Miałem najpiękniejszy miesiąc miodowy w tym kraju, najpopularniejsze wesele w Europie w ostatnim czasie - ironizował w rozmowie z dziennikarzami były wiceminister rolnictwa Norbert Kaczmarczyk. Odniósł się do informacji jakoby miał objąć funkcję w trzech komisjach oraz do kontrowersji związanych ze swoim prezentem ślubnym i działką brata.
Były wiceminister odniósł się do pogłosek jakoby miał objąć funkcję w trzech komisjach, w tym Komisji do spraw Kontroli Państwowej. - Komisje przydziela klub parlamentarny, w tym przypadku jest to pytanie do klubu parlamentarnego Prawo i Sprawiedliwość, jeżeli chodzi o przydział do komisji. Są to komisje, które w żaden sposób nie wpływają na moje uposażenie poselskie. Obowiązkiem posła według ustawy jest praca w komisjach. To jest decyzja klubu parlamentarnego - powiedział.
- W sprawie komisji: moim marzeniem zawsze było, jest praca dla polskiego rolnictwa. Jako parlamentarzysta chciałbym pracować w komisji rolnictwa. W tym momencie zapadła taka decyzja. Mam nadzieję, że w przyszłości będę mógł pracować w komisji rolnictwa - dodał.
Straty brata Kaczmarczyka
Dziennikarze prosili też Kaczmarczyka o ustosunkowanie się do informacji według których jego brat, Konrad Kaczmarczyk, zgłosił urzędnikom, że w wyniku gradobicia ucierpiała jego uprawa soi. Specjalna komisja miała jednak stwierdzić, że szkód nie było.
- Wiele z tych spraw związanych z pytaniami mediów wyjaśniał pan (wice)premier Henryk Kowalczyk. Wyjaśniał tę sprawę również pan (wice)minister (rolnictwa) Rafał Romanowski. (…) Jeżeli pan premier Kowalczyk wydał dyspozycję, by skontrolować sprawę. Pan minister Rafał Romanowski nadzorujący Krajowym Ośrodkiem Wsparcia Rolnictwa stwierdził, że cała procedura była legalna, tak jak w przypadku również ciągnika rolniczego, który został w pewien sposób określony jako coś nielegalnego. Wszystkie procedury zostały sprawdzone - tłumaczył.
"Zdecydujcie się, ile mam pieniędzy"
Polityk mówił też o swoim prezencie ślubnym - ciągniku wartym 1,5 miliona złotych. Przez kontrowersje z nim związane Kaczmarczyk został zdymisjonowany z funkcji wiceministra. - Ciągnik należy do mojego brata. (…) Jest to wielopokoleniowa rodzina, mieszkamy w jednym domu. Pod tym adresem są trzy numery gospodarstw. Jeżeli brat kupuje traktor rolniczy, to jest to dla niego i całej rodziny wydarzenie. Chciał po prostu pokazać go - powiedział.
Dodał: "to jest mój brat, mój brat nie jest osobą publiczną". - Mieszkamy w jednym domu, pod jednym adresem, natomiast każdy z nas prowadzi odrębne gospodarstwo, więc nie jest upoważniony do tego, by przedstawiać państwu fakturę zakupu - mówił.
- Nie uczestniczyłem w reklamie amerykańskiej firmy, nie udzielałem żadnej zgody marketingowej na reklamowanie maszyn rolniczych firmy, jeżeli firma to zrobiła, to jest mi przykro - powiedział. Dodał, że być może wystąpi do sądu "aby materiał został zdjęty i firma się nim nie reklamowała". Deklarował również, że firma nie dała jego bratu upustu na ciągnik - W żadnym wypadku nie, było to sprawdzane przez CBA - podkreślał. Zaznaczył, że wie, ile kosztowała maszyna, ale nie może podać jej ceny. - Zapytam mojego brata, czy mogę wykorzystać informacje związane z prowadzeniem przez niego gospodarstwa, jeżeli wyrazi taką zgodę, to do państwa wyjdę i przedstawię ten dokument - deklarował.
Kaczmarczyk odniósł się też do informacji, według których jego stan konta jest aż sześciokrotnie wyższy niż w momencie, w którym zostawał posłem obecnej kadencji. Podkreślał, że "jeszcze trzy tygodnie temu mówiliście, że jestem biedakiem, który sprawił sobie traktor, ziemię i gradobicie". - A już teraz, po całej tej aferze i moim odwołaniu mówicie, że mam 220 tysięcy (złotych). Zdecydujcie się państwo, ile mam pieniędzy, czytajcie oświadczenia (majątkowe) rzetelnie. Miałem na ostatni rok 220 tysięcy złotych oszczędności, pięć tysięcy (złotych) dochodu z gospodarstwa, ale 26 tysięcy (złotych) również z dopłat. Dopłaty nie są dochodem i zmanipulowaliście (informacje) państwo niestety - stwierdził.
Kaczmarczyk oskarża dziennikarzy
- Podczas mojej pracy parlamentarzysty, w tym momencie, kiedy będę pracował rzetelnie, tak jak starałem się przez siedem lat, przez ostatnie dwie kadencje pracować, będę się starał udowodnić to, że media w sposób krzywdzący dla członka rządu nie mogą odwoływać (wiceministra) - powiedział.
- Uważam, że w wielu przypadkach media nie są czwartą, a pierwszą władzą. Państwu gratuluję skuteczności, bo w wielu przypadkach państwo osądzili mnie i moją rodzinę (..) W sytuacji, w której widziałem co się dzieje, jako polityk, który w wielu przypadkach jest politykiem, na pewno nie w sytuacji takiej, jak widzimy ministrów konstytucyjnych, najpopularniejszych polityków, dziwnie jest, że Kaczmarczyk na popularnych portalach ma pięć newsów, w sytuacji wielkiego kryzysu energetycznego, wojny na Ukrainie - mówił.
Wiceminister o swojej rodzinie
- Poczułem, że moja rodzina odbiera to bardzo osobiście, że to w nią uderza, uderza to w moją żonę. Wiele osób niekoniecznie chciałoby kontynuować związek z taką osobą. Przed ślubem nie byłem tak zwanym aferzystą trzech afer: traktorowej, gruntowej i gradowej. (..) Mam wspaniałą kobietę, która potrafiła wytrzymać taką sytuację - stwierdził.
- Nikt z mojej rodziny, przez siedem lat, kiedy jestem w polityce, nie zasiadał w żadnej spółce Skarbu Państwa. Wszystkie pieniądze, jakie otrzymałem z polityki, to pensja parlamentarzysty i wiceministra, to jest praca - podkreślał.
Źródło: TVN24 Biznes