Wykształceni, młodzi, myślący o zapuszczaniu korzeni w Polsce - tacy są nowi imigranci z Ukrainy. Na rynku pracy nie konkurują z Kowalskim - pisze "Puls Biznesu".
Dla przybywających ze Wschodu Polska stała się tym, czym dla setek tysięcy rodaków po wejściu do Unii Europejskiej Wielka Brytania, Irlandia czy Niemcy. Jednak dopiero wybuch wojny na Ukrainie i recesja spowodowały, że gotowych do przyjazdu do Polski za chlebem trzeba liczyć już nie w tysiącach, ale milionach.
- Mamy nową falę wielkiej migracji z Ukrainy. Ona różni się od typowych przyjazdów, które obserwowaliśmy przez wiele lat - przyznaje Grzegorz Dobroczek z Departamentu Statystyki NBP.
Na koniec października w pośredniakach było blisko 1,1 mln oświadczeń o zamiarze powierzenia pracy Ukraińcom - o 44 proc. więcej niż w całym 2015 r. Liczba robi wrażenie, ale nie oznacza jeszcze, że tylu sąsiadów ze schodu podjęło u nas pracę, bo na jednego chętnego przypada często więcej niż jedno oświadczenie. Dynamicznie rośnie również liczba pozwoleń na pracę. Tylko w pierwszej połowie roku dostało je 42,5 tys. osób - ponad 80 proc. wszystkich wydanych w ubiegłym roku. NBP szczegółowo zbadał, jak obecnie wygląda statystyczny Ukrainiec szukający ziemi obiecanej w Polsce.
Autor: gry / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock