Od dziś obowiązują przepisy ograniczające handel w niedziele. Na antenie TVN24 BiS o ich ocenę spierali się Renata Juszkiewicz, prezes zarządu Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji oraz Alfred Bujara z Solidarności.
Ustawa o ograniczeniu handlu w niedziele zakłada, że w każdym miesiącu będą dwie niedziele handlowe - pierwsza i ostatnia. Od 1 stycznia 2019 roku będzie to tylko jedna niedziela w miesiącu - ostatnia, a od 1 stycznia 2020 roku będzie obowiązywał zakaz handlu we wszystkie niedziele z wyjątkiem siedmiu w roku. Pierwsza niedziela bez handlu przypada 11 marca.
- Stajemy przed jedną wielką niewiadomą, jak zareaguje polskie społeczeństwo. Z całą pewnością część zakupów przeniesie się na koniec tygodnia, co sprawi, że będzie na pewno duży ruch i duży stres dla tych pracujących na kasach i obsługujących sklepy - ostrzegała Juszkiewicz.
Zwracała uwagę także na sytuację osób pracujących tylko w weekendy. - Studenci, osoby starsze, emeryci chcący zarabiać. W tym momencie oni tracą dodatkowy dochód. Ta niedziela jest ważna dla dużej części społeczeństwa zatrudnionego w handlu - przekonywała.
- Mamy duży odsetek kobiet powyżej 55. roku życia, a w małej miejscowości dla takiej osoby bardzo trudno jest znaleźć pracę. Tak naprawdę często handlowiec jest podstawowym pracodawcą w danym mieście - mówiła Juszkiewicz.
Nie zgadzał się z tym Bujara. - Gdyby tak było i w handlu wynagrodzenia były odpowiednie, to nie byłoby tak dużego niedoboru rąk do pracy. Bo w tej chwili brakuje w handlu około 200 tysięcy pracowników - wskazywał.
- Dzisiaj pracownicy się cieszą, że zaczyna się coś zmieniać na ich korzyść, że zaczynamy stabilizować rynek pracy - podkreślał Bujara. - Ludzie nam dziękują. Nie wierzą, że po wejściu w życie ograniczenia handlu w niedziele będą zwolnieni, dlatego że nie ma komu pracować - mówił gość TVN24 BiS.
Działania pracodawców
Bujara jednocześnie zwracał uwagę na "złośliwość pracodawców". - Jest tak duża, że to przekracza ludzkie granice. Nie macie się już jak bronić, to w tej chwili stosujecie taki manewr, że wydłużacie maksymalnie czas pracy w soboty, do prawie 12 w nocy (...) Otwieracie sklepy 24-godzinne, czego nie było w Polsce - mówił do przedstawicielki handlowców.
Zdaniem Bujary takie praktyki nie mają uzasadnienia ekonomicznego i służą jedynie "zbuntowaniu" pracowników przeciwko nowym przepisom.
Prezes zarządu Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji przyznała, że "są firmy, które będą otwierały sklepy o godzinę dłużej w niektórych miejscowościach, ale nie w całej Polsce". - Będziemy sprawdzać, jak ten ruch się rozłoży w tygodniu. Tak naprawdę nam zależy na tym, żeby klient był obsłużony w odpowiedni sposób, żeby wyszedł do domu ze świeżym produktem i żeby wrócił w poniedziałek i zastał zatowarowany sklep - tłumaczyła Juszkiewicz.
Nie zgodziła się jednak z tym, że odbywa się to "kosztem pracownika". - Chcemy utrzymać ruch w miarę równomierny w sklepach, tak jak do tej pory. Będziemy się starali dostosowywać grafiki - zapowiedziała Juszkiewicz. - Zobaczymy po pierwszej niedzieli, w jaki sposób klienci reagują - zaznaczyła.
Autor: mb / Źródło: TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock