Zaskoczenia nie było. Pod koniec sierpnia pogoda bywa kapryśna. Podczas dwóch dni Orange Warsaw Festival deszcz moczył zgromadzonych pod sceną fanów, a w nocy temperatura spadała do 10 stopni. Na modowe ekstrawagancje nie było więc szans.
Ale to nie znaczy, że lansu nie było. Strój obowiązywał festiwalowy, czyli kalosze i peleryna. I chociaż Orange Warsaw daleko było do tonącego w błocie Roskilde albo Glastonbury, to i tak sprawdzała się stara zasada: na cebulkę, ciepło i wygodnie. Kalosze musiały mieć jednak modowy sznyt - były we wzorki, w kratkę, kwiatki i panterkę.
Jeśli nie kalosze, to kolorowe trampki. Gdy doda się do tego kolorową pelerynę (przebojem było czerwone poncho służące w razie potrzeby za kocyk), otrzymujemy niezawodny zestaw, który pozwoli łatwo wyłowić nas z tłumu. Sprawdzały się też parasole i kapelusze (w końcu było nie było to tor wyścigów konnych).
Jak w klapkach w góry
Żałowały na pewno te, które zamiast porządnych buciorów wybrały lekkie balerinki albo sandałki. To jak wybrać się w góry w klapkach - buciki tonęły w błocie i mokrej trawie, a ich właścicielki dygotały z zimna przez większość wieczoru.
Nie brakowało jednak takich, którzy za nic mieli jesienne już temperatury i paradowali beztrosko w krótkich spodenkach. Na pytania o to, czy nie jest im zimno, odpowiadali jak prawdziwi melomani - że rozgrzewa ich muzyka.
Przeczytaj relację z pierwszego dnia festiwalu
W czym będziesz wyglądać głupio
W internecie można znaleźć specjalne poradnikowe strony, na których eksperci podpowiedzą, jak się na festiwal nie ubierać. Porady z oczywistych przyczyn częściej dotyczą dziewczyn. Na pewno odradza się zabieranie ze sobą najnowszej sukienki. -Inaczej będziesz płakać w drodze do domu - przestrzegają bywalcy plenerowych imprez. Lepiej nie zakładać też obcasów ani koturn. - Po pierwsze będziesz wyglądać głupio, po drugie pewnie skręcisz sobie kostkę, a po trzecie prawdopodobnie stracisz większość festiwalu, bo będą bolały cię stopy - radzi jeden z brytyjskich portali zajmujących się turystyką. W cenie są też spodnie trzy czwarte dla panów (nogawki nie utoną w błocie!) plus bluzy z kapturem.
Warto też sprawdzić prognozę pogody i zabierać ciemne ubrania. Przyda się także jakiś ciekawy gadżet - kwiatek we włosach, kolorowa czapka czy pasiasta parasolka.
Co noszą gwiazdy?
A co ze strojami gwiazd? Te również podporządkowały się panującym warunkom atmosferycznym i nie szalały z kostiumami. Największym lanserem był chyba Mika, który kilka razy przebierał się podczas koncertu. W oryginalnej biało-czerwonej kreacji z pomponami przy dekolcie wystąpiła Monika Brodka. Aura Dione zaśpiewała w lśniącej tunice, legginsach w panterkę i ekstrawaganckim makijażu, Agnieszka Chylińska pokazała się w wersji "hot" - czarnej sukience, złotej kurtce i wysokich butach. Nelly Furtado miała na sobie jednoczęściowy kombinezon z błyszczącymi aplikacjami.
Ale już pozostałe gwiazdy wyglądały bardziej "zwyczajnie". Courtney Love ubrana była od stóp do głów w czerń. Kontrapunktem była tylko czerwona szminka na ustach. Edyta Bartosiewicz miała na sobie dżinsy i pomarańczową kurteczkę, a Lisa Hannigan zielony sweterek, szarą spódnicę i rajstopy w kolorze bordo. Co do panów, to królowały rockowe marynarki włożone na koszule lub T-shirty. W takich strojach zaprezentowali się i muzycy z Kumki Olik, chłopaki z Kim Nowak, i panowie z White Lies.
Ze stylizacją nikt więc nie przesadził. I dobrze. W końcu nie najważniejsze, żeby dobrze wyglądać. Najważniejsze, żeby się dobrze bawić.
Relacja z drugiego dnia festiwalu - czytaj
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24.pl