Polska ma szanse na zwiększenie eksportu do Chin głównie dzięki produktom żywnościowym - ocenia prezes PAIiIZ Sławomir Majman. Z kolei Chińczycy zainteresowani są inwestycjami m.in. w polski sektor energetyczny, maszynowy czy elektroniczny.
Z danych resortu gospodarki wynika, że w 2013 roku eksport polskich towarów do Chin wyniósł 2,1 mld dol., a import chińskich towarów do Polski to ponad 19 mld dol.
Dysproporcja
W ocenie prezesa Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych Sławomira Majmana między Polską a Chinami istnieje "gigantyczna dysproporcja”, jeśli chodzi o eksport i import.
- Ta dysproporcja w tej chwili wynosi jak jeden do dziesięciu. Trochę się zmniejsza dzięki wysiłkom polskich przedsiębiorców, głównie producentów żywności. W ciągu pierwszego kwartału tego roku mieliśmy 3-proc. przyrost polskiego eksportu. Ale w dalszym ciągu jest to jeden do dziesięciu. Nie jesteśmy na tyle naiwni, żeby wierzyć, że wyrównamy polski eksport z importem z Chin. Ale nie pogniewalibyśmy się, gdyby te proporcje wyniosły mniej niż jeden do dziesięciu, ale powiedzmy jeden do pięciu, czy jeden do sześciu" - powiedział Majman.
Eksport do Chin urośnie
Jednocześnie podkreślił, że w jego ocenie nasz eksport do Chin będzie rósł - głównie za sprawą eksporterów polskiej żywności, czyli mleka, przetworów mlecznych i mięsa. Zaznaczył przy tym, że jedną z przeszkód jest embargo na polską wieprzowinę, wprowadzone na początku lutego przez Chiny z powodu wykrycia w Polsce choroby afrykańskiego pomoru świń u dwóch padłych dzików. Majman wyraził nadzieję, że ta sprawa zostanie pozytywnie rozwiązana. - Grono polskiej promocji gospodarczej w Chinach jest skierowane na promocję polskiego sektora spożywczego. Jesteśmy największym eksporterem netto w UE. (...) Bierzemy udział w niezliczonej ilości targów spożywczych w Chinach. Wysyłamy tam misje producentów żywności. Nawet 2-3 proc. udział w rynku chińskim jest wielką szansą dla polskiego przemysłu spożywczego" - uznał Majman.
Programy do zachęty
Polska Agencja Informacji i Inwestycji Zagranicznych zachęca polskich biznesmenów do kontaktów z Chińczykami. Służyć ma temu m.in. program Go China, który ruszył w 2012 r.
- Program jest wspierany przez ministerstwa gospodarki, spraw zagranicznych, PAIiIZ. Ma na celu przybliżenie polskiemu przedsiębiorcy Chin i zachęcenie do ekspansji w Chinach. Jest coraz większa grupa polskich przedsiębiorstw, która poczuła się na tyle dobrze w tym europejskim, globalnym kryzysie, że zaczęła wyglądać z europejskiego kokonu. Zaczęliśmy się rozglądać w lewo, w prawo. I między innymi polscy przedsiębiorcy zaczęli dostrzegać Chiny nie tylko jako kraj, z którego się sprowadza mnóstwo towarów, ale jako kraj, do którego można sprzedawać i w którym można inwestować - tłumaczył Majman.
Powiedział, że portal internetowy GoChina.gov.pl, który jest częścią tego programu, odwiedza rocznie ok. 120 tys. przedsiębiorców. - To jest bardzo dużo. Zainteresowanie współpracą gospodarczą z Chinami rośnie lawinowo, ale poziom inwestycji - nie. Poziom polskich inwestycji w Chinach jest gdzieś tak w okolicach 200 mln dol. My mamy trochę mniejsze możliwości niż ci, którzy byli tam przed nami: Niemcy, Amerykanie - mówił.
Boimy się
Jego zdaniem polski biznes trochę się boi jeszcze inwestowania w Chinach. - Namawiamy polskich inwestorów, zresztą pomagamy im, by szukali swojej szansy w Chinach w takich dziedzinach jak maszyny górnicze i sprzęt bezpieczeństwa dla górnictwa, ekologia - zwłaszcza ekologia w wielkich miastach, gospodarka komunalna w wielkich miastach. I oczywiście przemysł spożywczy - powiedział szef PAIiIZ.
Majman przypomniał, że w ciągu ponad roku do Polski przyjechało ponad 120 delegacji chińskich, a od września zapowiedziano kolejne chińskie imprezy gospodarcze. Pod koniec roku zaplanowano kilkanaście polskich misji gospodarczych w Państwie Środka.
- Zachęcamy firmy chińskie, żeby inwestowały w Polsce w takich dziedzinach, jak informatyka i telekomunikacja, badania i rozwój, przemysł części samochodowych, przetwórstwo spożywcze" - wyliczał Majman. Jako przykład wskazał inwestycje chińskiej firmy Tri Ring, która kupiła Fabrykę Łożysk Tocznych w Kraśniku, czy też zakup Huty Stalowa Wola przez chińską firmę Liugong, a także TCL Corporation w Żyrardowie, która zajmuje się produkcją telewizorów i monitorów LCD.
Sektory przyszłości
- Chińczycy są bardzo zainteresowani polskim sektorem energetycznym. Ale ja myślę, że przyszłość chińskiego kapitału w Polsce (...) jest w przemyśle maszynowym, informatyce - powiedział.
- Marzymy o tym, żeby chiński kapitał uczestniczył w tworzeniu nowych miejsc pracy, żeby się pojawiły w Polsce chińskie inwestycje. Mówimy Chińczykom, że nie boimy się chińskiego kapitału. Mówimy Chińczykom, że chcemy, aby chiński kapitał uczestniczył w tworzeniu nowych miejsc pracy w Polsce. Mówimy Chińczykom, że chcemy, by uczestniczyli oni w reindustrializacji Polski. Mówimy to bardzo dobitnie, bardzo głośno, bardzo konsekwentnie, mając pełną świadomość, że Francuzom np. zdobycie pierwszych chińskich inwestycji zajęło 15 lat - powiedział.
Pytany, z jakimi przeszkodami zmagają się w naszym kraju chińscy biznesmeni, Majman wskazał, że problemem jest zrozumienie naszego ustawodawstwa pracy, przepisów o zamówieniach publicznych i sądownictwa cywilnego.
- Największym problemem w Chinach dla polskiego biznesmena jest administracja, z którą trzeba sobie umieć poradzić. (...) Rzeczywiście polskie firmy potrzebują przewodnika, jeżeli chodzi o stosunki z administracją zarówno centralną, jak i regionalną w Chinach - powiedział.
Autor: km / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: wiki (CC BY-SA 2.0) | Jens Schott Knudsen