Na Tajwanie rozpoczął się właśnie festiwal Hakka. To jedno z największych świąt w kraju poświęcone starożytnym wojownikom. By ich godnie uczcić najpierw tuczy się świnie, które później, już martwe, "zdobi się" owocami. - To ekstremalna forma okrucieństwa - mówią obrońcy zwierząt.
Tradycja "boskich świń" jest głęboko zakorzeniona w regionie Hsinchu. Podczas święta wspomina się przodków z XVIII w., którzy walczyli w chińskiej armii i zwalczali lokalne rebelie. Na ich cześć wybudowano świątynie, w których świnie składa się w ofierze, co roku, siódmego miesiąca kalendarza księżycowego.
Święto zaczyna się od znalezienia najgrubszej świni. Zwycięzca dostaje nie tylko nagrodę pieniężną. Istnieje przekonanie, że uzyskuje także błogosławieństwo i ochronę przodków.
Ekstremalne okrucieństwo
Obrońcy praw zwierząt są jednak zgodni, że tę tradycję należy zakończyć. - Uważam, że z biegiem czasu każdą tradycję należy zmienić. Obecnie tuczenie świń przypomina przemysł. Tu już nie chodzi o święto, a o pokazanie kto zaprezentuje najgrubsze zwierzę - tłumaczy Chen Yu-mei z Towarzystwa Ochrony Środowiska i Zwierząt w Tajwanie.
Hodowla świń-gigantów stała się dochodową branżą. Zwierzę ważące 600 kg kosztuje prawie 19 tys. dolarów. Hodowla trwa od dwóch do trzech lat. W tym czasie trzoda jest na wysokobiałkowej diecie, przebywa w chlewach wyposażonych w specjalną wentylację i gra w nich przyjemna muzyka. - Dbamy o to, by zapewnić "boskim świniom" najlepsze warunki - zapewnia jeden z farmerów.
Hakka jak korrida
Mimo tych wszystkich zachodów Hakka nadal postrzegana jest jako kontrowersyjne święto. - Dyskusja jest podobna do tej o walkach byków w Hiszpanii. Obrońcy praw zwierząt chcą ich zakazu, innego zdania są uczestnicy korrid - podsumowuje 38-letni Chan, nauczyciel.
W tym roku do "konkursu" stanęło 70 świń. Najcięższe zwierzę ważyło ponad 800 kg. Po wybraniu zwycięzcy odbył się bankiet, podczas którego każdy z uczestników częstował się kawałkiem wyhodowanej wieprzowiny.
Źródło: Reuters
Źródło zdjęcia głównego: Reuters