Nie przeszkadza mi, że prezes dużej firmy zarabia 300 razy więcej niż ja. Ale zacznie mi to przeszkadzać, gdy się okaże, że dzieci prezesów mają lepsze wyniki w nauce niż dzieci moje i innych ludzi przeciętnie zamożnych – i gdy ta różnica będzie dramatycznie duża. A taki scenariusz w niektórych miejscach zaczyna się realizować. To moim zdaniem jest największe zagrożenie wynikające z rosnącej przepaści między bogatymi a resztą świata - pisze dziennikarz TVN24 BiŚ Jan Niedziałek.
30 lat temu 80 procent Chińczyków żyło w nędzy tzn. za maksymalnie 1,25 dolara dziennie. Teraz to około 20 procent. Z drugiej strony, w Ameryce 30 lat temu prezes dużej firmy zarabiał 42 razy więcej niż robotnik, a teraz 340 razy więcej. 1 procent Amerykanów ma w swoich rękach 2/3 całego majątku USA, czyli mała grupka posiada więcej niż 90 społeczeństwa.
Bardzo skomplikowany temat nierówności stał się ostatnio równie popularny, jak białe skarpetki do garnituru w latach 90., a obecnie noszenie czerwonych spodni przez mężczyzn.
A propos czerwieni - modny zrobił się nawet Marks: jego powrót ogłosili znani dziennikarze i komentatorzy, w księgarniach natrafiłem na Główne nurty marksizmu Kołakowskiego a mój kolega z pracy stwierdził, że Marks był genialnym ekonomistą.
Nie rozumiem tego podziwu. Marks 20 długich lat prześlęczał w British Museum, żeby udowodnić, że kapitalizm musi upaść i nie znalazł dowodu na tę tezę, a historia też nie potoczyła się po jego myśli. Z punktu widzenia marksizmu, coś poszło nie tak. Z całego pisania Marksa aktualna wydaje się teoria niedostatecznej konsumpcji, tyle że o tym więcej pisali inni - np. Róża Luksmeburg oraz Keynes.
Stagnacja albo spadek konsumpcji to podstawowy problem wnikający z rozwarstwienia społecznego - bogaci, którzy są jedyną grupą, która ma coraz więcej pieniędzy, nie zwiększają konsumpcji, bo nie są w stanie już więcej konsumować, a biedniejsi też tego nie robią, bo ich dochody nie rosną. Rafał Hirsch pisze o tym m.in. tu.
Czyli rozwarstwienie społeczne jest zabójcze dla gospodarki.
Tyle, że niektórzy uważają, że to rozwarstwienie maleje. Wskaźnik Giniego mierzący nierówność na świecie w latach 2002-2008 spadł. W Polsce też (tu dane dotyczą lat 2007 - 2011).
Poza tym główne pomysły na zmniejszenie nierówności polegają na tym by ściąć czubek piramidy czyli np. nałożyć podatek na najbogatszych - wprowadzić podatek od transakcji finansowych albo wyższy podatek od towarów luksusowych.
Nie wiem, czy to słuszne, trzeba by za każdym razem dokładnie to policzyć. Ważniejsze jest coś innego: równość szans. Tymczasem, jak czytam w prasie, w Stanach Zjednoczonych różnica w wynikach testów szkolnych między dziećmi z bogatych i biednych domów jest teraz o 30-40 procent większa niż 25 lat temu - oczywiście na niekorzyść biednych. I tu tkwi problem do rozwiązania – jak sprawić, żeby niska pozycja społeczna i ekonomiczna nie stawała się dziedziczonym z pokolenia na pokolenie przekleństwem.
Źródła: M. Jacques: When China Rules The World, M. Sandel: Justice. What's the right thing to do, R. Skidelsky: How Much is Enough? Money and the Good Life, "Financial Times"
Autor: Jan Niedziałek / Źródło: TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: David Iliff (CC-BY-SA)