Ruszyła budowa linii szybkiej kolei HS2, która ma połączyć Londyn z północą Anglii. To obecnie największy projekt infrastrukturalny w Europie. Budowa budzi jednak kontrowersje. W stolicy Wielkiej Brytanii w piątek odbył się protest grupy aktywistów klimatycznych Extinction Rebellion, sprzeciwiających się budowie kolei.
Jak zapowiada brytyjski rząd, budowa pozwoli na stworzenie 22 tys. nowych miejsc pracy, zaś sama linia, gdy będzie gotowa, umożliwi zmniejszenie dysproporcji rozwojowych między północą a południem kraju.
Linia kolei dużych prędkości ma najpierw połączyć Londyn z Birmingham, a w drugiej fazie zostanie pociągnięta dalej dwiema odnogami - do Manchesteru i Leeds. Pozwoliłoby to skrócić podróż ze stolicy do Birmingham z 1 godz. 21 minut do 52 minut, a z Londynu do Manchesteru - z 2 godz. 7 minut do 1 godz. 7 minut.
- Jako kręgosłup sieci transportowej naszego kraju, projekt ten będzie miał kluczowe znaczenie dla zwiększenia łączności między naszymi miastami. Ale potencjał transformacyjny HS2 idzie jeszcze dalej. Poprzez stworzenie setek praktyk zawodowych i tysięcy miejsc pracy dla wykwalifikowanych pracowników, HS2 pobudzi wzrost gospodarczy i pomoże przywrócić równowagę szans w tym kraju na kolejne lata - mówił podczas inauguracji premier Boris Johnson.
Kontrowersje
Ale projekt z kilku powodów budzi spore kontrowersje. Po pierwsze, już na starcie jest on mocno opóźniony, bo idea budowy takiej kolei powstała w latach 2009-10. Według pierwotnych założeń pierwszy odcinek miał zostać zbudowany do 2026 r., zaś dalsze odnogi - do 2032-33. Obecnie obowiązująca wersja zakłada, że pociągi na pierwszym odcinku pojadą najwcześniej w latach 2028-2031, zaś druga faza powstanie do 2035-2040 r.
Druga sprawa to rosnące koszty. W początkowej fazie projektu ówczesny koalicyjny rząd Partii Konserwatywnej i Liberalnych Demokratów zakładał, że całość przedsięwzięcia będzie kosztowała nieco ponad 31 mld funtów. W 2017 roku, gdy projekt został zaaprobowany przez parlament i ruszyły wstępne prace, budżet ustalono na 56 mld. We wrześniu 2019 roku rząd oceniał, że koszty budowy zamkną się w kwocie 81-88 mld, zaś według rządowego raportu ze stycznia tego roku, istnieje "znaczące ryzyko", że wzrosną one do 106 mld.
Do tego dochodzi kwestia potencjalnych szkód dla środowiska naturalnego, związanych z konicznością wycinki lasów czy prowadzenia torów przez tereny cenne przyrodniczo, a także samej przydatności takiej kolei. Już wcześniej jej przeciwnicy wskazywali, że zamiast budować szybką kolej, lepszym pomysłem jest rozwój połączeń między poszczególnymi miastami na północy Anglii. Argumenty na temat przydatności nabrały znaczenia zwłaszcza w obliczu pandemii koronawirusa, która zmieniła sposób pracy wielu osób i mobilność nie jest teraz tak istotna jak możliwość pracy zdalnej.
Rząd jednak podkreśla, że Wielka Brytania pozostaje w tyle w porównaniu z takimi krajami jak Francja, Hiszpania czy Niemcy, jeśli chodzi o szybką kolej, co jest barierą rozwojową, szczególnie dla północy Anglii, a epidemia koronawirusa nie powinna być argumentem, gdyż projekt jest obliczony na następne dekady.
W piątek grupa aktywistów klimatycznych z organizacji Extinction Rebellion (XR) protestowała przeciwko budowie kolei HS2. Natomiast dzień wcześniej w ramach protestu przedstawiciele XR przykleili się do wejść do brytyjskiego parlamentu, a policja dokonała kilku aresztowań - informował Reuters.
We wtorek aktywiści z Extinction Rebellion rozpoczęli zapowiadaną na 10 dni akcję protestów w Londynie i innych brytyjskich miastach, której celem jest zwrócenie uwagi na problem zmian klimatycznych.
Źródło: PAP