Miejskie pszczelarstwo jest coraz popularniejsze. Pszczoły żyjące na dachach biurowców produkują dużo miodu i zapylają okoliczne rośliny, ale naukowcy przekonują, że mogą stanowić zagrożenie dla dzikich gatunków. – Jeśli środowisko jest bogate w zieleń, nie ma przeszkód, by oba typy pszczół żyły obok siebie – uspokaja Bartłomiej Grabowski, zajmujący się ulami na dachu siedziby TVN.
Kiedy wiosną 2012 roku dyrektor warszawskiego hotelu Hyatt Regency (obecnie Regent Warsaw Hotel) wpadł na pomysł, by na dachu budynku zamieszkały pszczoły, sceptyczny był nawet pszczelarz, któremu powierzono opiekę nad ulami. Bo przecież miasto nie jest najlepszym środowiskiem do życia dla pszczół, a w dodatku owady mogą stwarzać zagrożenie dla ludzi. Tak przynajmniej argumentowali przeciwnicy hotelowej pasieki.
Pomysł jednak zrealizowano. Na rogu Belwederskiej i Spacerowej stanęło sześć uli. Już po kilku miesiącach było oczywiste, że to dobry pomysł. Pszczoły były zdrowe, dawały dużo miodu i zapylały kwiaty w pobliskich Łazienkach. Hotelowymi gośćmi się nie interesowały.
20 maja Światowy Dzień Pszczół
Dziesięć lat później w Warszawie funkcjonuje kilkaset takich pasiek. Ule stoją na dachach wielu biurowców, galerii handlowych Wileńska, Mokotów i Arkadia, Teatru Studio w Pałacu Kultury, a nawet na terenie stacji postojowych na Kabatach i Szczęśliwicach. Stawiane są też w innych polskich miastach, zwłaszcza tych największych. Miejskie pasieki śmiało można nazwać trendem, a może i modą, która na dobre rozgościła się w Polsce. Przyszła do nas z Zachodu – w Londynie, Berlinie, Kopenhadze czy Paryżu pszczelarstwo zaczęło rozwijać się jeszcze wcześniej. Na dachu opery w stolicy Francji pszczoły zamieszkały w 1985 roku.
Aby podkreślić ważną rolę tych owadów w ekosystemie, w 2017 roku ONZ ustanowiło 20 maja Światowym Dniem Pszczół. Z taką inicjatywą wyszli Słoweńcy. Chcieli w ten sposób zwrócić uwagę na konieczność zadbania o czołowych zapylaczy naszej planety. Pomysł się przyjął i w tym roku po raz kolejny na całym świecie obchodzimy święto pszczół.
Miasto przyjazne pszczołom
Instalacja uli na dachu wspomnianego Hyatta była teoretycznie niezgodna z przepisami. Funkcjonujące od lat 50. zasady zabraniały hodowania pszczół w mieście. W 2014 roku warszawscy radni znieśli ten przestarzały zapis. Wprowadzili nowe zasady – pasieka ma znajdować się co najmniej 10 metrów od granicy nieruchomości lub drogi, a zamieszkujące ją pszczoły muszą być "łagodne".
– Za takie uchodzą te miodne i to przede wszystkim one są hodowane w miejskich ulach – wyjaśnia Bartłomiej Grabowski z firmy BeeCity, który opiekuje się ulami na dachu budynku TVN przy ul. Wiertniczej 166. W kwietniu w ramach obchodów Tygodnia Ziemi zainstalowano tu cztery ule. Jak szacuje pszczelarz, w szczycie sezonu – czyli na przełomie maja i czerwca – łączna liczba zamieszkujących je pszczół wzrośnie do około 300 tysięcy.
Grabowski zapewnia, że pszczoły radzą sobie w metropoliach bardzo dobrze. – Temperatura w centrum miasta jest średnio o dwa, trzy stopnie wyższa niż na wsi, a pszczoły są ciepłolubne. W mieście panuje też większa bioróżnorodność – kwitnie tu więcej rodzajów drzew, krzewów i kwiatów niż na terenach wiejskich. W dodatku rośliny rosnące w środowisku miejskim są mniej zanieczyszczone, ponieważ nie mają kontaktu z pestycydami – wylicza przedstawiciel BeeCity.
Pasieki przynoszą też korzyści drugiej stronie, czyli środowisku miejskiemu. – Przede wszystkim pszczoły wzbogacają ekosystem. Latają w promieniu dwóch kilometrów od uli i zapylają znajdujące się na tym obszarze kwiaty. No i dają miód, który, jak wskazują badania, jest taka samo zdrowy, jak ten z tradycyjnych wiejskich pasiek – podkreśla Grabowski.
Miejskie ule – konkurencja dla dzikich pszczół?
Część naukowców apeluje jednak o zatrzymanie rozwoju miejskich pasiek. Ich zdaniem wzrost populacji hodowlanych pszczół miodnych stanowi duże zagrożenie dla gatunków dzikich. Powód? W miastach brakuje zielonych terenów i kwiatów, niezbędnych do funkcjonowania pszczół. Te dzikie, nawet bez obecności hodowlanej konkurencji, miały problemy z zapewnieniem sobie odpowiedniej ilości pyłku kwiatowego, z którego powstaje pierzga, ich podstawowy pokarm. Teraz jest im o to jeszcze trudniej.
"Dzikie pszczoły, z których większość to gatunki samotne, przegrywają w konkurencji o pokarm z wielotysięcznymi rodzinami pszczoły miodnej i mogą ustępować z miejsc, gdzie jest ona hodowana w dużych zagęszczeniach. W miastach różnorodność dzikich pszczół może być bardzo duża, porównywalna z tą na obszarach chronionych, co pokazują badania zarówno z Polski, jak i zagranicy” – wyjaśniono w ubiegłorocznym liście do władz Gdańska, pod którym podpisało się 37 naukowców z różnych uczelni. Jego sygnatariusze zaapelowali o zakaz zakładania w mieście nowych pasiek.
Podobne głosy napływają z innych krajów. W ubiegłym roku grupa szwajcarskich naukowców opublikowała wyniki przeprowadzonego w 14 miastach badania. Wykazało ono, że liczba uli w tym kraju już teraz przewyższa tę, która byłaby odpowiednia w stosunku do ilości dostępnych w nim zasobów.
– To, czy pszczoły miodne zagrażają tym dzikim, zależy od bazy pożytkowej danego miejsca, czyli bujności lokalnej zieleni. Jeśli jest jej w okolicy mało, to faktycznie nie powinno się dokładać zamieszkującym ją dzikim pszczołom konkurencji w postaci hodowlanych pszczół miodnych. Ale jeśli środowisko jest bogate w zieleń, nie ma przeszkód, by oba gatunki żyły obok siebie – wyjaśnia Grabowski.
Pszczoły zagrożone wyginięciem
Choć zdania ekspertów na temat miejskich pasiek różnią się od siebie dość wyraźnie, w jednej kwestii wszyscy są zgodni – pszczoły mają ogromne znaczenie dla środowiska i człowieka. W Światowym Dniu Pszczół proekologiczne instytucje ze zdwojoną siłą przypominają o niemałym wkładzie pszczół we właściwe funkcjonowanie naszego ekosystemu.
Pszczoły odpowiadają za zapylanie ponad 70 proc. roślin uprawianych na całym świecie. Podnoszą tym samym bioróżnorodność w miastach i lasach, a także wspierają produkcję żywności. Niszczą też szkodniki stanowiące zagrożenie dla drzew, krzewów i kwiatów.
Ale zagrożone są także same pszczoły. Skalę problemu dobrze obrazują liczby. Na świecie istnieje ponad 20 tys. gatunków pszczół. W Polsce jest ich około 470, z czego 222 – a więc niemal połowa – to gatunki zagrożone wyginięciem. Przyczyn takiego stanu rzeczy jest wiele, ale najpoważniejsza to nadmierne użycie pestycydów na terenach wiejskich. Przeniesienie części populacji do miast jest więc jakimś wyjściem. Ale, jak podkreśla Grabowski, trzeba robić to rozsądnie i z umiarem.
ZOBACZ >> Czarna pszczoła odwiedziła Reporterkę 24. "Przez wiele lat uważano, że jej w Polsce nie ma"
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Marcin Merkel