Imponujący debiut spółki Sławomira Mentzena na warszawskiej giełdzie rodzi wiele pytań. Część ekspertów zwraca uwagę, że choć rozkręcanie działalności giełdowej przez aktywnego polityka jest zgodne z prawem, to jednak budzi pewne wątpliwości etyczne. Monetyzowanie politycznej popularności może okazać się mieczem obosiecznym.
We wtorek z impetem na rynku NewConnect zadebiutował poseł Konfederacji Sławomir Mentzen. Na giełdę wprowadził swoją grupę kapitałową, która prowadzi działalność w obszarze świadczenia usług doradztwa podatkowego i prawnego oraz obsługi księgowej dla mikro, małych i średnich przedsiębiorców w oparciu o model subskrypcyjny.
W pierwszym dniu notowań na rynku NewConnect kurs akcji spółki Mentzen wzrósł na otwarciu o 22,5 proc., do 44,10 zł. Ceną odniesienia dla akcji spółki było 36 zł. Na tym imponujące wzrosty się jednak nie zakończyły - około 16.10 kurs rósł już o 69,44 proc. do 61,00 zł, a obroty przekroczyły 15,5 mln zł i były najwyższe spośród wszystkich spółek notowanych na NewConnect. Dla porównania, w tym samym czasie obroty na całym rynku NewConnect wyniosły 20,7 mln zł.
W środę spółka Mentzen kontynuowała wzrosty, wspinając się na rekordowy poziom 71,94 złotego na akcję. Na zamknięciu cena akcji spółki obniżyła się już jednak do 63 złotych.
Eksperci o "efekcie fanów"
Pytany o powody tak dużego sukcesu spółki posła Mentzena, redaktor naczelny portalu StrefaInwestorów.pl Paweł Biedrzycki w rozmowie z sekcją biznesową portal tvn24.pl mówi, że "to jest połączenie dwóch czynników – samej popularności Mentzena, ale też samej oferty akcji IPO (pierwsza oferta publiczna – dokonywana po raz pierwszy oferta publiczna dotycząca określonych papierów wartościowych - red.)".
- Trzeba mieć świadomość, że ta oferta akcji w IPO spółki miała miejsce jakiś czas temu, cztery miesiące temu. Wtedy koniunktura zwłaszcza na rynku IPO była bardzo słaba. Spółka wyszła więc do inwestorów z stosunkowo atrakcyjną, na tamten moment, wyceną. Z drugiej strony jest efekt fanów, którzy śledzą działania prezesa spółki. Tutaj prezes jasno zakomunikował nawet, że on chce, aby spółka była pierwszą polską spółką "memową", nawet ticker ma to sugerować - "XDD" - zwraca uwagę.
Konrad Ryczko z Domu Maklerskiego BOŚ Banku jest przekonany, że "rynek spekuluje i gra Mentzenem, a nie jego biznesem". - Na ten moment wskaźniki nie przystają do biznesu, a wycenia jest oderwana od fundamentu, grają więc przede wszystkim wizerunkiem - mówił. Podobnie jak Biedrzycki zwraca uwagę na użyte przez Mentzena do promocji słowo "memowy".
- Umówmy się, że biznes kancelarii podatkowej i IP BOX-ów nie jest jakimś najbardziej fascynującym biznesem czy też jakimś z super perspektywami wzrostu jak np. sektor technologiczny. Raczej chodzi o otoczkę dookoła tej spółki w tej chwili - wyjaśnia.
Czynny polityk wkracza na giełdę
Pojawiają się jednak pytania o etyczny wymiar biznesowych ruchów Mentzena, który oprócz roli biznesmena i internetowego celebryty, wciąż pełni jednak tę najważniejszą - czynnego polityka, jednego z liderów partii politycznej, dla której poparcie wciąż rośnie.
Profesor Bolesław Rok z Katedry Przedsiębiorczości i Etyki w Biznesie Akademii Leona Koźmińskiego zastrzegł w rozmowie z Polską Agencją Prasową, że choć debiut spółki czynnego polityka na giełdzie jest całkowicie zgodny z prawem, to może jednak budzić wątpliwości etyczne. - Sam fakt, że się nad tym zastanawiamy, powoduje, że coś jest nie tak. Bo wybieraliśmy kogoś (do Sejmu - red.) po to, by zajmował się sprawami istotnymi dla państwa i obywateli. Teraz widzimy, że ta osoba wykorzystuje ten potencjał, by zarabiać w biznesie - powiedział. - W mojej ocenie jest to moralnie naganne i ewidentnie jest tak, że ta osoba zarabia na swojej popularności, którą daliśmy mu my - obywatele w procesie demokratycznym. To jest powód, dla którego zawiódł nasze oczekiwania i to budzi sprzeczne uczucia, i uznajemy, że dzieje się coś dziwnego, i że nie powinno tak być - powiedział. Zdaniem profesora "to jest wykorzystywanie do celów materialnych, finansowych swojej popularności, którą ta osoba zawdzięcza demokratycznym wyborom i byciu politykiem".
- Oczywiście zawsze można zadawać sobie pytania o kwestie etyczne. Natomiast takie praktyki są realizowane też na innych rynkach. To nie jest też jedyna spółka, w której akcje ma czynny polski polityk. Myślę, że na polskiej giełdzie można byłoby wymienić też przykłady z przeszłości, gdzie polityka mieszała się z giełdą. Pytania zawsze są stawiane, ale praktyka jest taka, że takie spółki wchodzą na giełdę i nie ma obostrzeń prawnych, które by tego zakazywały. Jest to więc realizowane, jeżeli jest zainteresowanie akcjami - mówi natomiast w rozmowie z redakcją biznesową portalu tvn24.pl Paweł Biedrzycki.
Konrad Ryczko z BOŚ Banku zaznacza, że choć jest to głównie spieniężenie własnej popularności, to "zasadne jest jednak pytanie o przyszłość, jeżeli okazałoby, że Sławomir Mentzen zostałby na przykład premierem". - Konieczne byłoby wtedy z etycznego punktu widzenia, aby ktoś przejął władze w spółce lub aby przeparkować ten pakiet. Na ten moment nie widzę jednak konfliktu, jest tutaj pewien potencjał, natomiast teraz jest to raczej wykorzystywanie swojej popularności jako celebryty internetowego, a nie swoich wpływów ustawodawczych - podkreślił.
Miecz obosieczny
Popularność jednego z liderów Konfederacji może mu jednak przysporzyć zarówno powodzenia, jak i dużych kłopotów biznesowych. - To miecz obosieczny, działa to w dwie strony, więc ewentualne kryzysy wizerunkowe bądź sukcesy Mentzena mogą też odbić się negatywnie czy pozytywnie na sytuacji giełdowej spółki - mówi Konrad Ryczko.
- Często jest tak, że jeżeli dana osoba jest twarzą firmy albo jest wizerunkowo związana z danym podmiotem na giełdzie, to jakieś wydarzenia np. polityczne skutkują dużymi wahaniami na kursie. Przypomnę, że była cała sytuacja rynkowa związana z Leszkiem Czarneckim - zwraca uwagę Ryczko.
Paweł Biedrzycki podkreśla natomiast, że "trudno ocenić, jak będzie sobie radzić spółka w przyszłości". - Rynek to wszystko zweryfikuje. Na pewno wzrost od debiutu jest spektakularny, myślę, że podchodzimy już pod sto procent. Trzeba rozdzielić dwie grupy inwestorów – doświadczonych, świadomych, jeżeli chodzi o rynek, którzy mogą potencjalnie kupować, sprzedawać akcje. Oraz drugą grupę fanów, dla których wycena nie ma znaczenia, bo kupują z innych pobudek te akcje. Starcie tych dwóch grup będzie efektem docelowym, który pokaże, jaka będzie wycena spółki Myślę, że to są te dwa elementy oraz oczywiście wyniki finansowe - podkreślił.
Zdaniem Pawła Biedrzyckiego nie tylko popularność prezesa odpowiada za wycenę spółki.- Co by nie mówić o tak zwanych influencerskich spółkach, to tutaj mówimy o prawdziwym podmiocie, który ma klientów, pracowników, długą historię działalności, swoje dokonania, politykę dywidendową. Za wyceną spółki Mentzen SA stoją w dużym stopniu też fundamenty, to nie jest tylko tak zwany "hype" - ocenia.
- Sam Mentzen na konferencji, na giełdzie, powiedział, że jego spółka ma "być memowa", to się wpisuje w konwencję różnego rodzaju zmienności, czasami z irracjonalnych powodów. Z drugiej strony jest biznes spółki, który ma dość niezależny charakter od kwestii politycznych. Mamy w nim duże rozdrobnienie klientów, spółka nastawiona jest na obsługę prawną i ksiegową małych podmiotów. Wydaje się więc, że z punktu widzenia czysto operacyjnego to nie powinno w mocny sposób wpływać na wyniki finansowe, raczej na pewien sentyment - mówi ekspert.
Najbogatszy poseł
Biedrzycki zwraca także uwagę, że "po upublicznieniu swojej spółki na giełdzie już na drugiej sesji Sławomir Mentzen stał się najbogatszym posłem w obecnym Sejmie".
- Jest pewien niuans – kancelaria Mentzena prowadzi działalność rachunkowo-prawną. Przepisy zobowiązują go więc także do posiadania własnych akcji, jako osobę z licencją doradcy podatkowego. Sławomir Mentzen ma więc jeszcze udziały w Kancelaria Mentzen Sp. z o.o., dającej mu prawo do 18 procent zysku tej spółki. Ich wycena to jakieś 20 procent XDD. Myślę, że po obecnej cenie gry kurs Mentzen S.A. rośnie o 19,5 procent., a wartość majątku Sławomira Mentzena oscyluje wokół 100 milionów złotych - wylicza Paweł Biedrzycki.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Marcin Obara/PAP