W piątek liczba pasażerów obsłużonych w warszawskim porcie lotniczym przekroczy 10 mln. Choć z Chopina startuje coraz mniej tanich linii to port ma coraz więcej pasażerów. Warszawski port chce się rozbudowywać i co roku zwiększać liczbę pasażerów o 5-6 proc.
Jak mówi dyrektor lotniska Michał Kaczmarzyk, jeszcze kilka miesięcy temu nikt nie podziewał się takiego wyniku. - Rok temu przez Lotnisko Chopina przewinęło się 10,6 mln pasażerów i był on pod tym względem wyjątkowy z powodu zamknięcia lotniska w Modlinie. W tym roku spodziewaliśmy się nieco ponad 9 mln po tym, gdy Ryanair wrócił do Modlina. Okazało się jednak, że wynik będzie lepszy - 10-milionowy pasażer przyleci do nas dziś z Doha liniami Qatar Airways - podkreślił Kaczmarzyk.
Pęknie 11 mln?
Jak dodał, na koniec roku liczba pasażerów powinna osiągnąć 10,5 mln. Jako przyczyny takiego wyniku dyrektor wymienia rozwój linii lotniczych operujących z warszawskiego portu. - LOT mimo ograniczeń związanych z programem restrukturyzacji zwiększył oferowanie na 18 trasach europejskich. WizzAir zwiększa liczbę tras i samolotów w swojej bazie w Warszawie. Znacznie wzrósł też ruch czarterowy, o 18 proc. w porównaniu do ubiegłego roku. Nie było żadnych nadzwyczajnych sytuacji w Egipcie, czy Tunezji i biura podróży zrealizowały wszystkie loty, które zaplanowały - zauważył. Kaczmarzyk spodziewa się, że w przyszłym roku liczba pasażerów na lotnisku przekroczy 11 mln.
Do 2040 r. warszawski port chce jednak zwiększyć liczbę pasażerów do 22-25 mln. Taki plan zawarty jest w niedawno przyjętym Planie Generalnym. - Zwiększenie przepustowości lotniska do takiego ruchu wymagać będzie stosunkowo niedużych inwestycji. Na pewno chcemy rozbudować nasz terminal i dobudować dodatkowe rękawy dla samolotów szerokokadłubowych, chcemy też zwiększyć liczbę stanowisk postojowych dla samolotów i rozbudować infrastrukturę cargo. Musimy także zmienić układ komunikacyjny przed terminalem. Chcemy to zrobić w ciągu 5 lat i wydamy na to ok. 250 - 300 mln zł. Potem port będzie się stabilnie rozwijał, zwiększając liczbę pasażerów o kilka procent rocznie - powiedział dyrektor.
Walka o pozycję
Dodał, że obecnie lotnisko ma siedem stanowisk dla samolotów szerokokadłubowych, a to za mało. - Korzystają z nich Dreamlinery LOT-u i Boeingi 777 linii Emirates. Zdarzają się także pojedyncze przyloty innych linii. Zakładając, że Lotnisko Chopina będzie zwiększać swoje znaczenie, jako hub przesiadkowy, musimy też zwiększyć liczbę stanowisk postojowych dla dużych samolotów - podkreślił. Jak zaznaczył port liczy, iż w przyszłym roku pojawia się nowe połączenia z lotniska, związane z spadającymi cenami ropy, które przełożą się na niższe ceny paliwa lotniczego.
Kaczmarzyk poinformował, że konkurentami Lotniska Chopina są m.in lotniska w Pradze, Wiedniu, Budapeszcie. To z tymi portami Warszawa rywalizuje o pozycję regionalnego hubu.
- W Polsce tzw. wskaźnik mobilności obywatela jest bardzo niski w porównaniu do krajów tzw. starej Unii Europejskiej. Więc na pewno u nas ten rynek będzie się naturalnie rozwijał szybciej. Nie można się jednak rozwijać bez posiadania jednego lub dwóch hubowych przewoźników, którzy zapewnią nam 50-60 proc. ruchu pasażerskiego. Mamy LOT i WizzAir. Na pewno będziemy nadal atrakcyjni dla takich linii, jak Lufthansa, jak AirFrance z KLM, czy dla przewoźników bliskowschodnich - podkreślił.
Autor: tol / Źródło: PAP