W przypadku Polski chodzi przede wszystkim o napływ olbrzymiej ilości surowców rolniczych z Ukrainy. Natomiast w innych państwach to jest niezgoda na Zielony Ład - tak o protestach rolników mówił w programie "Wstajesz i wiesz" w TVN24 Arkadiusz Artyszak ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego. Stwierdził, że problemy w rolnictwie "są kwestią zaniechań". - Musiał przyjść taki moment, że to napięcie zacznie sięgać zenitu. Myślę, że właśnie w takim momencie się znajdujemy - ocenił.
Od 9 lutego w Polsce protestują rolnicy. Sprzeciwiają się wprowadzaniu Zielonego Ładu oraz napływowi towarów z Ukrainy.
Artyszak: głównie chodzi o napływ żywności z Ukrainy
Na antenie TVN24 dr hab. Arkadiusz Artyszak, kierownik Katedry Agronomii w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego, mówił o postulatach rolników zarówno z Polski, jak i innych państw europejskich. - W przypadku naszego kraju i krajów przyfrontowych chodzi głównie o napływ olbrzymiej ilości surowców rolniczych z Ukrainy. Natomiast w innych państwach w Europie to jest niezgoda na nowe zasady Zielonego Ładu - mówił Arkadiusz Artyszak.
Stwierdził, że w Ukrainie "wielkie agroholdingi nie stosują zasad, które obowiązują w UE". - Rolnicy nie zgadzają się, że wolno im (ukraińskim rolnikom - red.) używać środków ochrony roślin, które już dawno w UE ze względu na bezpieczeństwo konsumentów zostały wycofane - powiedział.
Podkreślał, że w Ukrainie "można stosować dawki nawozów, których u nas nie można już stosować ze względu na bezpieczeństwo konsumenta". - Zdrowie i życie nas wszystkich jako konsumentów jest bezcenne, na to nakładają się problemy ekonomiczne. Obowiązuje teoretycznie zakaz importu pszenicy, kukurydzy, rzepaku, natomiast my obserwujemy, że w magazynach w całym kraju znajdują się duże ilości zboża - mówił.
- Wielu rolników pierwsze pretensje miało przede wszystkim w kierunku UE, że otworzyli granice na import produktów z Ukrainy, ale warto zauważyć, że nikt nie zabronił kontroli - stwierdził Arkadiusz Artyszak.
- To wina nie tylko tego rządu, ale też poprzedniego. W kwietniu w Dorohusku został zatrzymany transport spleśniałej kukurydzy. Ten transport wciąż stoi, nikt się nim nie interesuje, z tego co wiem, wagony są ukraińskie, natomiast tory są polskie. Dlaczego ten skład stoi już u nas prawie rok, nikt się nim nie interesuje? - zastanawiał się. Podkreślał, że "ostatnio ustawiono jedynie kordon policji, żeby rolnicy się do tego składu nie zbliżali". - To jest żadne działanie - mówił gość TVN24.
"Premier nie spotkał się z rolnikami"
Zdaniem eksperta w rozmowy z rolnikami powinien zaangażować się premier. - Do tej pory na szczeblu Rady Ministrów nie zapadła żadna decyzja - ocenił.
Zarzucił, że "od czasu protestów premier nie spotkał się z rolnikami". - To już nie jest poziom decyzji jednego ministerstwa lub drugiego. Pan (minister rolnictwa Czesław - red.) Siekierski chętnie spotyka się z rolnikami, rozmawia, wysłuchuje, ale z tego nic nie wynika - ocenił.
Stwierdził, że problemy w rolnictwie "są kwestią zaniechań". - Musiał przyjść taki moment, że to napięcie zacznie sięgać zenitu. Myślę, że właśnie w takim momencie się znajdujemy - ocenił.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock