To niemożliwe, nikt mi o tym nie powiedział, poza tym dokumenty ma ktoś inny, a właśnie jest pora lunchu i co ja właściwie mam robić - takiej zbitki nie usłyszysz w urzędzie miasta rosyjskiego miasta Megion. Mer zakazał.
Dla urzędników z Megionu po prostu nie ma rzeczy niemożliwych. W przeciwnym wypadku żegnają się z pracą.
Pełne indeks zwrotów zakazanych liczy 27 pozycji. Na cenzurowanym są m.in.: "to niemożliwe", "właśnie jest pora lunchu", "to co mam robić?" "dokumenty ma ktoś inny", "dzień pracy już się skończył", "nikt mi o tym nie powiedział", "właśnie się za to zabieram" czy po prostu "nie wiem. "Używanie ich w obecności mera przyspieszy zwolnienie z pracy" - ostrzega się urzędników w komunikacie.
- Mam dosyć urzędników, którzy mówią mi, że problemów nie da się rozwiązać - zamiast cokolwiek zaproponować - wyjaśnił Aleksandr Kuźmin, mer liczącego 56 tys. mieszkańców Megionu. - Poza tym pracownicy administracji powinni ułatwiać ludziom życie, a nie wymyślać wymówki - podkreślił.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Archiwum