Rada UE zamknęła w piątek procedurę nadmiernego deficytu wobec Polski, potwierdzając tym samym, że nasz kraj zredukował deficyt poniżej 3 proc. PKB. Minister finansów Mateusz Szczurek przestrzega jednak, że nie oznacza to przyzwolenia na nieodpowiedzialność.
Formalną decyzję o zdjęciu procedury z Polski podjęli obradujący w Luksemburgu ministrowie finansów państw UE. Nasz kraj był nią objęty od 2009 roku. Procedurę zamknięto również wobec Malty.
Nie było łatwo
Jak poinformował unijny komisarz ds. euro Valdis Dombrovskis, w przypadku Malty sprawa była "dość prosta", natomiast w przypadku Polski można było uznać, że deficyt znalazł się poniżej progu 3 proc. PKB dopiero po uwzględnieniu kosztów reformy emerytalnej, szacowanych w 2014 r. na 0,4 proc. PKB. Korekta ta umożliwiła zdjęcie z Polski nadmiernego deficytu. - Trzeba jednak zaznaczyć, że Polska trzyma się litery Paktu na rzecz Stabilności i Wzrostu, ale w mniejszym stopniu jego ducha - zaznaczył unijny komisarz, wskazując na zeszłoroczne odwrócenie reformy emerytalnej. Rada przy podejmowaniu decyzji wzięła pod uwagę transfery do otwartych funduszy emerytalnych (OFE), które jeszcze w zeszłym roku znacznie obciążały wydatki rządowe. Bez nich deficyt budżetu naszego kraju w 2014 r. spadłby poniżej 3 proc. PKB.
Zdaniem Szczurka zdjęcie procedury oznacza dla Polski "koniec ze specjalnym nadzorem nad polskimi finansami publicznymi" i jest "symbolicznym końcem awaryjnego trybu zarządzania" finansami publicznymi.
Na właściwej drodze
- To oznacza, że Polska jest na właściwej drodze konsolidacji finansów publicznych i ograniczania nadmiernego zadłużania się, co współgra z ożywieniem gospodarczym, które odnotowujemy - powiedział Szczurek. - Zdjęcie procedury nadmiernego deficytu nie oznacza oczywiście, że możemy nagle stać się nieodpowiedzialni w zarządzaniu pieniędzmi publicznymi, w wydawaniu pieniędzy podatnika - zastrzegł.
- Co do konkretnych decyzji dotyczących czy to wydatków publicznych, czy to zmian w systemie podatkowym na 2016 rok, to te będą ogłaszane w najbliższych miesiącach, nie dzisiaj - dodał szef resortu finansów.
- To oznacza dużo większe poluzowanie jeżeli chodzi o sferę budżetową. Pozwala to na podwyżki w sferze budżetowej - ocenił w rozmowie z TVN24 Biznes i Świat Paweł Cymcyk z ING TFI. Jak dodał, "to nie jest niebezpieczne dla gospodarki, to zupełnie naturalny krok. Przed wyborami wszystkim zależałoby żebyśmy zarabiali więcej".
- W sferze publicznej powinno się zarabiać dobrze - zaznaczył Cymcyk.
Majowa rekomendacja
W maju 2015 roku Komisja Europejska zaleciła Radzie UE, czyli unijnym ministrom finansów, zdjęcie z Polski procedury nadmiernego deficytu. Nasz kraj został nią objęty w 2009 roku. Zgodnie z danymi GUS ubiegły rok zamknął się deficytem w wysokości 3,2 proc. PKB. Jednak w ocenie KE, jeśli uwzględnić koszty reformy emerytalnej poniesione w 2014 roku, zeszłoroczny deficyt był niższy niż 3 proc. PKB. KE prognozuje, że w tym roku deficyt sektora finansów publicznych wyniesie 2,8 proc. PKB.
Kary na bałagan w finansach
Objęte procedurą państwo powinno stosować się do zaleceń Rady UE. Unia wyznacza termin na doprowadzenie finansów publicznych do porządku, jednak często terminy te są przedłużane. Jeśli państwo nie wykonuje zaleceń, możliwe są kary, takie jak konieczność wpłacenia na nieoprocentowany depozyt kwoty odpowiadającej 0,2 proc. PKB danego państwa. Obecnie procedurą objęta jest: Chorwacja, Malta, Cypr, Portugalia, Słowenia, Francja, Irlandia, Grecja, Hiszpania i Wielka Brytania. W przeszłości procedurą objęte były także inne kraje, a jedyne państwa UE, wobec których nie stosowano procedury, to Estonia i Szwecja.
Procedura wszczynana w przypadku przekroczenia przez państwo członkowskie UE dopuszczalnego deficytu, tj. 3 proc. PKB. Nie wszczyna się jej jednak, gdy przekroczenie tego progu przez instytucje rządowe i samorządowe jest uważane za przejściowe i wyjątkowe. Państwo, którego deficyt został uznany za nadmierny, musi podjąć odpowiednie działania korygujące. Jeśli nie zastosuje się do zaleceń Rady, może zostać obciążone sankcjami finansowymi.
Autor: tol / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Biznes i Świat