Młody żołnierz przeżył skok kierując się intuicją, bo nie umiał jeszcze sterować spadochronem. Skoczył razem z instruktorem z wysokości 4000 m, ale w pewnym momencie opiekun przestał się ruszać. Nie żył.
Dla Daniela Pharra, 25–letniego żołnierza, to był pierwszy skok spadochronowy w życiu. Udało mu się bezpiecznie wylądować, mimo że jego instruktor podczas skoku zmarł. Według ustaleń Associated Press, dostał ataku serca już po tym, gdy spadochron się rozłożył.
Na górze było przeraźliwie cicho. Powiedziałem do niego: to zadziwiające, jak tu jest cicho. A on na to powiedział: witaj w moim świecie, czy coś takiego spadochroniarz
- Na górze było przeraźliwie cicho – relacjonował Pharr. - Powiedziałem do niego: "to zadziwiające, jak tu jest cicho". A on na to powiedział: "witaj w moim świecie", czy coś takiego – opowiadał żołnierz. Po kilku sekundach zadał instruktorowi pytanie. Jednak ten już nie odpowiedział. Pharr nie doczekał się odpowiedzi również po powtórzeniu pytania i - jak opowiada - myślał, że powiedział coś niewłaściwego. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że w będzie musiał poradzić sobie sam.
Oglądał skoki spadochronowe w TV
Pharr mówi, że wiedział z telewizji, że spadochronem steruje się za pomocą linek. Już na ziemi, instruktorzy stwierdzili jednak, że uratował go instynkt – gdyby pociągnął linki za mocno, spadochron wymknąłby się spod kontroli i mógłby on zginąć.
Starał się trzymać z daleka od drzew i wylądował około pół kilometra od zakładanego miejsca lądowania Chester w Południowej Karolinie. Próbował jeszcze reanimować 49–letniego instruktora, ale na próżno.
Źródło: BBC
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu