Czy istnieje recepta na kryzys i drożejącego franka? Zdaniem prof. Leszka Balcerowicza, trzeba ciąć wydatki i obniżać podatki, a także pilnować deficytu budżetowego. - Lekarstwo w postaci zwiększania wydatków po przekroczeniu pewnej dozy staje się trucizną - mówił ekonomista w "Faktach po Faktach". Nie użalał się też zanadto nad tymi, którzy wzięli kredyt we frankach.
Jak powiedział w TVN24 Balcerowicz, przyczyny kryzysu i kłopotów finansowych USA leżą w tolerowaniu nadmiernych deficytów budżetowych przez dłuższy czas. - Ostrzeżenia sprzed 3 lat, że nie należy zwiększać wydatków bez pokrycia, okazały się trafne - powiedział profesor. Jego zdaniem wniosek płynie z tego następujący: nie można stosować środka, który okazał się nieskutecznym lekarstwem, bo on po przekroczeniu dozy staje się trucizną.
- Kraje przekraczają swoje pułapy długu i natrafiają na nieufność tych, którzy mają im pożyczać pieniądze. Nie znam poważnego ekonomisty, który nie wyraża niepokoju co do tempa długu publicznego w USA. Wszyscy formułują oceny, że trzeba ograniczyć deficyt - zauważył. Dodał, że obniżenie ratingu Stanów Zjednoczonych nie jest zaskoczeniem, ani przyczyną kłopotów tego kraju. - Nie należy mylić gorączki z faktem, że się ją mierzy. Gorączka powstała ze stosowania niewłaściwego lekarstwa w zbyt dużej dawce - zaznaczył Balcerowicz.
"Nie podnosić podatków, ciąć wydatki"
Co w takim razie grozi Polsce? Jak stwierdził ekonomista, nie jesteśmy na pierwszym froncie zawirowań, ale to nie oznacza, że możemy spocząć na laurach. Kluczowe jest zmniejszanie długu publicznego, tak by w relacji do gospodarki był jak najmniejszy. - U nas i tak jest duży, bo w ciągu 10 lat wzrósł z około 40 proc. PKB do 55 proc. - zauważył profesor, przywołując przykład Bułgarii, która w tym samym czasie obniżyła deficyt z 70 proc. PKB do 15 proc. - Dopóki kraj wydaje więcej niż ma dochodów z podatków, dług się zwiększa. Jeśli rośnie wolniej niż gospodarka, to obciążenia spadają i wtedy jest bezpiecznie - powiedział. Dodał, że Polska nie jest jeszcze w tym punkcie, ale pomóc może obniżanie podatków i cięcie niepotrzebnych wydatków, takich jak wcześniejsze emerytury.
"Węgry to przykład populistycznego interwencjonizmu"
Gdyby zaciągnęli kredyt w złotych, zapłaciliby jeszcze więcej. Podjęli samodzielną decyzję. Jeśli wyciągamy rękę do państwa, żeby spłaciło skutki naszych decyzji, to co to za ustrój? Skoro mamy wolność, musi być też odpowiedzialność. Prof. Leszek Balcerowicz
Co do sytuacji Polaków zadłużonych we frankach, Balcerowcz nie uważa ich za "najbardziej upośledzoną grupę w Polsce". - Gdyby zaciągnęli kredyt w złotych, zapłaciliby jeszcze więcej. Podjęli samodzielną decyzję. Jeśli wyciągamy rękę do państwa, żeby spłaciło skutki naszych decyzji, to co to za ustrój? - pytał retorycznie. Według niego, przykład Węgier, które zamroziły kurs franka w stosunku do forinta to zły przykład "populistycznego interwencjonizmu". - To jednej grupie daje przywileje, ale zapłacą za to inni podatnicy, bo państwo nie ma własnych pieniędzy - uważa. - Skoro mamy wolność, musi być też odpowiedzialność - dodał.
Na pytanie, co z polską drogą do unijnej waluty, Balcerowicz odpowiada, że sytuacja w tej sprawie zawsze określana była przez sytuację budżetową Polski. - Nawet gdyby nie było kryzysu, to mamy za duży deficyt budżetu i powinniśmy go zmniejszyć, bo to zwiększa odporność na kryzys - powiedział. - Nawet gdybyśmy chcieli wejść do strefy euro, to nie spełniamy podstawowego kryterium z Maastricht, jakim jest niski deficyt - podkreślił.
jk/tr
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24