Kaitlyn Regehr wracała nocą autobusem. Stała się obiektem agresywnych zaczepek jednego z pasażerów. Inny stanął w jej obronie, zniechęcił natręta i nawet odprowadził młodą kobietę do domu. Gdy ochłonęła ze stresu zdała sobie sprawę, że mu nie podziękowała. Teraz stara się znaleźć mężczyznę dzięki mediom społecznościowym.
Trzydziestoletnia Kaitlyn Regehr to pisarka i dokumentalistka mieszkająca w Londynie. We wtorek wieczorem wracała do domu autobusem. Nieznajomy mężczyzna złapał ją za pupę. - Jeden z pasażerów to zobaczył i zwrócił się do niego tak głośno, aby usłyszał cały autobus - opowiada kobieta. To pomogło, natręt się spłoszył.
Publiczne podziękowanie
Regehr opublikowała w sieci zdjęcie, na którym trzyma kartkę z napisem "Dziękuję". I tłumaczy, za co. "Dziękuję, że zabrałeś głos, kiedy ten mężczyzna mnie napadł" - pisze.
"Szczególnie dziękuję ci za to, że zapytałeś go o kobiety w jego życiu, jego matkę, jego siostrę... Powiedziałeś: 'Ona mogłaby być twoją siostrą. Ona jest czyjąś siostrą'" - relacjonuje. I podkreśla, że to prawda. Jest czyjąś siostrą.
Dziękuje nieznajomemu nie tylko za to, że się za nią wstawił w autobusie, ale także za to, że - aby czuła się bezpieczna - odprowadził ją do domu.
Regehr przyznaje, że zapomniała mu należycie podziękować. Teraz chce to nadrobić, postawić mu drinka. Poprosiła internautów o pomoc, ci włączyli się w akcję. Do piątkowego wieczoru post został udostępniony 32 tys. razy i polubiony ponad 61 tys. razy. Jak dotąd - bez efektu. W rozmowie z BBC kobieta powiedziała, że jeszcze nie znalazła swojego "dobrego Samarytanina".
Sprawę napaści w autobusie bada policja.
Autor: kry / Źródło: Mashable, BBC
Źródło zdjęcia głównego: facebook