Na giełdach ostatnio niewesoło, na rynku walutowym nerwowo, a tymczasem perspektywa przed polską gospodarką już dawno nie wyglądała lepiej niż teraz. Dostaliśmy dziś na to dwa kolejne dowody.
Po pierwsze - wskaźnik aktywności gospodarczej w przemyśle PMI dla Polski wzrósł do poziomu najwyższego od kwietnia 2011 r. Wykres wygląda imponująco. Tak duży ruch w gospodarce mieliśmy tylko w 2004 r., kiedy wchodziliśmy do Unii, w 2006 r. przy blisko 7-procentowym wzroście gospodarczym i w 2010 r., kiedy wydawało się, że wydatki państwowo-unijne przed Euro 2012 wyciągają nas z kryzysu z lat 2008-2009 na stałe.
Co ważne badanie PMI pokazuje niezwykle szybką poprawę na rynku pracy. Subindeks zatrudnienia wzrósł w tempie najszybszym w całej historii publikowania tego wskaźnika (tj. od 1998 r.).
Po drugie - NBP opublikował dziś raport o sytuacji na rynku kredytowym. A w raporcie widać dane o nagłym wystrzale apetytu na nowy kredyt (a więc zapewne także na nowe inwestycje) ze strony małych i średnich firm. Już w czwartym kwartale 2013 r. popyt ten był znacznie wyższy niż oczekiwania banków, a teraz ma jeszcze wzrosnąć.
Przy okazji widać, że całkiem szybko rośnie też popyt na kredyt długoterminowy ze strony dużych firm, co też cieszy.
W 2013 r. gospodarkę "ciągnął" głównie eksport. Pod koniec roku zaczęła budzić się znów konsumpcja. Z opublikowanych dziś danych wynika, że właśnie obudziły się inwestycje w małych i średnich firmach. Tym samym obraz ożywienia gospodarczego staje się kompletny. Jest eksport, jest konsumpcja, są inwestycje, jest akcja kredytowa. Prof. Jerzy Hausner, który prognozuje 4 proc. wzrostu w drugim półroczu, może mieć rację.
Autor: Rafał Hirsch
Źródło zdjęcia głównego: tvn24