Jak nie wiadomo o co chodzi, to z reguły chodzi o pieniądze - powiedział w programie "Bilans" Paweł Kunz z fly4free.pl, komentując zmianę polityki dotyczącej bagażu wśród tanich linii lotniczych.
Od 1 listopada pasażerowie Wizz Air będą mogli zabrać ze sobą na pokład tylko jeden bezpłatny, mały bagaż podręczny. Zmiany dotyczą osób, które nie mają wykupionej usługi Wizz Priority. Jak czytamy na stronie przewoźnika, maksymalne wymiary bagażu podręcznego to 40 x 30 x 20 cm.
Wcześniej na zmiany w zasadach przewozu bagaży zdecydowały się także linie lotnicze Ryanair. Od 1 listopada pasażerowie irlandzkiego przewoźnika będą mogli zabrać na pokład jedynie niewielką torbę lub plecak, czyli mały bagaż podręczny. Będzie on musiał zmieścić się pod fotelem. Jego wymiary nie mogą przekraczać 40 x 20 x 25 cm.
Chodzi o zarobek
Zmiany w polityce bagażowej wywołały oburzenie wśród wielu klientów tanich linii lotniczych bowiem ci, którzy będą chcieli mieć przy sobie większy bagaż podręczny, będą musieli za niego dopłacić. Ryanair tłumaczy swoją decyzję tym, że coraz więcej osób wnosi na pokład większe bagaże, co powoduje coraz większe opóźnienia. Potrzeba bowiem więcej czasu na zapakowanie walizek czy plecaków do bagażowych schowków.
- Jak nie wiadomo o co chodzi, to z reguły chodzi o pieniądze - powiedział Paweł Kunz z fly4free.pl. - Przedstawiciele zarówno Ryanaira jak i linii Wizz Air tłumaczą wprawdzie, że jest to spowodowane troską o dobro podróżnych oraz tym, żeby opóźnienia, wynikające z załadowania wszystkich bagaży podręcznych na pokładzie samolotu, były jak najmniejsze. Ale w tle rozwija się zupełnie inny scenariusz. Pasażer, który będzie chciał wziąć na pokład duży bagaż podręczny, będzie musiał za niego po prostu zapłacić - dodał. Gość programu "Bilans" zauważył też, że pojemność zarówno luku bagażowego jak i miejsca w środku samolotu nie zmieniła się w ciągu ostatnich trzech, czterech lat. - Zmiany, które nastąpiły i następują cały czas ze strony tanich linii lotniczych mają na celu zarabianie pieniędzy - mówił. Kunz zwrócił uwagę, że proces umieszczenia bagażu podręcznego w luku bagażowym wydłużył się, ponieważ sporo podróżnych przestała latać z bagażem rejestrowanym.
- Doszli do wniosku, że nie warto płacić za duży bagaż, ważący 20 kilogramów skoro na szybki wypad weekendowy do Londynu, Paryża czy Barcelony można spakować się w mniejszą walizkę kabinową. Efekt jest taki, że niestety często obserwujemy sytuację, w której ponad stu pasażerów próbuje jednocześnie umieścić swój bagaż nad fotelami, co powoduje wspomniane opóźnienie - wyjaśniał.
Bilet za darmo?
Kunz stwierdził, że linie osiągają coraz większe przychody ze źródeł innych niż sprzedaż biletów. - Włodarze tanich linii lotniczych otwarcie mówią, że być może w niedalekiej przyszłości cena biletu spadnie do zera, on po prostu będzie bezpłatny - powiedział. - Pasażer, który będzie chciał wziąć na pokład większą walizkę, który będzie chciał kupić coś na lotnisku lub zjeść coś podczas podróży będzie niejako zmuszony zapłacić za te rzeczy. Co za tym idzie, zasili kasę danej linii lotniczej - dodał.
Autor: tol / Źródło: TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock