Kombatanckie wspomnienia, monitoring na basenie (bo „a nuż się poseł zachłyśnie”), kąpiele w „przypadkowym towarzystwie” i kaplica w stylu „późnego Gierka” – to kwestie, z którymi zmierzyła się w środę komisja regulaminowa. Posłowie obradowali nad… funkcjonowaniem hotelu poselskiego.
Zaczął od wspomnień poseł PO Jan Rzymełka. Jako weteran kilku kadencji (zasiadał już w Sejmie kontraktowym, wybranym w 1989 r.), miał o czym opowiadać. Niektóre zwierzenia mogły nawet wydać się pewną niedyskrecją.
- W ‘ 89 roku spaliśmy po dwóch w pokojach. Gdy przyjeżdżały żony, tośmy po cztery osoby spali. Czyli standard się podwyższył - przekonywał. - To są fakty i tak było. Natomiast lud wie, że my tutaj jesteśmy rozpasani, jemy za darmo i tak dalej – zaznaczył poseł Rzymełka.
Monitoring na basenie, bo a nuż się poseł zachłyśnie
Jednak zdaniem posła-weterana, choć jest standard lepszy i pokoje już pojedyncze – idealnie bynajmniej nie jest. I można jeszcze wiele zrobić dla poprawy bezpieczeństwa posłów. Na przykład założyć kamerę na sejmowym basenie i w siłowni. Posła nie przekonał nawet argument, że na sejmowej pływalni jest dwóch ratowników.
- Praktyka pokazuje, że ich rola ogranicza się do wydawania ręcznika. Bywa tak, że poseł czy senator pływa w tym basenie, a nuż by się zachłysnął - argumentował Rzymełka.
"Nie każdy ma ochotę kąpać się w towarzystwie przypadkowym"
Problematykę związaną z basenem podchwyciła jego klubowa koleżanka Krystyna Skowrońska. Posłance bardziej na sercu leży jednak nie bezpieczeństwo, a komfort i intymność użytkownika pływalni. Skowrońska chciałaby móc rezerwować basen na określone godziny przez grupy posłów. - Nie każdy ma ochotę, załóżmy, kąpać się w towarzystwie przypadkowym, bądź to - powiedziałabym - w zagęszczeniu - tłumaczyła posłanka.
Kwestia jest tym bardziej paląca, że do sejmowego fryzjera można się umówić na godzinę, a z basenu nie można w ten sposób skorzystać. Wiceszef Kancelarii Sejmu Dariusz Młotkiewicz uspokoił jednak posłankę, że nie będzie już musiała się stresować towarzystwem przypadkowych kolegów i koleżanek – pływalnię można rezerwować na godziny.
Późny Gierek w kaplicy
Z kolei szefa komisji Jerzego Budnika (PO) interesowała kaplica sejmowa. Jak ocenił, jest ona bardzo mała i duszna, mimo zamontowanej w niej klimatyzacji, a jej aranżacja przypomina „późnego Gierka". - Bez obrazy, ale tak jest - mówił poseł, pytając przedstawiciela Kancelarii o ewentualne środki na remont kaplicy. Młotkiewicz obiecał, że do końca tego roku będzie nowy wystrój kaplicy.
Hot Spota nie będzie
Posłowie rozmawiali też o dostępie do bezprzewodowej sieci internetowej w pokojach. Jednak parlamentarzyści nie będą mieć Internetu bezprzewodowego ze względów bezpieczeństwa.
Obrady komisji podsumował Marek Suski (PiS): - Zmieńmy jej nazwę na komisję rozrywkową. Dzisiejsze posiedzenie lepiej pasuje do takiego określenia - skwitował.
Rozrywkowy hotel
Hotel poselski zawsze był rozrywkowym miejscem. Tylko w ostatniej kadencji wsławił się kilkoma głośnymi imprezami. Dziennikarze wspominają „ekstrawaganckie” zachowanie posłanki SLD Małgorzaty Ostrowskiej, która nie przejmując się ich obecnością (czekali na przyszłego wówczas premiera Kazimierza Marcinkiewicza) obficie raczyła się napojami z sejmowej restauracji. Kiedy wreszcie pojawił się Marcinkiwicz, Ostrowska zaintonowała: „Oto idzie pierwsza para”. Cały spektakl zarejestrowały kamery.
Hotel poselski stał się też areną mocno zakrapianej (według relacji mieszkańców) imprezy z okazji awansu Przemysława Gosiewskiego na wicepremiera. Do wczesnych godzin rannych po korytarzach niosły się chóralnie śpiewane zwrotki nieskomplikowanej piosenki „Przemek Gosiewski naszym przyjacielem jest”. Było też „Sto lat” i „Oto jest dzień, który dał nam Pan”.
Wreszcie według byłej radnej Samoobrony Anety Krawczyk, to do hotelu poselskiego Andrzej Lepper i Stanisław Łyżwiński mieli sprowadzać młode działaczki partii. Bynajmniej nie na debaty o strategii czy programie ugrupowania.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24