Były dyrektor generalny Thomas Cook, Peter Fankhauser, przyznał, że w momencie upadłości dziura w finansach firmy przekraczała trzy miliardy funtów. Firma była winna pieniądze nie tylko hotelom, ale także przewoźnikom lotniczym czy dostawcom usług płatniczych.
Były już prezes przyznał także, że firma otrzymała siedem ofert od firm zainteresowanych przejęciem części działalności turystycznego giganta. Wszystkie zostały jednak odrzucone przez zarząd i wierzycieli Thomasa Cooka - pisze "The Times". Dodał, że nie miał wyjścia i musiał ogłosić bankructwo, bo po fiasku rozmów z wierzycielami firmie najpóźniej 4 października skończyłyby się środki finansowe.
Oferty
Spośród siedmiu odrzuconych ofert przejęcia biura turystycznego, pięć dotyczyło należących do firmy linii lotniczych. Jedna - przejęcia udziałów w Thomas Cook przez Fosun International. Ta chińska firma była największym pojedynczym akcjonariuszem upadłego biura turystycznego. Posiadała 18 procent akcji spółki. Otrzymano także, a później odrzucono, ofertę od skandynawskiej firmy, w której zapewniono "pełne finansowanie w późniejszym etapie".
- Po uważnym przeanalizowaniu ofert przez zarząd i konsultacjach z wierzycielami, zarząd postanowił nie wybrać żadnej z ofert – powiedział Frankhauser.
- Po zbyciu jakiejkolwiek części naszej firmy, struktura kapitałowa pozostałych prawdopodobnie nie byłaby trwała. Taka sytuacja nie byłaby więc uzasadniona z biznesowego punktu widzenia – dodał.
Upadek giganta
Krótko przed bankructwem, do którego doszło w nocy z niedzieli na poniedziałek, wierzyciele zażądali od firmy zdobycia dodatkowych 200 milionów funtów jako zabezpieczenia na miesiące zimowe, gdy zwykle biura turystyczne mają niższe obroty.
Dodatkowych, bo sierpniu Thomas Cook Group zawarł z Fosun International, oraz wierzycielami porozumienie o dokapitalizowaniu kwotą 900 milionów funtów. Ale nawet dokapitalizowanie nie pokrywało jeszcze długów, które wynosiły wówczas już 1,7 miliarda funtów. Takie zadłużenie oznaczało, że Thomas Cook, aby przetrwać na rynku, musiał sprzedawać trzy miliony wycieczek rocznie na spłacenie samych odsetek od zadłużenia. Skalę kłopotów Thomas Cook Group najlepiej pokazuje kurs akcji firmy. W połowie maja zeszłego roku były one wyceniane po niespełna 150 pensów za akcję, w piątek - ostatnim dniu notowań przed bankructwem - ich wartość wynosiła 3,45 pensa.
Kłopoty firmy
Jak podkreślają eksperci, kłopoty zaczęły się kilka lat temu. Zasadniczym problemem było to, że Thomas Cook nie potrafił w porę zareagować na globalne zmiany na rynku turystycznym. W związku z rozwojem internetu, tanich linii lotniczych oraz powstaniem portali typu booking.com czy AirBnB.com, zorganizowanie wyjazdu na własną rękę stawało się coraz łatwiejsze i coraz tańsze. W efekcie biura podróży nie są już konieczne do podróżowania, jak to było dwie-trzy dekady temu i wielu klientów z nich rezygnuje. Coraz więcej turystów wycieczki z biur podróży kupuje przez internet, a nie w stacjonarnych placówkach. Problemy firmy - której korzenie sięgają roku 1841 - zaczęły szybko narastać w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy. Złożyło się na to kilka czynników - wyjątkowo upalne lato 2018 r., co zmniejszyło liczbę rezerwacji last-minute, niepokoje polityczne w kilku krajach będących popularnymi celami wyjazdów, jak Turcja czy Egipt i niepewność związana z brexitem. Tymczasem Thomas Cook zwiększał liczbę stacjonarnych placówek przejmując np. sieć MyTravel w 2007 r. czy The Co-operative Travel w 2016. Jak powiedział w stacji BBC Tim Jeans, były dyrektor MyTravel, Thomas Cook miał "analogowy model biznesowy w cyfrowym świecie".
Wynagrodzenia zarządu
Do tego dochodzi sprawa wynagrodzeń zarządu, które nie były w żaden sposób powiązane z wynikami finansowymi firmy. Jak podały brytyjskie media, najwyższe kierownictwo biura zarobiło od 2014 r. - w postaci pensji i bonusów - 20 mln funtów. Sam prezes zarządu, Szwajcar Peter Fankhauser od czasu objęcia stanowiska pod koniec listopada 2014 r. zarobił 8,3 mln funtów. Najwięcej - 4,9 mln - w 2015 r., przy czym 2,9 mln z tej sumy było wypłacone jako bonus. Wszystkie te wynagrodzenia i premie były akceptowane przez radę nadzorczą mimo pogarszających się wyników i spadającego kursu akcji. Jak poinformował w środę brytyjski minister transportu Grant Shapps, koszt sprowadzenia do kraju 155 tys. brytyjskich turystów, którzy utknęli za granicą w wyniku bankructwa firmy Thomas Cook, wyniesie ok. 100 milionów funtów.
Autor: mp/mmh / Źródło: The Guardian, The Times, PAP