Wojciech Grzędziński, laureat World Press Photo oraz osobisty fotograf prezydenta Bronisława Komorowskiego w rozmowie z TVN24 zdradził kulisy swojej pracy i opowiedział o pracy wolnego strzelca. - Na paluszkach, skulony w kąciku czekałem na zdjęcie, na to, żeby złapać ten moment, oddać emocje, które towarzyszyły temu spotkaniu - mówił Grzędziński.
Wojciech Grzędziński jest laureatem prestiżowego konkursu branżowego dla fotografów z całego świata pracujących dla prasy - World Press Photo. W 2008 roku jury zwróciło uwagę na jego fotoreportaż o konflikcie w Gruzji. Fotoreporter przyznał, że to wyróżnienie początkowo wcale mu nie pomagało. - Paradoksalnie otrzymanie nagrody World Press Photo nie było żadnym przełomem. Było wręcz sytuacją, która mnie pogrążyła na rynku. Nie dostawałem nowych zleceń. Klienci bali się do mnie dzwonić, bo wydawało się, że „ jak ma World Press Photo to ma tyle roboty i nie wie, co ze sobą zrobić”. A ja nie wiedziałem, co ze sobą zrobić z braku pracy - wspominał ten czas w rozmowie z tvn24bis.pl.
Krok w krok za prezydentem
W lutym 2011 roku Grzędziński rozpoczął pracę szefa fotografów Kancelarii Prezydenta RP oraz osobistego fotografa prezydenta Bronisława Komorowskiego. Towarzyszył głowie państwa w każdej podróży w Polsce i za granicą. Okazuje się, że także funkcja portrecisty prezydenta może mieć niekorzystny wpływ na karierę fotografa. - Wszyscy poprzedni fotografowie prezydentów mają problemy ze znalezieniem pracy w zawodzie, bądź nie pracują już w zawodzie - przypomniał Grzędziński. - Więc to jest tak, że o ten wizerunek trzeba ciągle dbać i trzeba to wykorzystywać świadomie, PR-owsko, marketingowo. Trzeba o to dbać, żeby gdzieś nie zniknąć, nie być zaszufladkowanym - stwierdził fotograf. - Przez wiele lat byłem fotografem wojennym i miałem taką łatkę, teraz wskoczyłem w szufladkę „fotograf prezydenta”. Jestem ciekaw, jaka będzie następna - zastanawiał się Grzędziński.
Drzwi sypialni to granica
Pete Souza, osobisty fotograf Baracka Obamy wybrał swoje najlepsze zdjęcia ilustrujące kadencję prezydenta Stanów Zjednoczonych. Wojciech Grzędziński - prywatnie jego kolega i polski odpowiednik w Belwederze wspominał portretowanie prezydenta Komorowskiego, któremu towarzyszył niemal na każdym kroku.
- Drzwi sypialni, drzwi apartamentów prywatnych to była ta granica - przyznał fotograf w programie "Wstajesz i wiesz" na antenie TVN24.
Grzędziński zaznaczał, że często jego praca polegała na tym, by być niemal niewidocznym. - Na paluszkach, skulony w kąciku czekałem na zdjęcie, na to, żeby złapać ten moment, oddać emocje, które towarzyszyły temu spotkaniu - mówił Grzędziński. Archiwum fotograficzne kancelarii prezydenta wzbogaciło się o kilka milionów zdjęć podczas pracy Wojciecha Grzędzińskiego i jego zespołu. - To najlepiej sfotografowana prezydentura - ocenił.
"Niczego nie kasuję"
Przy takiej liczbie zdjęć, pojawia się prawdopodobieństwo uchwycenia min i grymasów, które mogą się wydać zabawne czy też wręcz kompromitujące. - Myśmy te zdjęcia autoryzowali sami. Jedyną rzeczą, która nam przyświecała to pamięć o tym, że fotografujemy prezydenta kraju, tworzymy wizytówkę naszego kraju - stwierdził Grzędziński na antenie TVN24. Z drugiej jednak strony przyznał, że nie pozbywa się żadnych zdjęć. - Ja niczego nie kasuję - zaznaczył Grzędziński.
Fotograf freelancer
Fotoreporter radzi, by w takiej pracy zrezygnować z masy sprzętu, wielu dodatkowych obiektywów i ciężkich gadżetów. - Im więcej sprzętu, tym gorzej - ocenił.
Wojciech Grzędziński stwierdził, że styl pracy freelancera wiąże się z tym, że „tego fotografowania jest mniej albo na równi z tymi wszystkimi działaniami dookoła-fotograficznymi”. Przyznał jednak, że styl pracy freelancera odpowiada mu najbardziej.
- Czasami robię zlecenia za „przysłowiową złotówkę”, ale to są przeważnie ciekawe rzeczy. Bywa i tak, że robię zlecenia za duże pieniądze, a okazują się nudne. Gdzieś wszystkie fotografowane tematy się równoważą - stwierdził.
Kto sfotografuje Trumpa?
Wojciech Grzędziński przyznał, że duże wyzwanie stoi przed fotografem nowo wybranego prezydenta USA Donalda Trumpa. - Będzie musiał dużo czerwieni z twarzy ściągać - zażartował fotograf. - Uważam, że to będzie „ciekawa" prezydentura także od strony fotograficznej, chociażby dlatego, że już podczas pierwszego spotkania z Obamą Trump nie pozwolił ze sobą podróżować stałej ekipie fotografów obsługujących prezydenta-elekta. Jest to pierwszy taki przypadek w historii - przyznał Grzędziński. - Jestem ciekaw, kto zostanie fotografem Trumpa - zastanawiał się Wojciech Grzędziński, dodając, że fotografem prezydenta często zostaje ktoś, kto już go wcześniej znał i portretował. - Np. fotograf, który towarzyszył przyszłemu prezydentowi w trakcie kampanii zostaje tym głównym fotografem - wyjaśnił rozmówca tvn24bis.pl.
Autor: ag//ms / Źródło: tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: Wojciech Grzędziński