Sąd w Kalifornii orzekł w zeszłym tygodniu, że trzmiele są rybami. Dzięki temu te pożyteczne owady łatwiej będzie chronić przed szkodliwymi dla nich działaniami rolników.
Zadaniem kalifornijskiego sądu apelacyjnego było rozstrzygnięcie, "czy trzmiel, lądowy bezkręgowiec, podpada pod definicję ryby", jak można przeczytać w oficjalnych dokumentach dotyczących tej sprawy. I ostatecznie okazało się, że rzeczywiście, trzmiela w świetle prawa - choć obowiązującego tylko w Kalifornii - należy uznać za rybę. Jak do tego doszło?
W 2018 r. kilka organizacji działających na rzecz ochrony przyrody złożyło wniosek o wpisanie czterech odmian trzmiela na stanową listę zagrożonych gatunków. Kalifornijska Komisja ds. Ryb i Zwierzyny Łownej zaakceptowała tę kandydaturę, zapewniając trzmielom tymczasową ochronę do momentu ustalenia, czy rzeczywiście są zagrożone. Sprzeciwiło się temu siedem organizacji rolniczych, które argumentowały, że Kalifornijska Ustawa o Zagrożonych Gatunkach nie uwzględnia owadów w wykazie zwierząt mogących podlegać ochronie prawnej. Tymczasem uznanie je za chronione ogranicza m.in. możliwość stosowania przez farmerów pestycydów.
Ustawa (ang. California Endangered Species Act, CESA) mówi jedynie o "rodzimych gatunkach i podgatunkach ptaków, ssaków, ryb, płazów, gadów oraz roślin". Ale już kodeks dotyczący ryb i zwierzyny łownej, na którym opierają się chroniące środowisko przepisy, definiuje ryby jako "dzikie ryby, mięczaki, skorupiaki, bezkręgowce, płazy oraz ich [...] ikrę czy jaja". Teoretycznie tworzy to lukę prawną, dzięki której za rybę można uznać coś, co faktycznie nią nie jest. Na przykład będącego bezkręgowcem trzmiela. W 2020 r. sąd niższej instancji stwierdził jednak, że wyraz "bezkręgowce" należy odczytywać w odpowiednim kontekście, a ten sugeruje, że chodzi wyłącznie o zwierzęta wodne.
Ślimaki i żaby już uznano za ryby - więc dlaczego nie trzmiela?
Rozpatrujący odwołanie sąd apelacyjny powołał się na precedens z 1980 r. Za rybę został uznany wtedy pewien gatunek lądowego ślimaka - również po to, aby można go było wpisać na listę zagrożonych. W 35-stronicowym orzeczeniu napisano również, że na przykład żaba, choć nie jest rybą, jako płaz wpisuje się w prawną definicję ryby. Terminów użytych w legislacyjnym żargonie nie trzeba więc brać dosłownie, a zdaniem trzyosobowego składu sędziowskiego wolno także poszerzać ich znaczenie, by zapewnić skuteczność aktów prawnych.
W orzeczeniu wyjaśniono ponadto, dlaczego bęzkręgowców nie dopisano po prostu do ustawowej listy, co od lat nurtuje prawników. Otóż w 1985 r. ustawodawcy tłumaczyli, że nie jest to potrzebne, bo "bezkręgowce uwzględniono już w definicji ryby", w związku z czym dodanie osobno tego terminu "pogłębiłoby tylko zamieszanie".
Reprezentujący w tej sprawie interesy obrońców środowiska Matthew Sanders decyzję sądu apelacyjnego nazwał "zwycięstwem trzmieli i wszystkich zagrożonych bezkręgowców w Kalifornii", jak również ustawy CESA. Paul Weiland, główny prawnik organizacji rolnych, powiedział natomiast, że jego klienci są "rozczarowani" i analizują dalsze możliwości prawne. Na razie na liście zagrożonych gatunków mają znaleźć się tylko cztery rodzaje trzmiela, ale otwiera to drogę do wpisywania na nią również innych insektów, co niesie za sobą z kolei dalsze ograniczenia w stosowaniu monokultur i pestycydów - korzystnych z punktu widzenia zysku rolników, lecz szkodzących populacjom owadów.
Źródło: VICE News, New York Post, Insider
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock