Na pokładzie samolotu znajdującego się akurat nad Nowym Jorkiem wybuchła panika, której powodem było pech kapitana maszyny, który zablokował się w toalecie. Pomocy próbował mu udzielić pasażer, ale stukanie do drzwi kokpitu połączone z nieznanym głosem krzyczącym coś z drugiej strony zostało zinterpretowane jako próba ataku terrorystycznego.
Do niecodziennego zdarzenia doszło na pokładzie maszyny linii Chatauqua, która zbliżała się do lotniska LaGuardia w Nowym Jorku w środę wieczorem czasu miejscowego. Kapitan Embraera zdecydował się szybko skorzystać z łazienki, ponieważ była to ostatnia okazja na ponad godzinę.
Strach ma wielkie oczy
Niestety, zamek toalety odmówił współpracy z kapitanem. Gdy lotnik próbował wyjść, okazało się, że drzwi się zacięły i ani drgną. Zdesperowany kapitan zaczął w nie walić i krzyczeć. Usłyszał go przechodzący pasażer. Kapitan poprosił go, aby poszedł do kokpitu i poinformował o zdarzeniu drugiego pilota. W tym celu podał mu hasło, bez którego nie zostałby wpuszczony do kabiny.
Uczynny pasażer postąpił zgodnie z prośbą i zaczął pukać do drzwi kokpitu podając hasło. Drugi pilot, który był już podenerwowany przedłużającą się nieobecnością kapitana i zbliżającym się lądowaniem, zareagował bardzo nerwowo. - Kapitan zniknął z tyłu, a teraz ktoś z "silnym zagranicznym akcentem" stara się dostać do kokpitu - zaalarmował lotnik kontrolę lotów. W tym momencie wszyscy na ziemi i sam drugi pilot jednoznacznie zdefiniowali sytuację - próba ataku terrorystycznego.
Kontrolerzy wysłali alarm do FBI i dyżurujących myśliwców o możliwym zagrożeniu. Drugi pilot nie dał się przekonać pasażerowi i nie otworzył mu drzwi, ani sam nie ruszył się z miejsca. Sytuacja robiła się dramatyczna, gdy ratunek nadszedł z nieoczekiwanej strony. Kapitan zdenerwowany przedłużającym się uwięzieniem wyważył drzwi od toalety i rozwiązał napiętą sytuację.
Źródło: telegraph.co.uk
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia