Okazuje się, że te szalone 60 procentowe przeceny podczas Black Friday to jest naprawdę ułuda - powiedziała na antenie TVN24 adwokatka Eliza Kuna. Od 28 maja obowiązuje tzw. dyrektywa Omnibus, która ma wzmocnić ochronę konsumentów przed nieuczciwymi praktykami handlowymi. Chodzi m.in. o fałszywe przeceny, kiedy sklep najpierw podwyższa ceny, by następnie je obniżyć do pierwotnego poziomu, promując ten zabieg jako znaczącą obniżkę. Polski projekt przepisów implementujących Omnibusa do krajowego prawa wciąż jest na etapie prac rządowych.
O nowych przepisach informowaliśmy w magazynie "Polska i Świat". Według nowych przepisów obok promocyjnej ceny, ma się znaleźć informacja o cenie - sprzed miesiąca. Nowa dyrektywa ma chronić klientów, ale nie wszystkich, bo Polska nie zdążyła z wdrożeniem przepisów.
- Przedsiębiorcy stosują coraz to nowsze triki, aby zachęcić nas do tej konsumpcji. Nie tylko przeceny, obniżki, rabaty, różne dni promocyjne, do których pretekstem może stać się każde święto, nie tylko Black Friday, Cyber Monday. Ustawodawca unijny chce nad tym zapanować - powiedziała na antenie TVN24 Eliza Kuna.
Dodała, że "okazuje się, że te szalone 60-procentowe przeceny podczas Black Friday to jest naprawdę ułuda". - Ten towar najpierw przez cały październik drożał stopniowo, aby móc ogłosić w ten słynny Czarny Piątek, że już jest przeceniony na 70 proc. To jest tajemnica poliszynela, że wszyscy sprzedawcy, szczególnie firmy ubraniowe, robią to bardzo często - mówiła.
- Od wczoraj we wszystkich państwach Unii Europejskiej obowiązuje dyrektywa unijna (dotycząca ochrony praw konsumenta - red.), która już od półtora roku jest dyskutowana i omawiana. Państwa członkowskie miały blisko rok, aby taką dyrektywę zaimplementować, czyli wprowadzić do porządku prawnego. Polska niestety nie zdążyła z tymi przepisami – ani z nowelizacją ustawy o ochronie praw konsumentów, ani innych ustaw, choć projekt leży na tapecie od blisko roku, zgłoszony przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów - tłumaczyła ekspertka.
Prawniczka zwróciła uwagę, że nieuczciwy przedsiębiorca może wciąż zostać ukarany. - Projekt leży na tapecie od blisko roku (...). Mamy sytuację taką - jest dyrektywa, która obowiązuje, ale nie mamy przepisów krajowych. Co ma zrobić konsument w takiej sytuacji? W wyjątkowych sytuacjach może bezpośrednio powołać się na dyrektywę i z tą sytuacją mamy do czynienia dzisiaj. Przepisy dyrektywy jasno mówią, że w przypadku takich oszustw jest to karalne, jest to karalne i powinny być wprowadzone odpowiednie sankcje na drodze postępowania cywilnego, a polski ustawodawca jeszcze tego nie wprowadził - mówiła.
- Jeśli przedsiębiorca nie poda informacji, jaka była cena tego produktu przed 30 dniami to takie działanie będzie uznawane za wprowadzenie konsumentów w błąd i może skutkować karą finansową do 20 tys. zł, a jeśli zdarzy się to trzykrotnie w ciągu 12 miesięcy - do 40 tys. zł. Może to dotyczyć dużego przedsiębiorcy, wielkiej korporacji, wtedy UOKiK mógłby to uznać, że są to niedozwolone praktyki rynkowe. Kara może wynieść nawet 10 proc. obrotów, ale nie więcej niż 2 mln złotych. Mimo obowiązywania dyrektywy sankcje mogą więc zaistnieć - tłumaczyła adwokata.
Poza fałszywymi przecenami, producenci nie będą mogli również różnicować składu produktów na poszczególne rynki bez jasnej informacji dla konsumenta o tych praktykach. Wprowadzenie na rynek produktów podwójnej jakości może zostać potraktowane jako nieuczciwa praktyka handlowa, za którą przedsiębiorcy grozi kara nawet do 10 proc. rocznych obrotów.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock