Prestiżowy „Vanity Fair” na swojej lutowej okładce umieścił Justina Biebera ze śladami szminki po pocałunkach fanek. „Miami New Times” odpowiedział na nią zdjęciem piosenkarza z twarzą, która ma ślady zupełnie innej interwencji.
„Vanity Fair” słynie z okładek, na których goszczą najwybitniejsze postaci show-biznesu i polityki. Żeby na nią trafić, trzeba sobie naprawdę zasłużyć. Na Bieber-manię miesięcznik odpowiedział lutową okładką.
Zdjęcie Arta Steibera przedstawia uśmiechniętego nastolatka ze śladami czerwonej szminki i w domyśle fanką, która ciągnie go za krawat.
Towarzyszy mu podpis: „Ma 17 mln fanów na facebooku. Zarobił 100 mln dol. w ciągu ostatniego roku. Opublikował swoje wspomnienia. Na youtubie ma najczęściej oglądane wideo wszech czasów. Śpiewa, tańczy. Dziewczyny piszczą. Ma tylko 16 lat”.
Bóg zesłał mojego syna!
Tygodnik z Florydy „Miami New Times” odpowiedział na tę okładkę swoją. Na niej Bieber ma zmasakrowaną, zakrwawioną twarz i w niczym nie przypomina słodkiego chłopca, o którym w artykule w „Vanity Fair” jego matka powiedziała: - Justin przyszedł na świat, żeby napełnić go światłem i inspirować ludzi. Bóg zesłał mojego syna!
- To nie jest wojna na okładki. Wyraziliśmy swój stosunek do bałwochwalczego materiału w „Vanity Fair” - wyjaśniła redakcja.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: materiały prasowe