Jeśli spełnią się najnowsze rządowe zapowiedzi, w 2020 roku po Otwartych Funduszach Emerytalnych pozostanie tylko wspomnienie. Od decyzji pracownika ma zależeć, czy zgromadzone do tej pory środki trafią do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych czy na Indywidualne Konta Emerytalne - ale po zapłaceniu "opłaty przekształceniowej". Co wybiorą przyszli emeryci? Ile może zyskać na tym rząd?
Czym są OFE?
Otwarte Fundusze Emerytalne (OFE) działają w Polsce od 1999 roku. Przez inwestowanie na giełdzie miały być sposobem na wyższe emerytury niż te wypłacane przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych. Reklamy kusiły nawet Polaków emeryturą pod palmami. Wprowadzenie OFE miało jeszcze jeden wymiar. Od tej pory każdy z pracujących miał sam odpowiadać za wysokość świadczenia na starość wedle zasady - ile uzbierasz, tyle dostaniesz.
Przez niemal 20 lat członkami OFE stało się 15,8 miliona Polaków. W szczytowym momencie fundusze zarządzały kapitałem przekraczającym 300 miliardów złotych.
Po zmianach z 2014, które przeprowadził rząd Donalda Tuska, ponad połowa środków zgromadzonych w OFE (część ulokowana w państwowych obligacjach) trafiła do ZUS. Ponadto pracownicy mogli wybrać, czy nadal chcą odkładać swoje pieniądze w OFE czy wyłącznie w ZUS. Ostatecznie na OFE zdecydowało się wówczas prawie dwa miliony osób.
Jednak pieniądze zgromadzone do tej pory, m.in. ulokowane w akcjach spółek notowanych na warszawskiej giełdzie, nadal tam pozostały. Obecnie jest to niebagatelne 162,3 miliarda złotych. Tej części właśnie dotyczy rządowy plan ogłoszony w poniedziałek.
Rządowa propozycja
Pierwotny plan, jeszcze z 2016 roku, zakładał, że 75 proc. środków z OFE ma trafić na indywidualne konta w ZUS, a pozostałe 25 proc. na zarządzany przez Zakład Fundusz Rezerwy Demograficznej. Najnowsza propozycja jest jednak inna.
- Wszyscy uczestnicy OFE będą mieli wybór: przekazać środki na IKE (Indywidualne Konta Emerytalne) lub wybrać ZUS (Zakład Ubezpieczeń Społecznych) - wyjaśniał w poniedziałek premier Mateusz Morawiecki.
Domyślne ma być przekazanie pieniędzy do IKE, a transfer środków do ZUS będzie wymagał specjalnej deklaracji.
Kluczowa dla wyboru jest kwestia opłaty przekształceniowej - jeśli pracownik chce, żeby jego środki trafiły do IKE, straci 15 proc. wartości środków zgromadzonych wcześniej na rachunku OFE. (Opłaty przekształceniowej nie ma w przypadku przekazania pieniędzy do ZUS). Dlaczego? Oto jak tłumaczył to premier Mateusz Morawiecki:
- W momencie przekazania do IKE będzie zastosowana opłata przekształceniowa, by była zachowana sprawiedliwość. Jeżeli są wypłacane środki przez ZUS, dzisiejsze emerytury, one są obciążone 18-proc. podatkiem, a dla niektórych 32 proc. (...) Bez opłaty przekształceniowej środki z IKE (nie podlegające opodatkowaniu - red.) byłyby uprzywilejowane - mówił w poniedziałek.
Kontrowersyjna opłata
Opłata przekształceniowa może być jednym ze sposobów rządu na sięgnięcie po część środków zebranych w poczet przyszłych emerytur. Gdyby całość środków z OFE trafiła do IKE (162,3 mld zł), rząd zyskałby z tytułu opłaty przekształceniowej ponad 24 mld złotych. Teraz, a nie za kilka lat, kiedy fiskus będzie pobierał podatek od emerytur. 24 miliardy to więcej niż roczny koszt utrzymania programu Rodzina 500 plus w obecnej wersji.
Według Piotra Ostrowskiego z Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych, który był w poniedziałek gościem TVN24 BiS, "najprawdopodobniej rząd potrzebuje silnego zastrzyku finansowego do zrealizowania tak zwanej piątki Kaczyńskiego, stąd pojawił się pomysł, aby wziąć 15 procent".
- Zakładając, że zostaniemy w IKE, czyli z tymi środkami nie będziemy nic kombinować, to dzisiaj stracimy 15 proc. To jest ta zła informacja, to jest zabranie nam tych pieniędzy. (...) Dzisiaj mam zapłacić podatek, który normalnie płaciłbym dopiero jak będę na emeryturze – mówił ekonomista Marek Zuber.
Innego zdania jest jednak ekspert Konfederacji Lewiatan Jeremi Mordasewicz. - Co do podatku, inaczej zwanego opłatą, akurat uważam, że to jest uczciwe. (...) To jest w zasadzie dla ubezpieczonych (przyszłych emerytów - red.) neutralne – ocenił w programie "Bilans" w TVN24 BiS.
ZUS czy IKE?
Indywidualne Konta Emerytalne istnieją już dziś - to jeden z elementów, obok Indywidualnych Kont Zabezpieczenia Emerytalnego i Pracowniczych Programów Emerytalnych, trzeciego filara systemu emerytalnego (pierwszy to ZUS, drugi - OFE). Obecnie konta IKE ma niemal milion Polaków.
Z rządowej prezentacji wynika, że nowych rachunków nie trzeba będzie zakładać. W Indywidualne Konta Emerytalne zostaną z automatu przekształcone na początku 2020 roku dotychczasowe Otwarte Fundusze Emerytalne.
Jeśli zdecydujemy się nie składać żadnych deklaracji, nasze środki zostaną ulokowane w IKE. To będzie oznaczało, że będą inwestowane (na przykład w akcje), od zarządzania najprawdopodobniej będzie pobierana opłata, a jeśli osiągniemy wiek emerytalny, będziemy mogli je wypłacić - w ratach lub jednorazowo. Środki z IKE mają być też dziedziczone.
Środki z OFE będzie można wypłacić jednorazowo lub w ratach - po osiągnięciu wieku emerytalnego. pic.twitter.com/ZmucsV4F1Y
— Kancelaria Premiera (@PremierRP) 15 kwietnia 2019
W przypadku ZUS kwestia dziedziczenia zależy od tego, czy środki trafią na indywidualne konta ubezpieczonych czy subkonta w ZUS. W pierwszym przypadku nie podlegają dziedziczeniu, w drugim - tak. Oba konta różnią się też sposobem waloryzacji składek.
Co wybiorą Polacy?
Za sprawą zmian zapowiedzianych przez premiera Morawieckiego 15,8 mln Polaków czeka decyzja, co zrobić z pieniędzmi do tej pory ulokowanymi w OFE. Jak zauważył na antenie TVN24BiS główny analityk Xelion Piotr Kuczyński, widać "dużą zachętę, żeby zostawić środki w ZUS". - Jeżeli przekażemy je do IKE, to stracimy 15 proc. – podkreślił.
- Polacy będą musieli podjąć decyzję. Jak znam życie, duża część wybierze bez potrącenia 15 proc., czyli (wybierze – red.) ZUS – podkreślał Piotr Kuczyński. Jego zdaniem w takiej sytuacji budżet zyskałby znacznie więcej niż maksymalne 24 mld z tytułu opłaty przekształceniowej.
Z kolei zdaniem Jeremiego Mordasewicza "jeżeli 80 proc. środków trafia tak czy inaczej do ZUS-u, nie mam na to wpływu, to chciałbym, żeby chociaż 20 proc. moich środków trafiało za pośrednictwem funduszy inwestycyjnych do gospodarki, tam było inwestowane". Jak wyjaśnił, chodzi o "dywersyfikację ryzyka" dotyczącego wypłaty emerytur.
Co się stanie z naszą składką?
Jeśli ogłoszone w poniedziałek zmiany wejdą w życie, będą dotyczyć także płaconej przez nas co miesiąc składki emerytalnej. Obecnie na emeryturę odkładamy 19,52 proc. naszego wynagrodzenia brutto. Przy czym z pensji, którą widzimy na umowie, odprowadzane jest 9,76 proc, druga połowa to koszt pracodawcy. W przypadku umowy o pracę z pensją na poziomie 5 tys. zł, nasza składa emerytalna to 976 zł (2 x 488 zł).
W zdecydowanej większości lub nawet w całości ta kwota trafia do ZUS. Do OFE jest przekazywane jedynie 2,92 proc. wynagrodzenia brutto i to pod warunkiem, że chęć pozostania w OFE dodatkowo zadeklarowaliśmy w 2014 roku (kiedy rząd Donalda Tuska przeprowadzał umorzenie obligacji znajdujących się w posiadaniu Otwartych Funduszy Emerytalnych).
Co się stanie z naszymi składkami emerytalnymi, które będziemy płacić po likwidacji OFE w przyszłym roku? W całości trafią do ZUS.
Autor: mp / Źródło: tvn24bis, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock