest komentuje ich pracodawca

 

Ratownicy medyczni są świadkami "potwornego ludzkiego cierpienia". - Najbardziej dramatyczne, trzydziestoparoletni ludzie, którzy mieli dwójkę dzieci. Wiedząc, że umierają, cierpiąc fizycznie, bardziej cierpieli z powodu tego, że ich dzieci trafią do domu dziecka. Siedziałem z otwartym plecakiem ze sprzętem medycznym, wiedząc, że nie mam nic, na co cierpią ci ludzie – wspomina Piechnik. Ale zawód ratownika medycznego to również ogromne obciążenie psychiczne. Ratownicy - jak mówi Adam Piechnik - często borykają się ze stresem pourazowym, mają problemy ze zdrowiem, zniszczone kręgosłupy. Sięgają po alkohol. Rozpadają się ich związki. Nie są też w stanie utrzymać rodziny, pracując na jednym etacie. Mimo to często słyszą pogardliwe komentarz. - Przedstawia się nas jako osoby nikczemne - tłumaczy Adam Piechnik. Uważa, że w praktyce w naszym kraju nie istnieje coś takiego jak Państwowe Ratownictwo Medyczne. - Pięćdziesiąt procent moich kolegów i koleżanek świadczy pracę w warunkach jednoosobowej działalności gospodarczej, nie mając etatu, nie mając żadnego zabezpieczenia socjalnego – opowiada.