Premier Aleksis Cipras doprowadził Grecję na skraj przepaści - pisze w poniedziałek "Financial Times". Ateny nie porozumiały się w weekend ze swymi międzynarodowymi pożyczkodawcami. Premier zdecydował się natomiast na rozpisanie w Grecji referendum. "Skoro wszystkie strony bezowocnych negocjacji przerzucają się winą, to trudno liczyć na to, że wrócą do rozmów" - pisze dziennik finansowy. Na antenie TVN24 Biznes i Świat od rana trwa Raport Specjalny poświęcony temu tematowi.
Premier Grecji starał się wywrzeć presję na swych partnerów i przypominał, że jego rząd został demokratycznie wybrany, składając wyborcom obietnice zerwania z polityką drastycznych oszczędności.
"Zignorował fakt, że w polityce strefy euro nie ma podstaw, by uznać głosy oddane w Atenach za ważniejsze od wyborów w Berlinie czy Helsinkach" - komentuje "FT".
Decyzja nieusprawiedliwiona?
W krytycznym momencie negocjacji w Brukseli Cipras ogłosił, że podda propozycje wierzycieli pod ocenę wyborców i rozpisze referendum. "Byłoby to usprawiedliwione, gdyby zrobił to po to, by pozyskać poparcie Greków dla trudnych reform, ale jego intencje są zgoła odwrotne" - pisze "FT". Premier wezwał bowiem Greków, by zagłosowali przeciwko propozycjom wierzycieli. "Nazywając tę ofertę szantażem, Cipras liczy na to, że wykorzysta plebiscyt jako broń przeciw swym europejskim adwersarzom, zamiast uczynić z niego tarczę przeciw atakom radykalnego skrzydła swej własnej partii" - wyjaśnia "FT". Co więcej, "grecki premier nie wyjaśnił wyborcom - choć jest to jego moralny i polityczny obowiązek - jakie będą konsekwencje" zagłosowanie przeciw porozumieniu z wierzycielami - komentuje dalej dziennik. "A plebiscyt ten nie jest niczym innym, jak głosowaniem albo za euro, albo za drachmą" - dodaje.
Błędy po różnych stronach
Nie jest jednak tak, że wina za fiasko negocjacji leży wyłącznie po stronie Greków. Błędem strony europejskiej jest to, że mimo nacisków ze strony Międzynarodowego Funduszu Walutowego nie obiecała Atenom restrukturyzacji długu - kontynuuje "FT". Impas ten odsłania też słabość europejskiego przywództwa, skoro rola polityka, który "zadał ostateczny cios Grecji przypadła szefowi Europejskiego Banku Centralnego (EBC) Mario Draghiemu", który ogłosił, że nałożony zostaje limit na pożyczki ratunkowe dla greckiego sektora bankowego i nie może on przekroczyć obecnego poziomu finansowania, czyli ok. 90 mld euro. Strefa euro też odrzuciła w sobotę prośbę Grecji, by w związku z referendum przedłużyć wygasający 30 czerwca program pomocowy. "Grecja stoi teraz na skraju przepaści i bardzo trudno jest sobie wyobrazić w jaki sposób mogłaby się wycofać" - konkluduje "FT".
Autor: mn / Źródło: PAP