Stado koni Przewalskiego, zwierząt uznawanych za wymarłe na wolności, zaobserwowała grupa Polaków w strefie zamkniętej wokół Czarnobyla. - Jechaliśmy do Prypeci, gdy nagle je zauważyliśmy. Zatrzymaliśmy się, przypatrywały nam się chwilę, a my im, po czym odeszły w pole - mówi Krystian Machnik.
Konie Przewalskiego to gatunek uznawany za wymarły. Od zwykłych koni różni je bardziej krępa budowa ciała i krótka, stojąca grzywa. Swoja nazwę zawdzięczają ich odkrywcy - Rosjaninowi Nikołajowi Przewalskiemu.
Ostatnie dzikie konie widziano w Mongolii w 1969 r. Ginęły głównie za sprawą ludzi, którzy zabijali je dla mięsa. Ale to też ludzie uratowali ostatnie żyjące osobniki. Od 1990 roku rozpoczęto próby reintrodukcji gatunku na terenach Mongolii, Chin, Kazachstanu i Ukrainy. Osiem lat później zdecydowano o umieszczeniu 22 koni na terenie strefy czarnobylskiej. Te szybko się tu rozmnożyły. Szacuje się, że w pewnym momencie żyło ich tu nawet ponad 60.
Stały na środku jezdni
Ale od pewnego czasu konie Przewalskiego trudno było spotkać w okolicach elektrowni. - Z racji organizowania wyjazdów do strefy, spędzam tam sporo czasu. W ciągu całego ostatniego roku w ogóle ich nie widywałem. Nawet przewodnicy czarnobylscy zastanawiali się, co z nimi się stało, jakoś pouciekały od ludzi - mówi Krystian Machnik z Napromieniowani.pl.
Część koni przeszła do Poleskiego Rezerwatu Radiacyjno-Ekologicznego, czyli na białoruską część Strefy Zamkniętej. To znacznie mniej odwiedzana część strefy wokół dawnej elektrowni w Czarnobylu.
23 stycznia były jednak po stronie ukraińskiej. - Jechaliśmy do Prypeci. Nagle na terenie nieistniejącej obecnie wsi Kopaczi zobaczyliśmy za zakrętem, na środku jezdni stado koni. Był mroźny, wczesny ranek, auta pracownicze do elektrowni jeszcze nie jeździły, więc konie się nie bały. Zatrzymaliśmy się, a one stały tak na drodze, obserwowały nas i ani drgnęły - relacjonuje Krystian Machnik z Napromieniowani.pl.
Stadu zrobili zdjęcia i wrzucili na swój fanpage.
Kilka dni później sytuacja się powtórzyła. - Tym razem stały w polu i patrzyły na nas. Nieco bliżej samiec - stał i pilnował. Reszta nieco dalej - opisuje.
Największy "rezerwat"
Nie jest tajemnicą, że konie Przewalskiego padają ofiarą kłusowników. Ci polują na nie dla mięsa. Stąd stado nie jest już tak liczne jak kilkanaście lat temu. - Nie ma dokładnych danych co do ich populacji. Każdy mówi inaczej. Szacuje się, że może ich być 40-50 - mówi Machnik.
Ale w wyludnionej strefie wokół Czarnobyla żyją nie tylko konie Przewalskiego. Mówi się, że zona to największy nieoficjalny rezerwat przyrody. Spotkać można tu wilki, lisy, łosie, dziki, jelenie, sarny, rysie, niedźwiedzie brunatne czy żubry. - Zwierzęta zaczęły wracać z Białorusi. Widziałem ostatnio ślady niedźwiedzia, a tydzień temu napotkałem rysia po południowej stronie strefy, gdzie żyje więcej ludzi - mówi Machnik.
Życie po apokalipsie
Do katastrofy w elektrowni atomowej w Czarnobylu doszło 26 kwietnia 1986 roku. Eksplozja doprowadziła do skażenia części terytoriów Ukrainy i Białorusi. Substancje radioaktywne dotarły też nad Skandynawię, Europę Środkową, w tym Polskę, a także na południe kontynentu - do Grecji i Włoch.
Komitet Naukowy ONZ ds. Skutków Promieniowania Atomowego szacuje, że w wyniku wybuchu zmarły 62 osoby. Po katastrofie została wytyczona zamknięta strefa buforowa o powierzchni 2,5 tys. km kwadratowych, z której wysiedlono wszystkich jej mieszkańców. Ewakuowano całą ludność miasta Prypeć, która liczyła wtedy 50 tys. mieszkańców.
Z mapy zniknęło po 1986 roku ponad 430 miejscowości, w tym wioska Kopaczi, w której polska grupa napotkała konie Przewalskiego. Przed katastrofą mieszkało tu ponad 3 tysiące osób.
Arka na sto lat
Pod koniec listopada 2016 roku na stary sarkofag, nad zniszczonym czwartym reaktorem elektrowni, została nasunięta metalowa konstrukcja zwana arką.
Nowe zabezpieczenie ma być eksploatowane przez następnych sto lat. Nowy sarkofag liczy 257 metrów szerokości, 162 metry długości i 108 metrów wysokości. Cała konstrukcja waży 36 tysięcy ton.
Nowe zabezpieczenie kosztowało 1,5 mld euro i powstało dzięki datkom ponad 40 państw, w tym m.in. Polski, która w 2011 roku przekazała na Fundusz Czarnobylski 1,5 mln euro.
Nowa osłona pozwoli na ewentualną rozbiórkę kryjącego obecnie szczątki reaktora betonowego sarkofagu oraz na bezpieczne manipulacje z materiałem radioaktywnym w jej wnętrzu.
Autor: Filip Czekała/gp / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: Dominik Garus / Napromieniowani.pl