- Elektrownie węglowe będą wygaszane do końca dekady i na początku lat 30., więc musimy już teraz podejmować decyzje, by budować nowe elektrownie gazowe - stwierdził na antenie TVN24 Robert Tomaszewski, szef działu energetycznego Polityka Insight.
Jak podała "Rzeczpospolita", z aktualnych dokumentów Polskich Sieci Elektroenergetycznych (PSE), które trafiły do rządu, wynika, że już w 2026 roku niedobory mocy mogą sięgnąć 4,2 GW. Gazeta dla porównania wskazała, że największy blok węglowy w Polsce w Kozienicach ma moc 1 GW.
"Niedobór mocy w 2034 roku może wynieść 9,4 GW. A to scenariusz zakładający wybudowanie realizowanych obecnie elektrowni gazowych o łącznej mocy 4,5 GW. Braki mocy i tak będą jeszcze ogromne" - napisał dziennik.
Prognozy i scenariusze energetyczne
- Mierzymy się z sytuacją trudną, bo jesteśmy w procesie dekarbonizacji i coraz szybciej będziemy musieli w najbliższych latach zamykać elektrownie na węgiel, które cały czas stanowią podstawę naszego systemu energetycznego. Ale potrzebujemy w to miejsce nowych źródeł dyspozycyjnych, które będą nam zapewniały energię w czasie, kiedy jej nie możemy wyprodukować z odnawialnych źródeł - podkreślił Tomaszewski.
Dodał, że "w tym momencie znajdujemy się dokładnie w takim czasie", gdyż "od tygodnia mamy do czynienia ze zjawiskiem 'dunkelflaute' - z niemieckiego ciemna cisza, w której nie ma produkcji ani energii z energii fotowoltaicznej, ani wiatrowej i czymś musimy tę dziurę wypełnić".
- To się zdarza głównie w miesiącach jesienno-zimowych. Ani słońca, ani nie wieje. Więc musimy tą "lukę generacyjną" czymś wypełnić i do tej pory przez lata wypełnialiśmy ją węglem, ale z każdym kolejnym rokiem tego węgla będziemy mieli w naszym miksie energetycznym coraz mniej i coś musimy postawić. Za jakieś 15 lat w dobrym scenariuszu będzie to energetyka jądrowa, ale przez ten okres przejściowy musi być to inna technologia i tą technologią będzie gaz - wyjaśnił ekspert.
Podkreślił, że nasza infrastruktura energetyczna węglowa "będzie w największej mierze wygaszona w drugiej połowie obecnej dekady i na początku lat 30.", a to "oznacza, że musimy już teraz podejmować decyzje w sprawie tego, by budować nowe elektrownie gazowe, które będą mogły zastąpić te moce węglowe".
- Inaczej ryzyko blackoutu, czyli pojawienia się niezapowiadanej przerwy w dostawie prądu, znacznie wzrośnie. Nie jest jeszcze za późno, ale sytuacja na pewno jest bardzo wymagająca. Potrzebujemy nowego systemu wsparcia, nowych mechanizmów, które dadzą inwestorom możliwość postawienia tego rodzaju bloków - wskazał Tomaszewski.
Zaznaczył, że "gaz też emituje dwutlenek węgla, też nie jest neutralny z punktu widzenia klimatu i "to nie jest łatwa decyzja, żeby tego rodzaju elektrownię postawić, ponieważ jako Unia Europejska dążymy do neutralności klimatycznej, którą musimy osiągnąć w 2050 roku", a "ta elektrownia popracuje 30-40 lat, więc trzeba od razu przygotować plan, co po tym gazie, co w tej elektrowni spalać".
Jak zapobiec brakom prądu?
Tomaszewski wskazał, że "jest kilka mechanizmów, które nas chronią przed taką już zupełnie awaryjną sytuacją".
- To przede wszystkim import energii i tutaj też regulacje unijne będą wymuszały na nas otwieranie coraz bardziej granic energetycznych na większy wlew tego importu. Mamy do czynienia z różnymi mechanizmami zabezpieczającymi system - powiedział.
Dodał też: - Jeden z tych mechanizmów został uruchomiony tydzień temu przez naszego operatora. To było tak zwane przywołanie na rynku mocy. To polega na tym, że operator w sytuacji, w której na przykład obecnie się mierzymy, gdy jest bardzo niska produkcja energii z OZE i duże zużycie energii, bo jest chłodno i potrzebujemy dużo prądu, nakazuje wszystkim konwencjonalnym elektrowniom, które mają podpisane kontrakty z operatorami, żeby w tym momencie zaczęły produkować energię.
Uspokoił, że jest "sporo różnych rodzajów mechanizmów, które nas chronią", ale ostrzegł jednocześnie, że "jeżeli nie podejmiemy teraz decyzji, które zabezpieczą nas w przyszłości, możemy mieć do czynienia również z taką sytuacją".
- Do ostatnich stopni zasilania doszło w sierpniu 2015 roku, 9 lat temu. I doszło do nich latem, kiedy okazało się, że nasze elektrownie węglowe nie są w stanie dostarczyć energii do systemu, bo nie mają wody do chłodzenia. Było zbyt gorąco, było zbyt wysokie zużycie energii ze względu na wykorzystanie klimatyzatorów - przypomniał Tomaszewski.
Źródło: tvn24.pl, "Rzeczpospolita"
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock