Znana od lat technologia podziemnego zgazowania węgla, po dopracowaniu w polskich warunkach, nie spowoduje rewolucji w kopalniach, ale może umożliwić lepsze wykorzystanie polskiego węgla – uważa dyrektor Głównego Instytutu Górnictwa (GIG) prof. Józef Dubiński.
Ekspert zastrzega jednocześnie, że na dopracowanie technologii, która będzie w pełni bezpieczna, opłacalna i możliwa do zastosowania na przemysłową skalę - potrzeba jeszcze czasu.
Eksperyment w kopalni
Prof. Dubiński uczestniczył w zorganizowanej w środę przez Katowicki Holding Węglowy (KHW) konferencji poświęconej m.in. trwającej od kilku dni próbie podziemnego zgazowania węgla w katowickiej kopalni Wieczorek. To pierwszy taki eksperyment w czynnej kopalni w Polsce.
Pilotażowa instalacja została tam zbudowana przez GIG i KHW. Podczas eksperymentu naukowcy chcą m.in. sprawdzić oddziaływanie procesu na otoczenie; próba ma również pokazać, że zgazowaniem da się sterować i można je na dowolnym etapie zatrzymać.
Podziemne zgazowanie węgla polega na doprowadzeniu do zapalonego złoża węgla tzw. czynnika zgazowującego (powietrza, tlenu lub pary wodnej) i odbiorze wytworzonego gazu na powierzchni.
Gdzie użyć?
Najważniejsze jest umiejętne sterowanie podawaniem czynnika zgazowującego tak, aby uzyskać temperaturę umożliwiającą wytwarzanie gazów o określonym składzie. Uzyskiwany gaz można użyć do wytwarzania ciepła i elektryczności w energetyce; może zastąpić gaz ziemny w chemii, można go także użyć do wytwarzania paliw płynnych.
Pilotażowa instalacja w Wieczorku składa się z dwóch głównych części. Pierwsza, podziemna, zlokalizowana jest 400 m pod powierzchnią, a jej najważniejszym elementem jest georeaktor zgazowania. W drugiej części, na powierzchni, znajdują się elementy zasilania georeaktora oraz odbioru, oczyszczania i utylizacji gazu. Łączące obie części przewody mają ok. 2 km długości. Pod ziemią georeaktor od najbliższych wyrobisk dzieli ok. 50 metrów skały.
Jak relacjonował w środę prof. Dubiński, po pierwszym rozpaleniu złoża i uzyskaniu gazu o czystym składzie, eksperyment trzeba było przerwać. Odprowadzające gaz przewody zaczęły się zatykać. Po rozwiązaniu tego problemu i przeczyszczeniu rur próba ma być kontynuowana.
Jakie wyzwania?
Według prof. Dubińskiego sytuacja obrazuje problemy, z jakimi muszą zmierzyć się naukowcy, zanim rozwijana od dziesiątków lat na świecie technologia podziemnego zgazowania będzie możliwa do przemysłowego wykorzystania w polskich warunkach.
- Ta technologia przeżywa dziś swój renesans. Świat zajmuje się tym, szczególnie te kraje, które posiadają niedostępne zasoby węgla. Polska ma takie zasoby, więc nie możemy stać na uboczu - mówił w środę dziennikarzom Dubiński.
- Jeśli ta technologia stanie się już dojrzała, będzie może lepiej wykorzystywać polski węgiel. Chociaż na pewno nie zgazujemy wszystkich resztek, których w naszych kopalniach jest sporo, to szansa dla Polski, byśmy nie odstawali od trendu światowego, mieli swoje poglądy, jak to się robi, co można uzyskać - dodał naukowiec.
Nie będzie rewolucji
Jak zaznaczył, podziemnie zgazowanie węgla nie spowoduje nagłej rewolucji i zamykania w najbliższych latach tradycyjnych kopalni. - My chcemy dobrać się do węgla szczególnie na większych głębokościach, gdzie warunki – wstrząsy, przede wszystkim temperatura – nie pozwolą, by górnik mógł tam pracować - podkreślił prof. Dubiński.
- Trzeba też obalić mit, że każda resztka, których w Polsce zostawiano sporo – z różnych względów – da się zgazować. To przedsięwzięcie pokazuje, że szczególnie w czynnej kopalni trzeba dużo zabezpieczeń, dużo środków, choć sam proces ma być ekonomiczny - wyjaśnił dyrektor GIG.
Prof. Dubiński oszacował, że po dopracowaniu technologii, jej zastosowanie nie powinno być szczególnie drogie. Obecny projekt kosztuje ok. 30 mln zł. Koszt instalacji przemysłowej mógłby sięgnąć ok. 50 mln zł, a na dużą skalę do 100 mln zł – to porównywalna kwota z kosztem nowoczesnego kompleksu ścianowego do tradycyjnego wydobycia.
Autor: msz//gry / Źródło: PAP