Po sześciu miesiącach treningów, pracownicy banków spotkali się na ringu w Hongkongu. W ten niecodzienny sposób zbierali pieniądze dla fundacji "Operacja Uśmiech".
Panowie bili się wyjątkowo owocnie, bo uzbierali ponad 150 000 dolarów. Na co dzień ubrani w garnitury i pod krawatem, na tę okazję założyli satynowe spodenki i kaski ochronne. Spoceni, agresywni i zdeterminowani stoczyli w tym tygodniu kilka walk. Dwunastu bankierów walczyło tak, jak przystało na prawdziwych bokserów - w blasku reflektorów, wśród okrzyków publiczności i ze wskazówkami trenerów.
- Jesteś tam i zaczynasz się denerwować. Wchodzisz na ring, a tam gość patrzy się na ciebie i widzisz, że chce ci przyłożyć. Chce dać ci w szczękę i w nos. A potem zaczynacie "tańczyć" wokół siebie - relacjonował swoje wrażenia jeden z uczestników pojedynków, 35-letni Graham "Slappin" Lappin, sprzedawca akcji w Merril Lynch. - Czasem poziom adrenaliny jest tak wysoki, że nie czujesz ciosów. Masz tylko nadzieję, że na koniec walki nie odpadną ci nogi - dodał rywal Grahama, 37-letni Toby.
Fundacja, dla której bankierzy nadwyrężali swoje zdrowie, zajmuje się chirurgią u dzieci dotkniętych deformacjami twarzy. W tym roku organizacja, która działa na całym świecie, obchodzi swoje 25-lecie.
Źródło: Reuters, TVN24