Rząd przyjął projekt budżetu na 2026 rok. - Żyjąc w realiach tak dużego deficytu, nie mamy specjalnie marginesu na niepowodzenia, które nie zawsze od nas zależą - stwierdził w TVN24 doktor Przemysław Kwiecień, główny ekonomista XTB. Łukasz Wilkowicz z "Dziennika Gazety Prawnej" dodał, że "bardziej martwi długi termin" i to, że "punkt odniesienia, od którego ten deficyt miałby się obniżać, jest stale przesuwany".
Minister finansów Andrzej Domański przekazał, że zgodnie z przyjętym przez rząd projektem dochody budżetu w 2026 r. wyniosą ok. 647 mld zł, a wydatki - ok. 918,9 mld zł. Podał także, że deficyt budżetowy w roku 2026 wyniesie ok. 271,7 mld zł, czyli 6,5 proc. PKB.
Czytaj więcej: Rząd przyjął projekt budżetu na 2026 rok
Ekonomista o projekcie budżetu na 2026 rok
- Rośnie skala zadłużenia gospodarki i finansów publicznych - skomentował na antenie TVN24 przyjęty projekt dr Przemysław Kwiecień, główny ekonomista XTB. - Bezpośrednio tego nie odczuwamy oczywiście, więc to jest takie trochę iluzoryczne - dodał.
- W ten czy w inny sposób za to zapłacimy - dodał Kwiecień.
Jego zdaniem "w pewnym momencie tych pieniędzy należy szukać". - Jeśli nie poprzez nowe podatki, to albo poprzez jakieś cięcia wydatków, które na razie stały się takim politycznym tabu w zakresie wydatków socjalnych, bo tu raczej partie się zaczęły prześcigać w tym, kto daje te pieniądze, tworząc taką iluzję, że my coś dostajemy od państwa. Ale finalnie za to płacimy właśnie na przykład wyższymi podatkami - powiedział ekonomista.
Według eksperta "zapłacimy w inny sposób". - Na przykład poprzez to, że nie będzie zwiększania kwoty wolnej od podatku. No bo to też jest podwyżka podatku efektywnie. Bo jeśli mamy inflację, ta kwota wolna w tym wypadku nominalnie jest stała, no to efektywna stawka podatkowa rośnie - wyjaśnił Kwiecień.
Zaznaczył, że ekonomiści nie spodziewali się cięć wydatków. - Ten kierunek był oczekiwany i też chyba nie było jakichś wielkich złudzeń czy oczekiwań w zakresie na przykład większych ograniczeń, czy w ogóle ograniczeń w zakresie polityki socjalnej - powiedział.
Ekspert o planowanym deficycie
- Oby po drodze nie doszło do sytuacji, gdzie zacznie być problem z finansowaniem tego deficytu. Na co nie do końca mamy wpływ, bo to, że dzisiaj w tym sensie jest dobrze, że ceny polskiego długu są stabilne, a wręcz powiedziałbym, że nawet rosły w ostatnim czasie, więc tym samym ten koszt, po którym rząd pożycza, jest na jakimś sensownym poziomie, to też po części jest zależne od tego, co się dzieje na świecie - zaznaczył Kwiecień.
- Żyjąc w realiach tak dużego deficytu, nie mamy specjalnie marginesu na niepowodzenia, które nie zawsze od nas zależą. I faktycznie premier mówi o tym, że to budżet jest na granicy bezpieczeństwa - skwitował Kwiecień.
"To jest coś, co powinno nas najbardziej martwić"
- Mnie bardziej martwi długi termin i najbardziej taka niepokojąca część czy niepokojąca liczba. Tak mi się wydaje, jak i dowiedzieliśmy się dzisiaj, to jest kwestia tego, że deficyt finansów publicznych całych, ten liczony według metodologii unijnej, ma wynieść w przyszłym roku prawie sześćdziesiąt siedem procent PKB - mówił w TVN24 Łukasz Wilkowicz z "Dziennika Gazety Prawnej".
Dodał też: - Jeśli ja dobrze sobie przypominam plan schodzenia z deficytem, o jakim była mowa w zeszłym roku, czy na początku tego roku, to my mieliśmy ledwo przekroczyć sześćdziesiąt procent, a w jakiejś perspektywie on miał się obniżać.
Wyjaśnił, że choć "minister finansów mówi ciągle o tym, że deficyt będzie się obniżał", ale "punkt odniesienia, od którego ten deficyt miałby się obniżać, jest stale przesuwany", czy też "stale te punkty odniesienia są podnoszone".
- Wydaje mi się, że to jest coś, co powinno nas najbardziej martwić, jeśli się zastanawiamy o finansach publicznych w takim szerokim ujęciu, a nie w takim ujęciu, czy dostanę 800 plus albo czy dostanę trzynastą czy czternastą emeryturę - podkreślił Wilkowicz.
Uchwalenie projektu budżetu
Zgodnie z procedurą budżetową przedstawioną na stronie resortu finansów, w sierpniu MF ma opracować i przesłać rządowi wstępny projekt budżetu, a następnie przekazać go do zaopiniowania Radzie Dialogu Społecznego. Na uchwalenie ostatecznego projektu ustawy budżetowej na kolejny rok i przedłożenie go wraz z uzasadnieniem do Sejmu Rada Ministrów ma czas do 30 września br.
Według konstytucji, budżet powinien trafić do prezydenta do podpisu w ciągu 4 miesięcy od dnia przekazania Sejmowi projektu ustawy budżetowej. Jeżeli tak się nie stanie, prezydent może w ciągu 14 dni zarządzić skrócenie kadencji Sejmu. Ustawa zasadnicza przewiduje, że prezydent podpisuje budżet w ciągu 7 dni.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Paweł Supernak