Piotr Węcławik był wicedyrektorem biura administracyjnego w Ministerstwie Zdrowia, który kwitował odbiór części respiratorów od handlarza bronią. Teraz "Gazeta Wyborcza" informuje, że Węcławik w nagrodę nie tylko awansował, ale też dostał ponad pół miliona złotych nagród i dodatków.
"GW" przypomina, że "zakup respiratorów od Andrzeja Izdebskiego, prezesa spółki E&K z Lublina i handlarza bronią z czarnej listy ONZ, należy do najgłośniejszych afer czasów pandemii". Podkreśla też, że "sprawa nadal czeka jednak na rozliczenie", gdyż "Prokuratura Okręgowa w Warszawie najpierw umorzyła śledztwo, a potem, po kolejnych doniesieniach złożonych przez NIK, odmówiła wszczęcia kolejnego postępowania" i "odmówiła też podania uzasadnienia tej decyzji".
Afera z respiratorami
Za aferę dymisjami zapłacili tylko minister Łukasz Szumowski i wiceminister Janusz Cieszyński - pisze "GW" i dodaje: to właśnie ten drugi 14 kwietnia 2020 r., "na polecenie premiera Mateusza Morawieckiego, podpisał kontrakt z Izdebskim, choć ten nigdy wcześniej nie zajmował się sprzętem medycznym".
"Za ponad 1,2 tys. respiratorów (Izdebski) miał otrzymać 44,5 mln euro, czyli ok. 200 mln zł, co oznaczało, że resort zapłaci za aparaty kilka razy więcej od stawek rynkowych. Jeszcze tego samego dnia na polecenie Cieszyńskiego Izdebski otrzymał 36 mln euro zaliczki" - opisuje dziennik.
Wskazuje, że odbiór respiratorów od handlarza bronią "w bazie Agencji Rezerw Materiałowych (obecnie Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych) w Lublińcu kwitował Piotr Węcławik, wówczas wicedyrektor biura administracji w MZ".
"Kłopot w tym, że zamiast wymienionych w umowie 200 chińskich respiratorów Boaray 5000D w cenie 185 tys. zł za sztukę Izdebski dostarczył 50 sztuk aparatów firmy Dräger, które ARM kupowała w tamtym czasie po 75 tys. zł za sztukę. W dodatku respiratory od E&K nie nadawały się do użytku w polskich szpitalach. Nie miały certyfikatów, gwarancji ani nawet kabli i złącz gazowych odpowiadających obowiązującym w UE standardom. Mimo to wicedyrektor Węcławik pokwitował ich odbiór" - podaje "GW".
Nagrody po aferze z respiratorami
"Na informację o zarobkach i nagrodach dla dyrektora od czasu jego udziału w odbiorze respiratorów czekaliśmy trzy tygodnie" - wyjaśnia gazeta.
I dodaje: "choć prosiliśmy o dane dotyczące konkretnej osoby zajmującej kolejne kierownicze stanowiska w resorcie, odpowiedź jest niejednoznaczna, bo mówi o 'osobach zatrudnionych'".
"Nawet jednak otrzymane dane budzą zdumienie. Nie ma w nich wprost mowy o wynagrodzeniu zasadniczym. Dowiadujemy się jedynie, że 'osobom zatrudnionym na stanowisku wicedyrektora' biura administracyjnego przysługiwało '5,0 mnożnika kwoty bazowej oraz dodatek funkcyjny w wysokości 0,5 mnożnika kwoty bazowej oraz dodatek stażowy wypłacony zgodnie z wysługą lat'. Kwota bazowa dla administracji publicznej w latach 2020-22 wynosiła 2032 zł. Wysługa lat to ok. 10 proc. Łączne wynagrodzenie wynosiło więc blisko 12 tys. zł" - tłumaczy "GW".
"Ale to nie wszystko, bo otrzymał jeszcze dodatek zadaniowy ze środków Ministerstwa Zdrowia (10 tys. zł), dodatek z programów europejskich (ponad 26 tys. zł), nagrodę ze środków MZ (39,5 tys. zł) oraz nagrodę z programów europejskich (4,3 tys. zł). Jeszcze w tym samym roku Piotr Węcławik awansował na wicedyrektora departamentu innowacji. Wynagrodzenie zasadnicze miał takie samo, ale znów liczyły się dodatki zadaniowe (7 tys. zł z ministerstwa i prawie 11 tys. zł z programów europejskich) oraz nagrody ze środków MZ (8 tys. zł)" - podaje dziennik.
W odpowiedzi na zapytanie "GW" resort dalej napisał, że "w roku 2021 r. - od lipca do grudnia - 'jedna osoba miała czasowe zwiększenie wynagrodzenia o 2,5 mnożnika kwoty bazowej'".
"A zatem wicedyrektor zarabiał już nie 10, ale 16 tys. zł. I znów posypały się nań dodatki i nagrody. Kolejno to 7,5 tys. zł z budżetu MZ, 38 tys. z programów europejskich, 11,5 tys. dodatku z funduszu przeciwdziałania COVID, następnie ponad 7 tys. zł nagrody od ministra i prawie 46 tys. zł nagrody z programów europejskich" - pisze gazeta.
"Kolejne nagrody wypłacono po awansie Węcławika na stanowisko dyrektora departamentu: dodatki zadaniowe finansowane ze środków Ministerstwa Zdrowia (5 tys. zł), dodatki finansowane z programów europejskich (32,5 tys. zł), dodatek z funduszu przeciwdziałania COVID (13 tys. zł) oraz nagrody ze środków Ministerstwa Zdrowia (13,7 tys. zł) i z programów europejskich (33 tys. zł)" - wymienia.
Z kolei "w roku 2022 wynagrodzenie dyrektora wyniosło 6,0 mnożnika kwoty bazowej, ale – jak pisze MZ – 'w okresie 01.01-31.12.2022 r.', a więc przez cały rok, miało miejsce 'czasowe zwiększenie wynagrodzenia o 2,0 mnożnika kwoty bazowej oraz dodatek funkcyjny w wysokości 1,0 mnożnika kwoty bazowej'".
"Właśnie wtedy pensja dyrektora przerosła pensję ministra. I znów posypały się dodatkowe kwoty. Od ministra dodatek 12 tys. zł i z programów europejskich 21,5 tys. zł oraz nagroda od ministra 13,3 tys. zł i rekordowa z programów europejskich – 60,4 tys. zł" - pisze "GW".
Wskazuje następnie, że "rok 2023 też nie wypada źle", a "kwota bazowa urosła do 2196 zł".
"Ministerstwo pisze, że dyrektor otrzymywał wynagrodzenie zasadnicze na poziomie 6,0 mnożnika kwoty bazowej (w okresie 1.01-31.12.2023 r. czasowe zwiększenie wynagrodzenia o 2,0 mnożnika kwoty bazowej) oraz dodatek funkcyjny w wysokości 1,0 mnożnika kwoty bazowej i dodatek stażowy wypłacony zgodnie z wysługą lat. Łącznie to już ponad 20 tys. zł miesięcznie. Dyrektorowi wypłacono też nagrody finansowane ze środków Ministerstwa Zdrowia w kwocie 34,5 tys. zł oraz nagrody finansowane z programów europejskich w kwocie 61,3 tys. zł. Dodatki zadaniowe wyniosły odpowiednio 15,4 tys. zł oraz 6 tys. zł" - czytamy w dzienniku.
"Łącznie od wiosny 2020 roku do końca zeszłego roku dodatki i nagrody wyniosły ponad pół miliona" - podsumowuje "GW".
"Piotr Węcławik nie chciał rozmawiać"
"Węcławik, mimo zamieszania w afery z respiratorami i ujawnieniem przez ministra Adama Niedzielskiego wrażliwych danych lekarza z Poznania (w którym miał swój udział), nie tylko nadal zajmuje stanowisko dyrektora departamentu innowacji w Ministerstwie Zdrowia, ale także reprezentuje resort podczas posiedzeń sejmowej komisji zdrowia, na których jej przewodniczący Bartosz Arłukowicz próbuje rozliczać działania resortu z czasów rządu PiS" - pisze gazeta.
"Sam Piotr Węcławik nie chciał rozmawiać" - podaje "GW". - Jestem teraz na urlopie, a my mamy rzecznika prasowego - cytuje Węcławika "GW".
- Urzędnik, który kwitował odbiór respiratorów od handlarza bronią i był zamieszany w skandal z ujawnieniem wrażliwych danych lekarza, powinien ponieść odpowiedzialność, a nie otrzymywać nagrody, i to jeszcze tak wysokie - komentuje dla dziennika poseł Michał Szczerba z KO.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"
Źródło zdjęcia głównego: tvn24