W Hamburgu trwają zawody we freestylowych skokach do wody - Splash Diving. Skok z dziesięciometrowej wieżyczki nie zawsze kończy się bezboleśnie, ale zawodnikom zdaje się to nie przeszkadzać.
Głównym celem turnieju nie jest wykonanie jak najefektowniejszego salta - zwycięzcą jest ten, pod kim woda rozpryśnie się najbardziej. Choć wydawać by się mogło, że to jedynie zabawa, znawcy twierdzą, że powinno się ją traktować poważnie. - Splash diving jest zabawą, ale tak jak np. snowboarding jest bardzo wymagający pod względem wydolnościowym. Udział w mistrzostwach takich jak te wymaga dużo poświęcenia i zaangażowania - mówi sędzia zawodów Uwe Schlicker.
Jeśli chodzi o ból, dla Niemców granica tolerancji nie istnieje. Oni po prostu nie czują niczego Zuber z Australii
W turnieju Splash Diving drużyny z Niemiec, Austrii, Australii, Filipin, Szwajcarii i Stanów Zjednoczonych walczą o zdobycie pucharu świata. Dla Christiana Gutha, niemieckiego mistrza świata, takie skoki są ciekawą odmianą od zwykłego pływania. - Zawsze uważałem, że pływanie w kółko jest nudne i bezsensowne - mówi Christian. - Dlatego postanowiłem wdrapać się na wieżyczkę i zobaczyć, co jeszcze ciekawego można wymyślić będąc nad wodą. Na początku trudno przełamać barierę strachu, ale kiedy się przekonasz, zaczynasz rozumieć, że to świetna zabawa - dodaje. Trudno się dziwić zapałowi Christiana, biorąc pod uwagę słowa innego uczestnika zawodów, Zubera z Australii. - Jeśli chodzi o ból, dla Niemców granica tolerancji nie istnieje. Oni po prostu nie czują niczego - mówi zawodnik z antypodów.
Źródło: Reuters, TVN24