Przetwory mleczne, masło i pieczywo drożeją co kilkanaście dni. Przyczyny to słaby urodzaj w Polsce i Europie oraz ogromny popyt w Chinach. Na obniżki przed przyszłorocznymi zbiorami nie ma co liczyć. Grozi nam wzrost inflacji - ostrzega "Rzeczpospolita".
Przedstawiciele sieci supermarketów nie ukrywają, że nie pamiętają takiego wzrostu cen u producentów, jak obecny. Najbardziej jaskrawy przykład to ceny wyrobów mleczarskich.
– W ciągu roku sery żółte zdrożały o 43 proc., a mleko pełne aż o 77 proc. Dwukrotnie zwiększyły się również ceny jabłek – mówi Francois Colombie, prezes Auchan Polska. W Tesco od lipca o jedną piątą wzrosły ceny mleka, twarogów i masła. I wszystko wskazuje na to, że nadal będą rosnąć. – Żółte sery znacznie zdrożały, a w dodatku trudno je kupić. Firmy dystrybucyjne nie nadążają z dostawami – narzeka Barbara Wagner, szefowa sklepów Top Market.
Jest za co, ale nie ma czego Podaż jest mała, bo polskie mleczarnie nastawiły się na tańszą produkcję mleka w proszku. Niemal w każdej ilości można je wyeksportować do Chin. To właśnie rosnący popyt w szybko bogacących się Chinach, a także w Indiach i Rosji, powoduje, że ceny żywności na światowych giełdach gwałtownie rosną. Przyczyną są też tegoroczne katastrofalne susze w Australii i Nowej Zelandii oraz ulewne deszcze w Niemczech i Francji, które zniszczyły uprawy zbóż. Coraz droższy jest również transport, bo ceny paliw biją nowe rekordy.
Oprócz powodów globalnych mamy własne – przy tempie rozwoju gospodarczego Polski na poziomie sześciu proc. popyt jest coraz większy. W górę idą płace – ich wzrost w tym roku wyniesie minimum 10 proc. Wyższe pensje to wyższe koszty również dla zatrudniających tysiące ludzi producentów i handlowców. Producenci zwierają szeregi i coraz bardziej stanowczo dyktują warunki. Sieci handlowe starają się nie przenosić tych podwyżek na konsumenta, bo to doprowadziłoby do spadku obrotów.
Coraz gorsze i coraz droższe Przyznają, że drastycznie obniżyły się już marże. Próbują również wprowadzać na rynek nowe produkty, w których najdroższych składników jest mniej. Przykładem są nektary i napoje owocowe, które zawierają znacznie mniej drogiego koncentratu niż soki. – Staramy się podzielić kosztami wzrostu cen z producentem, obniżamy marże i negocjujemy dodatkowe promocje – wyjaśnia Barbara Wagner. Jak ocenia, tylko ok. 40 proc. podwyżki producenta przekłada się na wzrost ceny na półce. Innym ze sposobów na uniknięcie strat jest polityka małych, ale częstych podwyżek. Tak robi np. Danone, który w tegorocznych dostawach do największych sieci ceny zmieniał o niewiele, ale już dziesięć razy. Co będzie, jeśli ceny dostaw nadal będą rosły?
Anna Sierpińska, dyrektor marketingu i komunikacji w spółce JMD, która jest właścicielem sieci dyskontów Biedronka, mówi, że firma zabezpiecza się długoterminowymi kontraktami z dostawcami. – Na razie sprzedajemy produkty zamawiane wcześniej – wyjaśnia. – Kiedy kontrakty się skończą, ceny mogą gwałtownie pójść w górę – przyznaje Sierpińska.
Źródło: Rzeczpospolita
Źródło zdjęcia głównego: TVN24