Na koniec tego roku chcemy przygotować projekt kodeksu budowlanego, który ureguluje cały proces inwestycyjny i zreformuje administrację w tym obszarze - powiedział wiceminister infrastruktury i budownictwa Tomasz Żuchowski. Nie będzie już powoływana komisja kodyfikacyjna.
- Chcemy w końcu stworzyć kodeks budowlany zapowiadany od 2012 r. Zakładam, że będziemy mieć propozycję na koniec tego roku - powiedział wiceminister odpowiedzialny m.in. za opracowanie kodeksu budowlanego. Jak zaznaczył, nie będzie już powoływana komisja kodyfikacyjna na rzecz stworzenia tego kodeksu, bo to jest jak zapraszanie reżyserów do nakręcenia filmu bez napisania najpierw scenariusza. Zastrzegł jednak, że resort skorzysta z dorobku komisji, proponując swoje rozwiązania.
Nowe zasady
- Absolutnie nie zamierzamy nikogo powoływać. Chcemy to przepracować na poziomie urzędniczo-merytorycznym. Wypracujemy produkt dopiero podzielimy się nim z zaproszonymi zespołami specjalistów, którzy wskażą ewentualne luki - wyjaśnił. Jak poinformował, kodeks ma uporządkować przepisy, definicje (np. terenu śródmiejskiego) i instytucje w obszarze inwestycji budowlanych.
- Nie chciałbym, żeby kodeks był zbyt szczegółowy, bo szczegółowe zapisy będą w innych ustawach, np. środowiskowych, ale żeby ujął cały system. Chodzi o to, żeby po sczytaniu go widzieć całą linię procesu inwestycyjnego z uzasadnieniem. Materiał wyjściowy to jest ustawa o planowaniu, prawo budowlane, ale też ustawa o gospodarce nieruchomościami, częściowo prawo geodezyjne i kartograficzne oraz ustawa o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i odprowadzaniu ścieków - wymienił Żuchowski.
Reforma administracji
Wiceminister zaznaczył, że obecnie w obszarze budownictwa występuje problem instytucjonalny i nowy kodeks będzie zakładał reformę administracji w tym zakresie. Jak zauważył obecnie instytucje bronią swoich kompetencji, zamiast działać spójnie. Ponadto występuje "sprawcza niemoc", ponieważ główny inspektor nadzoru budowlanego i główny geodeta kraju, podlegający ministrowi budownictwa, nie mają bezpośredniego wpływu na swoich odpowiedników w terenie. Inspektorzy wojewódzcy i powiatowi podlegają bowiem władzom regionalnym i lokalnym.
- Dzisiaj mamy głównego geodetę i głównego inspektora nadzoru, potem mamy wojewódzkich inspektorów i geodetów przy wojewodach oraz powiatowych przy starostach. Mówiąc o spójnym systemie, powinniśmy mieć tzw. administrację liniową, czyli podległość pionową, powinniśmy oddzielić administrację samorządową od administracji stricte wykonawczej - powiedział Żuchowski.
- Jeśli w kwestii budowlanej wpłynie do mnie skarga np. na powiatowego inspektora nadzoru budowlanego i po zbadaniu sprawy okaże się, że jest zasadna, to nie można wyciągnąć konsekwencji bezpośrednio, a jedynie wnioskować do starosty o podjęcie stosownych działań lub poprzez odpowiedniego wojewódzkiego inspektora nadzoru budowlanego, podobnie sprawy wyglądają w odniesieniu do geodetów. Pewnie ktoś powie, że oto główny cel zmian to struktura i wpływy. Otóż nic bardziej mylnego, pokazuje jedynie, że to też element spójnego systemu, który warto mieć na uwadze, jeśli chcemy zmian na lepsze i jednocześnie oczekujemy od rządzących, że będą stali na straży prawa i w pełni odpowiadają za nadzór nad sprawnie działającym państwem przede wszystkim w praktyce - wyjaśnił.
Interes wspólny
Jak zaznaczył, jego celem jest, aby algorytm postępowania administracyjnego był jasny, a instytucje "nie patrzyły na własny interes, ale na ogół". Wśród celów nowego kodeksu wymienił też eliminację dublowania się przepisów, cyfryzację map i wymianę informacji między instytucjami. - Instytucja X mówi interesantowi: "potrzebne jest jeszcze jedno zaświadczenie z instytucji Y", a w zasadzie można by zrobić w ten sposób: interesant trafia do jednej instytucji, która komunikuje się z pozostałymi. Wtedy nie mielibyśmy biegania od Annasza do Kajfasza po różnego rodzaju świstki - powiedział wiceminister.
Wśród innych zdiagnozowanych przez resort problemów, które ma rozwiązać kodeks, wskazał m.in. na niekontrolowany rozrost zabudowy mieszkaniowej bez polityki ładu przestrzennego. - Kiedy 70 proc. inwestycji deweloper stawia na "wuzetki", to coś jest nie tak. Okazuje się, że mamy miasta w polu bez drogi, bez parkingów, bez szkoły, bez sklepu i np. w Krakowie ludzie protestują, że nie mogą wyjechać z osiedla, że nie ma przystanku, bo chcieli mieszkanie, ale myśleli, że jest jakiś system planowania - mówił Żuchowski.
Planowanie
Gdy nie ma miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego, to inwestycje stawia się w oparciu o indywidualne warunki zabudowy, tzw. wuzetki.
- Taki problem (osiedla w polu, bez infrastruktury - przyp. red.) może być rozwiązany tylko i wyłącznie na etapie spojrzenia na obszar swojego miasta, terenu, gminy, w sposób, który będzie kompleksowy. Włodarze powinni podjąć decyzję o kierunku rozwoju miasta i przewidzieć, które tereny powinno się dzisiaj zabudowywać, a które nie. Potrzebna jest polityka ładu przestrzennego, a tam gdzie nie ma planu zagospodarowania przestrzennego, samorząd musi tę politykę usprawnić - zaznaczył Żuchowski. Wskazał też na konieczność zawierania kontraktów z deweloperami, czyli udzielania zgody na zabudowanie terenu, ale pod warunkiem np. wybudowania szlaków komunikacyjnych i chodników.
Podał, że nowy kodeks ma zawierać konkretne wytyczne, kiedy nie można tworzyć osiedli np., kiedy nie mają dostępu do określonej infrastruktury.
Autor: gry / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24BiŚ