Szef eurogrupy Jeroen Dijsselbloem w liście wysłanym w środę wieczorem do Aleksisa Ciprasa napisał, że eurogrupa odrzuca jego prośbę o nową pomoc. A negocjacje pomiędzy Atenami i jej wierzycielami będą kontynuowane dopiero po wynikach niedzielnego referendum. Takie ustalenie przyjęto na dzisiejszym spotkaniu ministrów finansów strefy euro. Premier Grecji namawiał dzisiaj rodaków, żeby w referendum zagłosowali przeciw przyjęciu pomocy finansowej na warunkach wierzycieli.
Przekaz listu Dijsselbloema do Ciprasa jest jasny: eurogrupa czeka na wyniki niedzielnego referendum.
- Powrócimy do pańskiego wniosku o wsparcie stabilności finansowej z EMS (Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego) tylko po referendum i na podstawie jego wyniku - napisał Dijsselbloem.
Oznacza to, że do niedzieli nie będzie rozmów ani na szczeblu ministrów, ani pomiędzy władzami Grecji i przedstawicielami Komisji Europejskiej, Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Europejskiego Banku Centralnego.
Ministrowie finansów państw strefy euro przedyskutowali w środę podczas telekonferencji list, jaki do kredytodawców skierował Cipras. Zadeklarował w nim, że jest gotów podpisać nowe porozumienie z UE i MFW, ale nie zrezygnował przy tym ze swoich postulatów. Wskazał, że chciałby utrzymania obniżonej stawki VAT dla greckich wysp oraz okresów przejściowych dla zmian w systemie emerytalnym.
- W tym momencie po prostu przyjęliśmy te propozycje do wiadomości - oświadczył po telekonferencji szef eurogrupy. Poinformował, że ministrowie finansów państw strefy euro uzgodnili, iż nie będzie kolejnych rozmów ws. pomocy dla Grecji przed niedzielnym referendum w tym kraju na temat warunków dalszych pożyczek.
Szef eurogrupy do greckiego premiera: Odrzucamy prośbę, a i proszę nie dzwonić, my do pana zadzwonimy po referendum. pic.twitter.com/UIeUKU21yB
— Maciek Sokołowski (@sokoIowski) lipiec 1, 2015
Eurogrupa podczas środowego spotkania potwierdziła, że nie ma możliwości przedłużenia programu pomocowego, który wygasł z końcem czerwca.
Ministrowie przedyskutowali list, jaki do kredytodawców skierował wcześniej premier Grecji Aleksis Cipras. Zadeklarował w nim, że jest gotów podpisać nowe porozumienie z UE i MFW, ale nie zrezygnował przy tym ze swoich postulatów. Wskazał, że chciałby utrzymania obniżonej stawki VAT dla greckich wysp oraz okresów przejściowych dla zmian w systemie emerytalnym. - W tym momencie po prostu przyjęliśmy te propozycje do wiadomości - oświadczył szef eurogrupy.
- Biorąc pod uwagę sytuację polityczną, odrzucenie wcześniejszej propozycji (kredytodawców dla Grecji - red.), referendum, które będzie w niedzielę oraz kampanię na "nie" w tej sprawie prowadzoną przez grecki rząd, nie widzimy podstaw dla dalszych rozmów w tym momencie - powiedział w przesłaniu wideo po środowej telekonferencji ministrów finansów szef eurogrupy.
To jest szantaż
Jeszcze kilkanaście godzin temu Cipras poinformował wierzycieli w liście, że przyjąłby ich ofertę planu ratunkowego, jeżeli niektóre warunki zostałyby zmienione.
W środę po południu szef rządu zmienił ton wypowiedzi. - Grecja jest szantażowana - powiedział Cipras w wystąpieniu telewizyjnym. Wezwał też Greków, by w niedzielnym referendum głosowali na "nie", czyli przeciw przyjęciu pomocy finansowej na warunkach wierzycieli.
You\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\'re being blackmailed & urged to vote Yes to all of institutions\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\' measures without any solution to exiting the crisis. #dimopsifisma #OXI
— Alexis Tsipras (@tsipras_eu) lipiec 1, 2015
Małe szanse
Z kolei szef Rady Europejskiej Donald Tusk powiedział w środę, że europejscy przywódcy chcieli pomóc Grecji, ale nie mogli tego zrobić, gdyż Ateny tego nie chciały. - Nie możemy pomóc Grecji wbrew jej własnej woli - zaznaczył. - Poczekajmy na wynik greckiego referendum - napisał w środę Tusk na Twitterze.
Wpis pojawił się kilka minut po wystąpieniu premiera Grecji Aleksisa Ciprasa, który wezwał ponownie swoich rodaków, by w niedzielnym referendum głosowali na "nie", czyli przeciw przyjęciu pomocy finansowej na warunkach MFW, Komisji Europejskiej i Europejskiego Banku Centralnego.
Francja naciska
Francja chce, by strefa euro naciskała na zawarcie porozumienia z Grecją jeszcze przed niedzielnym referendum w tym kraju - powiedział w środę prezydent Francois Hollande. Jego stanowisko różni się diametralnie od wypowiedzi innych przywódców państw eurolandu.
- Porozumienie musi zostać osiągnięte przed referendum, bo po nim nie będzie miało zbyt wiele sensu. (...) Jeśli do tego nie dojdzie, będziemy musieli czekać na plebiscyt, a w takiej sytuacji zawsze istnieje ryzyko, że nastanie okres chaosu i niepewności - oświadczył Hollande. - Naszym obowiązkiem jest utrzymać Grecję w unii walutowej. Zależy to od Grecji, ale również od nas - dodał.
Jak zwraca uwagę Reuters, Hollande wygłosił te uwagi jeszcze przed telewizyjnym wystąpieniem premiera Aleksisa Ciprasa, w którym wezwał on Greków do głosowania w referendum przeciw propozycjom przedstawionym Atenom przez wierzycieli.
Niemcy kręcą nosem
Inne stanowisko niż prezydent Francji zajęła kanclerz Niemiec Angela Merkel, która wykluczyła możliwość podjęcia przed niedzielnym referendum rozmów o pomocy dla Grecji. Jak podkreśliła, dyskusja o nowej pomocy "nie jest możliwa bez mandatu Bundestagu", gdyż "znajdujemy się w przestrzeni prawnej EMS", czyli Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego.
Tymczasem w Bundestagu - jak pisze Reuters - wyczuwalna była w środę frustracja postawą greckiego rządu. Niemieccy deputowani oskarżają Ciprasa o zdradę własnego narodu, a wielu z nich otwarcie przyznało, że nie wiedzą, czy będą w stanie negocjować w dobrej wierze z greckim premierem, jeśli przetrwa on referendum.
Kto winny?
Minister finansów Niemiec Wolfgang Schaeuble obarczył grecki rząd odpowiedzialnością za "dramatyczne pogorszenie sytuacji". Dodał, że wszelkie przyszłe negocjacje z gabinetem Ciprasa będą się odbywały "na znacznie trudniejszych warunkach" dla Aten.
Jak komentuje Reuters, Hollande nie może zaprezentować bardziej twardego stanowiska wobec Grecji, nie narażając się na krytykę lewego skrzydła swej Partii Socjalistycznej. Merkel musi tymczasem brać pod uwagę oczekiwania swej chadeckiej CDU oraz wyborców sfrustrowanych negocjacjami z greckim rządem, który oskarżają o krętactwo.
Minister finansów Francji Michel Sapin, pytany przez radio RTL, czy twarde stanowisko Berlina utrudnia zawarcie porozumienia z Atenami odparł, że najbardziej surowo oceniają Greków mniejsze kraje unijne, które musiały u siebie zaprowadzić bolesne reformy, a standard życia ich obywateli jest niższy niż Greków.
Autor: tol/gry / Źródło: reuters, pap