Żeby rzeczywiście poprawić bezpieczeństwo na drogach, trzeba wprowadzać radykalne zmiany, nie zawsze akceptowalne społecznie. A to dla polityków problem - ocenił Kuba Bielak z Akademii Bezpiecznej Jazdy, komentując zapowiedź premiera Mateusza Morawieckiego w sprawie zmian w przepisach dotyczących ruchu drogowego. Z kolei Wojciech Drzewiecki z Instytutu Samar podkreślił, że kierunek zmian jest dobry, ale "diabeł tkwi w szczegółach."
Premier Morawiecki w niedzielę wziął w Warszawie udział w akcji edukacyjnej #DobryKierowca. Ogłosił tam, że oprócz wprowadzonego już obowiązku jazdy "na suwak" i "korytarza życia" zaproponowane zostaną dodatkowe zmiany w przepisach o ruchu drogowym.
Będzie to pierwszeństwo dla pieszych przed wejściem na pasy, ograniczenie prędkości w terenie zabudowanym do 50 km/h również w nocy i możliwość odebrania prawa jazdy przy przekroczeniu prędkości o co najmniej 50 km/h poza terenem zabudowanym.
"Trzeba wprowadzać radykalne zmiany"
Poproszony o komentarz w sprawie tej zapowiedzi Kuba Bielak z Akademii Bezpiecznej Jazdy powiedział, że bezpieczeństwo na drogach jest na tak niskim poziomie, że każdy ruch legislacyjny w tym zakresie może wydawać się dobry. - A nie do końca tak jest - skomentował. - Żeby rzeczywiście poprawić bezpieczeństwo, trzeba wprowadzać radykalne zmiany. One zaś łączą się niestety ze zmianami, które nie są akceptowalne społecznie. A tutaj problem jest już polityczny - powiedział. Tymczasem na przykład - jego zdaniem - ograniczenie prędkości w terenie zabudowanym do 50 km/h również w nocy to przepis kosmetyczny. - On niewiele wniesie - powiedział Bielak. Mówiąc o odbieraniu prawa jazdy przy przekroczeniu prędkości o co najmniej 50 km/h poza terenem zabudowanym Bielak powiedział, że rozwiązanie to wydaje mu się rozsądne.
- To, co się dzieje na przykład na autostradach (...), pokazuje, że jesteśmy dzikim krajem - skomentował. Jego zdaniem jednak nie ma sensu uzasadnianie tych zmian twierdzeniem, że poprawi to bezpieczeństwo pieszych. - Czy ktoś będzie jechał 140 km/h, czy 90 km/h i potrąci pieszego - nie ma znaczenia - powiedział. - Europa idzie w kierunku zmniejszenia prędkości na terenie zabudowanym w okolicy 30 km/h, a my się zastanawiamy dopiero nad tym, czy z limitu 60 km/h po godz. 23 zejść do 50 km/h. To pokazuje, jak daleko jesteśmy od cywilizowanego, rozwiniętego motoryzacyjnie świata - ocenił. Najbardziej kontrowersyjny jest jednak, według niego, przepis o pierwszeństwie pieszego przed wejściem na pasy. Bielak jest sceptyczny, że zmiana ta poprawi bezpieczeństwo. Przypomniał, że w Polsce dochodzi do dużej liczby wypadków ze skutkiem śmiertelnym na przejściu dla pieszych.
- Kierowcy nie respektują sytuacji (pierwszeństwa pieszego - red.), kiedy pieszy już jest na przejściu - powiedział. Jego zdaniem tym bardziej wprowadzanie pierwszeństwa pieszego, który jeszcze nie jest na przejściu, może skutkować zwiększeniem liczby wypadków drogowych.
Proponowane zmiany w przepisach ruchu drogowego:
— Kancelaria Premiera (@PremierRP) December 15, 2019
Pierwszeństwo dla pieszych przed wejściem na pasy.
Kierowca ma ustąpić pierwszeństwa (zatrzymać się), jeśli widzi pieszego nie tylko na przejściu, ale również wchodzącego na przejście na pieszych. pic.twitter.com/Hu3uknivKF
Egzekwowanie "przepisów za cenę życia i śmierci"
- Interpretacja tego przepisu i po stronie pieszych, i kierowców będzie różna - ocenił kierowca. Dodał, że egzekwowanie "swoich przepisów do końca, za cenę życia i śmierci, jest dla nas klasyczne". Według Bielaka, żeby człowiek, który zbliża się do przejścia dla pieszych, miał mieć pierwszeństwo, musi być dostrzeżony.
- A do tego trzeba społeczeństwa, które chce tego człowieka zobaczyć. A my nie chcemy go zobaczyć, bo nie patrzymy na chodniki - powiedział. - My (kierowcy - przyp. red) mentalnie jesteśmy ciągle w takim miejscu, że to my mamy pierwszeństwo, bo jesteśmy mocniejsi, bo jesteśmy w samochodach - ocenił. W jego opinii edukacja niedostatecznie przygotowała kierowców w tym zakresie. Dodał też, że przejścia dla pieszych są pozastawiane przez samochody i są słabo oznakowane i oświetlone, co również trzeba będzie zmienić. Kuba Bielak wyraził obawę, że nowe rozwiązanie prawne wprowadza się po to, by później uzasadnić podniesienie wysokości mandatów i dodatkową "fiskalizację kierowców". Tymczasem jego zdaniem wprowadzanie takich nowych przepisów powinno odbywać się w kilku etapach.
Najpierw - w opinii eksperta - należałoby więc wyrabiać w kierowcach przyzwyczajenia, zmieniać w nich mentalność, edukować. Takie "miękkie" wprowadzenie przepisu mogłoby jego zdaniem sprawić, że nowy przepis nie przyniesie skutków odwrotnych niż zamierzone. - Jeśli wprowadzimy przepis, który uchroni chociaż jedną osobę, to warto. Ale jeśli wskutek tego przepisu chociaż jedna osoba może zginąć, to nie warto go wprowadzać - podsumował.
"Diabeł tkwi w szczegółach"
Poproszony o komentarz w tej sprawie Wojciech Drzewiecki z Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego "Samar" powiedział: "kierunek na pewno jest dobry: musimy coś zrobić z poprawą bezpieczeństwa, ale diabeł tkwi w szczegółach". Jego zdaniem potrzebne będzie doprecyzowanie przepisów. Zwłaszcza w przypadku przepisu przyznającego pieszemu pierwszeństwo jeszcze przed wejściem na pasy. - Nie wszystkie przejścia dla pieszych są dobrze oświetlone, oznaczone, a piesi są zazwyczaj słabo widoczni - zwrócił uwagę. Jak dodał, ma to miejsce szczególnie, kiedy jest noc i deszcz. Jego zdaniem albo wszystkie skrzyżowania i przejścia dla pieszych powinny być dobrze oświetlone, albo piesi powinni być wyposażeni w elementy odblaskowe, które umożliwią kierowcom zauważenie ich na drodze. - Jeśli wprowadzamy ograniczenia, które wymuszają pewne zachowania na kierowcach, powinniśmy też wprowadzić pewne przepisy, które wymuszą (także) na pieszych pewne zachowania, a mianowicie dobre oznakowanie, odblaskowe odznaczenia np. na torebkach czy kurtkach. Bez tego ani rusz - powiedział Wojciech Drzewiecki. - Powinniśmy też mieć świadomość, że piesi bardzo często wkraczają na jezdnię, nie patrząc, czy nic im nie zagraża. Tymczasem wszystkich uczestników ruchu - nie tylko kierowców, ale i pieszych czy rowerzystów - powinna dotyczyć zasada ograniczonego zaufania - ocenił. Jego zdaniem piesi powinni zawsze pamiętać, że w starciu z samochodem mają małe szanse.
Drzewiecki wskazał też inny problem związany z proponowanym pierwszeństwem pieszych. Zwrócił uwagę, że są takie miejsca, gdzie pieszych jest bardzo dużo i przechodzą przez przejście niemal cały czas. Gdyby więc kierowcy mieli respektować nowe przepisy dosłownie - mówił - samochody w ogóle nie miałyby szans przejechać tam przez przejście. - I co wtedy? - pytał.
Zwrócił też uwagę, by już od dziecka uczyć, jak zachować bezpieczeństwo przy wejściu na przejście dla pieszych i jak bezpiecznie poruszać się na rowerze.
Autor: mp / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: shutterstock.com