Kamery i czujniki, kilometry kabli i serwery - nadchodzi moment, gdy oko Wielkiego Brata sięgnie wszędzie, a kierowcy nie unikną kary za przekraczanie dozwolonej prędkości - zapowiada "Puls Biznesu". W końcu listopada prezydent podpisał nowa ustawę, która między innymi przewiduje budowę automatycznego systemu nadzoru nad ruchem drogowym.
Na nowy system drogowego Wielkiego Brata, obsługiwanego przez Główny Inspektorat Transportu Drogowego, zostanie wydanych 50 milionów euro.
Szef inspektoratu zapowiada, że postawienie 1 400 masztów, a w co jedenastym znajdzie się fotoradar. Wszystko połączone w jeden scentralizowany system: zdjęcie przekraczającego dozwolona prędkość pojazdu zostanie przesłane do centralnego serwera, tam auto zostanie komputerowo zidentyfikowane, a na adres właściciela figurujący w centralnej ewidencji zostanie wysłany mandat.
Ale - jak zapowiada "Puls Biznesu" - nie będzie to jedyny sposób na dyscyplinowanie kierowców. Według gazety operatorzy płatnych autostrad chcą wykorzystać w tym celu swoje urządzenia - rejestrujące wjazd i wyjazd z danego odcinka trasy. Pomiar czasu przejazdu pozwoli wyliczyć średnią prędkość, z jaką samochód przebył ów dystans.
Jeśli okaże się ona wyższa od dopuszczalnej, dane zostaną przekazane policji, a ta będzie mogła wnioskować o ukaranie kierowcy.
Nie ma przeszkód prawnych do uruchomienia takiego systemu kontroli prędkości. Potrzebne są tylko środki na zakup i instalację odpowiedniej aparatury. Jak pisze "PB", o takim rozwiązaniu myśli już GTC na trasie z Gdańska i Stalexport Autostrada Małopolska na odcinku Katowice - Kraków. Zmian nie chce wprowadzać Autostrada Wielkopolska.
Wprowadzenia odcinkowego pomiaru szybkości nie wyklucza również Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad. Nie tylko na trasach szybkiego ruchu, ale także przy przejazdach przez miejscowości - czytamy w "Pulsie Biznesu".
Źródło: Puls Biznesu, tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24