Taka Wielkanoc tylko na Kostaryce. Do szerokiego wachlarza świątecznych tradycji - malowania pisanek, cukrowych baranków czy lania się wodą, Kostarykańczycy dodają bardziej oryginalny obyczaj: wielkanocne polowanie na krokodyla.
Idea polowania jest prosta - trzeba wypłoszyć krokodyla z jego kryjówki. Żeby łowy nie skończyły się fiaskiem, miejsce ukrycia zwierzyny wyszukiwane jest już w Wielki Piątek. We właściwym polowaniu udział biorą dziesiątki osób.
Złapać krokodyla
Idąca całą szerokością rzeki grupa mężczyzn stara się wypłoszyć krokodyla z kryjówki. Kiedy im się to uda, rzucają się na zwierzę, zakładają mu na łeb kaptur, wiążą i zabierają do miasta. Tam - po prezentacji w Wielką Niedzielę - krokodyl zostaje wypuszczony z powrotem do rzeki.
- Ta tradycja jest dość skomplikowana i trudna w wykonaniu. Cieszę się bardzo, że w tym roku udało nam się złapać krokodyla - mówił uczestnik łowów Marving Canstaing. W tym roku zdobycz była imponująca - Kostarykańczykom udało się złapać 5-metrową samicę.
Podziwiają łowców
Polowania przyciągają tłumy turystów. - Nigdy czegoś takiego nie widziałem. To bardzo interesujące - mówił agencji Reuters jeden ze zwiedzających.
Zwyczaj, mający ponad 200 lat powstał w wyniku połączenia religii katolickiej i wierzeń prekolumbijskich. Ofiara z krokodyla miała zwiększyć moc zmartwychwstającego Chrystusa i zapewnić pomyślność składającym ofiarę. Z powodu zmniejszającej się populacji zwierząt i zagrożenia wymarciem, Kostarykańczycy obecnie nie zabijają krokodyli, a jedynie prezentują swą zdobycz i wrzucają z powrotem do rzeki.
Źródło: Reuters
Źródło zdjęcia głównego: Reuters