- Europejczycy nie mogą zaakceptować, by polscy pracownicy byli napastowani, bici, a nawet mordowani na ulicach Essex - powiedział w środę w Parlamencie Europejskiej Jean-Claude Juncker. Szef Komisji Europejskiej przedstawia swoją wizję dotyczącą przyszłości UE dwa dni przed nieformalnym szczytem przywódców 27 krajów w Bratysławie, bez Wielkiej Brytanii. Więcej na ten temat znajdziesz w TVN24 BiS.
Wizyta ministrów
Morderstwo w Harlow to najpoważniejszy przypadek agresji wobec migrantów w ostatnich miesiącach. W pierwszych tygodniach po czerwcowym referendum w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej w kraju odnotowano znaczący wzrost tego typu incydentów, w szczególności dotyczących blisko milionowej polskiej społeczności obecnej na Wyspach.
W ubiegłym tygodniu w Londynie przebywali ministrowie: spraw zagranicznych Witold Waszczykowski oraz spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Błaszczak, którzy spotkali się ze swoimi brytyjskimi odpowiednikami, domagając się stanowczej reakcji brytyjskich władz i wzmocnienia działań policji. W piątek doszło do rozmowy telefonicznej premier Beaty Szydło i Theresy May.
Krótko po tej wizycie doszło jednak do kolejnego incydentu, tym razem w Leeds w hrabstwie West Yorkshire, gdzie doszło do pobicia Polaka. Atak był prawdopodobnie motywowany kwestiami narodowościowymi.
Brexit
Juncker w swoim wystąpieniu mówił także o czerwcowym referendum na Wyspach Brytyjskich. - Brexit nie zagrozi Unii Europejskiej. Dostęp do wspólnego rynku może mieć tylko ten, kto respektuje wszystkie swobody unijne - powiedział.
Jak podkreślał UE będzie zadowolona, jeśli już wkrótce dostanie wniosek Wielkiej Brytanii notyfikujący decyzje o wyjściu. Zwrócił uwagę, że pomogłoby to zakończyć okres niepewności i umożliwiło tworzyć na nowo stosunki unijno-brytyjskie. Juncker przypominał, że rok temu mówił, iż stan UE pozostawia wiele do życzenia. - Rok później ta ocena nadal jest aktualna. UE obecnie nie jest w najlepszej formie. Niewiele się zmieniło, wiele osób jest przekonanych, że mamy do czynienia z głębokim kryzysem egzystencjalnym w UE - przyznał. Jak ocenił obszary, w których państwa UE solidarnie współpracują, są zbyt małe. - Zbyt często na pierwszym miejscu stawiane są narodowe interesy - stwierdził.
Zmiany dla pracowników
Jak mówił, "KE chce reformy ws. delegowania pracowników w UE, by zapobiegać dumpingowi socjalnemu". - Europa to nie "dziki Zachód" - wskazywał Juncker.
Chodzi o przedstawione w marcu propozycje KE, które zapewniają pracownikom wykonujący pracę w tym samym miejscu te same przepisy, niezależnie od tego, czy są to pracownicy miejscowi, czy pracownicy delegowani.
Obecnie firmy delegujące swoich pracowników do pracy za granicą muszą im zapewnić jedynie płacę minimalną kraju goszczącego. Tymczasem projekt KE zakłada, że pracownik wysłany przez pracodawcę do innego kraju UE na pewien czas powinien mieć prawo do takiego samego wynagrodzenia, jak pracownik lokalny, a nie tylko do płacy minimalnej. Miałby otrzymywać np. premie czy dodatki przysługujące pracownikom lokalnym.
Według koncepcji KE, gdy okres delegowania pracownika przekroczy dwa lata, powinien on być w pełni objęty przez prawo pracy kraju goszczącego, co oznacza np. konieczność odprowadzania lokalnych składek na ubezpieczenie zdrowotne.
Polska krytykuje
Budzi to jednak szeroki sprzeciw wśród krajów UE. "Żółtą kartkę" wobec propozycji KE zgłosiły parlamenty: Polski, Bułgarii, Czech, Danii, Estonii, Chorwacji, Węgier, Łotwy, Litwy, Rumunii i Słowacji.
Polskie władze uważają, że zmiany w unijnych przepisach będą niekorzystne dla naszych, konkurujących przede wszystkim ceną firm świadczących usługi w innych krajach członkowskich. Z Polski pochodzi najwięcej pracowników delegowanych w UE: w 2014 r. było to prawie 430 tysięcy na 1,9 mln (22,3 proc.). Polska uważa, że propozycja zmian w dyrektywie o pracownikach delegowanych jest przedwczesna. Zdaniem naszych władz nowelizacja będzie miała negatywny wpływ na europejską konkurencyjność i funkcjonowanie rynku wewnętrznego.
Środki na inwestycje
Podczas środowego wystąpienia szef KE zastrzegł także, że KE nie chce skończyć z państwami narodowymi, bo Europa żyje i funkcjonuje dzięki swoim różnorodnościom. - Europa nigdy nie stanie się jednolitym państwem - powiedział Juncker. Zaznaczył jednocześnie, że pojawiające się rysy, defragmentacja UE otwierają drogę do galopującego populizmu, który nie rozwiązuje problemów, ale je tworzy.
Zapowiedział również kontynuację i podwojenie środków na Europejski Fundusz Inwestycji Strategicznych, by pobudzać inwestycje w UE.
Zobacz materiał "Faktów" TVN o śmierci Polaka w Harlow (06.09.2016):
Autor: mb/gry / Źródło: PAP, tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: Christian Creutz/Parlament Europejski