Ochroniarz Jacksona: Bał się, że zginie na scenie

 
Michael Jackson na zdjęciu promującym trasę koncertową "This Is It", do której nigdy nie doszło
Źródło: materiały prasowe

- Michael Jackson był przekonany, że nie dożyje powrotu na scenę, albo ktoś go zabije podczas koncertu na żywo. Prosił, żebym uważał na jego dzieci – wyznał magazynowi People Matt Fiddes, ochroniarz legendarnego króla popu. Piosenkarz chciał nosić kamizelkę kuloodporną podczas koncertów w Londynie, do których nigdy nie doszło, bo zmarł trzy tygodnie wcześniej.

Plakat trasy koncertowej "This Is It" (fot. materiały prasowe)
Plakat trasy koncertowej "This Is It" (fot. materiały prasowe)

Trasa koncertowa "This Is It" to miał być jego wielki powrót na scenę. W 2009 roku planował zagrać 50 koncertów w Londynie.

- Michael powiedział do mnie: "Obawiam się, że nie dożyję do tych występów, albo ktoś mnie zastrzeli na scenie". Prosił, żebym uważał na jego dzieci – ochroniarz króla pop przez 10 lat, Matt Fiddes powiedział magazynowi "People".

Mężczyzna ujawnił także, że Jackson codziennie przez cztery miesiące nosił kamizelkę kuloodporną podczas procesu o molestowanie dzieci w 2005 roku, zanim nie oczyszczono go z zarzutów. - Zapowiedział, że będzie ją nosił także podczas wszystkich koncertów w Londynie – wyznał ochroniarz.

Bał się, panikował

Gwiazdor ledwo się trzymał psychicznie, był pod olbrzymią presją, bał się. - 4-5 godzin przed konferencją prasową w Londynie, na której ogłosił szczegóły trasy koncertowej, panikował. Bał się zamachu na swoje życie z powodu złej prasy w przeszłości. Ale także tego, czy podoła tylu występom, które miały być pierwszymi od lat, bo był sparaliżowany ze strachu - opowiadał Fiddes.

I dodał, że muzyk z nerwów wypił wtedy pół butelki whisky. - Robiliśmy wszystko, żeby wytrzeźwiał - zapewniał w wywiadzie. Jackson do dziennikarzy wyszedł półtorej godziny po czasie.

Fiddes rozmawiał z nim także po feralnej konferencji prasowej - zapytał go czy jest w stanie dać tyle występów. - Odparł niemal pokornie: "Muszę to zrobić. Bo dla moich dzieci to ostatnia szansa, żeby zobaczyć tatę podczas koncertów na żywo" - cytuje "People".

Piosenkarz zmarł trzy tygodnie przed pierwszym koncertem w czerwcu 2009 roku.

W Los Angeles trwa proces jego lekarza, Conrada Murraya, który jest sądzony za nieumyślne spowodowanie śmierci Jacksona. Murray nie przyznaje się do winy. Grożą mu cztery lata więzienia.

Źródło: people.co.uk

Czytaj także: