Od lipca obowiązują nowe przepisy dotyczące osób sprzedających na platformach internetowych, takich jak Vinted, OLX czy Allegro. Informacje o wprowadzeniu nowych przepisów wywołały popłoch w sieci. Zapytaliśmy Ministerstwo Finansów i ekspertów podatkowych o to, jakie dokładnie konsekwencje będą miały nowe przepisy dla użytkowników tak zwanych platform marketplace.
Od lipca obowiązuje nowelizacja ustawy o wymianie informacji podatkowych z innymi państwami oraz niektórych innych ustaw. To implementacja unijnej dyrektywy DAC7, która nakłada na platformy cyfrowe obowiązek raportowania na temat sprzedawców działających z pomocą tych platform. Dane te mają być później przekazywane do organów skarbowych.
Kto znajdzie się pod lupą fiskusa
Informacje o wprowadzeniu nowych przepisów wywołały popłoch w sieci. Część z osób sprzedających okazyjnie na platformach takie rzeczy, jak na przykład używane ubrania, zaczęła martwić się, czy nie dostanie zaraz wezwania do zapłacenia podatku lub zarejestrowania działalności gospodarczej od skarbówki.
Jak jednak uspokaja w korespondencji z sekcją biznesową tvn24.pl Ministerstwo Finansów, "wdrażane przepisy nie wprowadzają żadnych zmian w zasadach opodatkowania sprzedaży prywatnych rzeczy używanych przez co najmniej 6 miesięcy".
Resort dodaje, że "samo ogłoszenie o sprzedaży, czy pojedyncza transakcja nie powodują automatycznego wszczęcia czynności sprawdzających lub kontroli". "KAS (Krajowa Administracja Skarbowa - red.) co do zasady, nie inicjuje analiz dotyczących osób sprzedających pojedyncze sztuki używanych rzeczy poprzez portale internetowe. Okazjonalna sprzedaż, np. ubranka po dzieciach nie jest obiektem zainteresowania urzędu skarbowego" - czytamy.
Obowiązek raportowania nie obejmuje bowiem wszystkich sprzedających na tak zwanych platformach marketplace, ale tylko i wyłącznie tych, którzy spełnią określone warunki. Dokładniej chodzi o sprzedawców, którzy dokonają 30 transakcji dotyczących towarów, lub których dochód z tego tytułu przekroczył równowartość 2 tys. euro w ciągu roku (według obecnego kursu 8559 złotych).
Dane trafią do urzędów skarbowych w postaci zbiorczej, elektronicznej informacji na temat sprzedawcy lub sprzedawców. "KAS będzie analizował przekazywane przez platformy coroczne informacje i zestawiał z zadeklarowanymi przychodami" - wyjaśnia resort.
Obecnie KAS nie zamierza szczególnie upominać osób handlujących na platformach sprzedażowych, wobec których zachodzi podejrzenie o prowadzenie działalności nierejestrowanej. "Obecnie KAS nie planuje wysyłania pism do sprzedających, co do których zachodzą podejrzenia o prowadzenie działalności w tzw. szarej strefie" - czytamy.
Sam resort przyznaje, że przez wejście w życie przepisów "może nastąpić wzrost liczby zarejestrowanych podmiotów gospodarczych". "Jednak nie mamy żadnych danych ani szacunków w tym zakresie" - dodają przedstawiciele ministerstwa.
Co z podatkiem?
W praktyce to, że nasze dane trafią do skarbówki nie oznacza jeszcze wcale, że będziemy musieli zapłacić podatek.
- Musimy odróżnić obowiązki raportowe od obowiązku płacenia podatku. Ta dyrektywa nie wprowadza nowych podatków dla handlujących w internecie, ale wprowadza obowiązki sprawozdawcze, to są obowiązki po stronie operatorów platform internetowych. Platformy będą raportować tylko i wyłącznie dane sprzedawców, nie kupujących, to też warto podkreślić - mówi w rozmowie z sekcją biznesową tvn24.pl Magdalena Jaworska, doradczyni podatkowa, partnerka w firmie doradczej Quidea.
Także Konrad Turzyński z kancelarii Kolibski, Nikończyk, Dec i Partnerzy tonuje nastroje. - Sam raport nie równa się podatek. Moim zdaniem w tych raportowaniu będzie wiele informacji, które gdzieś na koniec dnia fiskus uzna za nieprzydatne, bo one będą dotyczyły osób, które faktycznie ten handel prowadzą na użytek prywatny i w niewielkiej skali - twierdzi.
- Po stronie fiskusa będzie leżała bardzo duża trudność i konieczność odfiltrowania danych z tych raportów, które są przydatne, od tych, które są na granicy dopuszczalnych limitów, a zajmowanie się nimi byłoby, że tak powiem, stratą czasu. Podejrzewam, że w pierwszej kolejności zajmie się tymi podatnikami, którym wykaże się sprzedaż przekraczającą 20,30 tysięcy euro, a nie mniejszymi sprzedawcami - podkreśla.
Zaznacza także, że same limity dotyczące działalności nierejestrowanej są wyższe niż wymogi ze wspomnianej dyrektywy. Od lipca miesięczny limit przychodów, do osiągnięcia których nie trzeba zakładać działalności gospodarczej, wynosi 3225 zł.
Ryzyko zablokowania
Nowe przepisy wymuszą jednak na sprzedających większą współpracę z platformami. Ci, którzy nie wywiążą się z obowiązku, będą mogli mieć nawet zablokowaną możliwość prowadzenia sprzedaży.
W rozmowie z tvn24.pl Magdalena Jaworska przyznaje, że choć obowiązki związane z przekazaniem danych są po stronie platform, to są one jednak zobowiązane uzyskać je od sprzedawców. - Taki sprzedawca może zostać wezwany przez platformę do podania tych danych, ewentualnie uzupełnienia, żeby platformy mogły wypełnić swoje obowiązki. Jeżeli sprzedawca nie przekaże odpowiednich danych platformie, to dopiero wtedy dyrektywa i ustawa ją wdrażająca przewidują sankcje w stosunku do sprzedawcy, takie jak blokada rachunku do rozliczeń, bądź zablokowanie możliwości sprzedażowych na platformie - mówi.
Podkreśla jednak, że "sprzedawca, który współpracuje z platformą będzie jednak mógł nadal wykonywać działalność sprzedażową bez tych negatywnych konsekwencji".
Na działania fiskusa jeszcze poczekamy
Efektów wdrożenia dyrektywy, a przynajmniej tych skutkujących konsekwencjami, jak kary i postępowania, nie zobaczymy raczej w tym roku.
Magdalena Jaworska podkreśla, że "to nie jest raportowanie w czasie rzeczywistym". - Pierwsze raportowania mamy dość niefortunne, bo ono obejmuje nie tylko bieżący rok, ale też dotyczy transakcji z roku 2023. Także pierwsze raportowania za poprzedni rok i aktualny będą dokonywane w przyszłym roku. One będą spływać do urzędu po zamknięciu okresu sprawozdawczego rocznego, także po dość znacznym czasie od transakcji sprzedaży - tłumaczy ekspertka.
Zwraca jednak uwagę, że "musimy pamiętać, że organy podatkowe mogę weryfikować rozliczenia również wsteczne, co do zasady obowiązuje 5 letni okres na przedawnienie podatkowe, więc urząd ma jeszcze czas na przeanalizowanie tych danych".
- Gdy fiskus dostanie te dane, to później musi to opracować, później musi wdrożyć pewną procedurę. Nie ma takiej praktyki, że fiskus coś na bieżąco robi, raczej dzieje się to z opóźnieniem, mniejszym, większym. Przykładowo, najbardziej aktualna sprawa, którą obecnie prowadzę jest z 2021 roku, dotyczy ona co prawda zupełnie innej tematyki, ale obrazuje to, ile trwają postępowania w organach skarbowych - komentuje z kolei Konrad Turzyński.
Warto być przygotowanym
Mimo że ustawa nie ma tak restrykcyjnych konsekwencji dla podatników, jak mogłoby się wydawać, to zawsze lepiej przygotować się na ewentualną konfrontację z urzędnikiem skarbówki.
- Asekuracyjnie działając, lepiej dowody, dokumenty wskazujące na rodzaj sprzedaży prowadzonej w internecie mieć. Warto więc mieć uzasadnienie prowadzonej działalności niebiznesowej, skąd dany towar był, że pochodził z użytku prywatnego. Mogą być one pomocne na wypadek potencjalnej rozmowy z fiskusem - mówi Magdalena Jaworska.
Konrad Turzyński natomiast podkreśla, w przypadku transakcji internetowych, to strona kosztowa może okazać się szczególnie problematyczna. - Fiskus zazwyczaj ma taką metodą, że nie bawi się w detale. Jeżeli podatnik nie jest w stanie przedstawić kosztów, tej drugiej strony prowadzenia działalności, to fiskus ustala, że podatnik tego nie udowodnił, i traktuje tę stronę przychodową jako wyłączną podstawę do ustalenia podatku - zwraca uwagę.
Dodaje, że część przychodowa będzie zautomatyzowana, a wiedza o kosztach jest jedyną, którą posiadamy tylko my. - To ma wpływ na podatek, który płacimy, "od górki", od dochodu. To jest kluczowe dla ustalenia podstawy opodatkowania - mówi.
Przełomu w walce z szarą strefą nie będzie
Głównym celem, który przyświeca ustawodawcy, jest walka z szafą strefą w internecie. Nowe regulacje mogą to zadanie ułatwić, ale na pewno nie wykluczą zjawiska.
- Te przepisy nie są remedium na całą szarą strefę. Mamy też marketplace'y, w których zamieszcza się tylko ogłoszenia, a sam portal nie pośredniczy w zawieraniu transakcji - zwraca uwagę Konrad Turzyński.
Dodaje, że "takie portale nie raportują w żaden sposób ogłoszeń". - Jest więc też tutaj niestety na pewno pewne pole dla osób, które nieuczciwie rozliczają się z fiskusem - podsumowuje.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Adobe Stock