Bez względu na to, czy w niedzielnym referendum Grecy zagłosują za czy przeciw propozycjom wierzycieli, sytuacja w ich kraju ulegnie pogorszeniu - powiedział Tanos Dokos z prestiżowego ateńskiego think tanku Eliamep.
- W skrócie, albo będzie nas czekać długa, bardzo bolesna droga prowadząca do wyzdrowienia albo krótka i równie bolesna, prowadząca do Grexitu – ocenił Tanos Dokos.
Eurogrupa jest na "tak"
Jak dodał, nawet jeśli w niedzielę zwycięży obóz popierający przyjęcie propozycji instytucji (KE, MFW i EBC), co jest opcją faworyzowaną przez przywódców eurogrupy, nie będzie to oznaczać, że sytuacja w Grecji szybko się ustabilizuje. Według Dokosa, najlepiej byłoby, gdyby w takim przypadku, rząd Aleksisa Ciprasa, który od tygodnia nawołuje do odrzucenia pomocy finansowej ze strony instytucji uznał swoją porażkę, ale pozostał u władzy. W ocenie eksperta, problem polega na tym, że rząd ten tak silnie opowiedział się przeciw propozycjom pożyczkodawców, że prawdopodobnie trudno byłoby mu je zaakceptować jako podstawę do dalszych negocjacji i także nie byłby on prawdopodobnie w stanie wzbudzić w Brukseli wystarczającego zaufania, potrzebnego dla ich wznowienia. - Obie strony (rząd grecki i Bruksela) trochę się zapędziły i powiedziały trochę za dużo, teraz będzie im trudno zmienić kurs – mówił Dokos.
Nie ma dobrego rozwiązania
Dlatego - jak zaznaczył - najpewniej, w przypadku zwycięstwa obozu opcji "tak" w Grecji albo będą musiały odbyć się ponowne wybory, albo zostać utworzony ponadpartyjny rząd jedności narodowej. Według eksperta ponadpartyjna koalicja, która w teorii brzmi dobrze, w praktyce znowu wydaje się mało prawdopodobna, ponieważ musiałaby się w niej znaleźć także Syriza, a panująca w tej chwili w kraju atmosfera nie wskazuje na możliwość harmonijnej współpracy między nią a opozycyjnymi partiami. - W tej gorączce przed referendum, Syriza nie odbyła żadnego spotkania z przewodniczącymi innych partii, nie było żadnej dyskusji na temat powstałej sytuacji i możliwych rozwiązań, dlatego trudno mi sobie to wyobrazić - ocenił Dokos. - Jeśli więc złożą rezygnację, nie widzę innej możliwości niż ponowne wybory. Wtedy według konstytucji, potrzebujemy 30 dni przerwy, potem mielibyśmy mieć wybory, musielibyśmy stworzyć rząd, wyznaczyć negocjatorów, jechać do Brukseli. W praktyce mówimy o co najmniej dwóch miesiącach - dodał.
Miliardowe straty
Jego zdaniem, w tym czasie, w kraju, w którym tylko w ostatnim tygodniu wprowadzenie kontroli przepływu kapitału i zamknięcie banków spowodowało dla ekonomii straty w wysokości ponad 1,2 mld euro, nastąpi dalsza destabilizacja ekonomiczna, której skutki będą nieprzewidywalne. Jeśli zwycięży obóz opcji "nie", Dokos uważa, że rząd Syrizy czyli Koalicji Radykalnej Lewicy, także uda się do Brukseli, aby powrócić do negocjacyjnego stołu. Ekspert ma jednak wątpliwości, czy to zwycięstwo rzeczywiście wzmocni pozycję lewicowego rządu. - Obawiam się znowu o to, co przy tym stole zajdzie. No bo Syriza powie: teraz mamy silniejszy mandat dany nam przez greckich obywateli, chcemy lepszych warunków, to co na to odpowie druga strona? – zastanawiał się Dokos.
Co zaproponuje "trojka"?
Jak sam sobie odpowiedział, nawet w takim przypadku, oferta wierzycieli nie musi się wiele różnić od poprzednich. - Jeśli mandat, jaki rząd w wyniku referendum dostanie od narodu będzie polegał tylko na odrzuceniu następnych propozycji, znowu możemy się znaleźć w impasie. Politycy mogą czasem być elastyczni i obwijać te same propozycje w różne opakowania, ale obawiam się, że animozja, jaką w stosunku do Syrizy czują brukselskie instytucje, bez względu na to, kto ma rację, jest tak silna, że to może bardzo źle wpłynąć na negocjacje - ocenił Dokos. Dlatego według eksperta i w tym scenariuszu, Syriza może złożyć rezygnację, ponieważ pomimo obietnic, jakie składa swoim zwolennikom, jest całkiem możliwe, że nie będzie w stanie uzyskać lepszych warunków niż te sprzed referendum. Dokos uważa, że w konflikcie, jaki panuje między Syrizą a przywódcami eurolandu, obie strony popełniły wiele błędów. - Grexit jest możliwy, bo obie strony grały zbyt agresywnie. Ciągle jeszcze można go uniknąć, ponieważ mimo oświadczeń niektórych przywódców, jego koszt będzie dla Europy bardzo wysoki, a koszt dla Grecji katastroficzny - mówił ekspert. - Grexit nie będzie jednak świadomą decyzją, ani ze strony eurogrupy ani Aten, tylko sumą wszystkich małych kroków, które obie strony zrobiły w złym kierunku - podsumował.
Autor: ToL//km / Źródło: PAP