Kilkaset osób przeszło w sobotę przez centrum Lublina w IV Marszu Równości. Uczestnicy skandowali "chodźcie z nami", a w rozmowie z naszym reporterem byli mile zaskoczeni, że nie doszło do ataków, takich jak podczas pierwszej edycji w 2018 roku. "Jest absolutnie ogromna zmiana w porównaniu z poprzednimi latami" - stwierdziła jedna z osób uczestniczących w wydarzeniu.
- Jakie są postulaty ? Zwrócenie uwagi na tę społeczność, na kwestię równości, kwestię wolności, ekspresji i pokazywania tego kim są. Albo z kim są, jak tutaj usłyszałem - powiedział na antenie TVN24, zaraz po rozpoczęciu się imprezy, nasz reporter Jan Piotrowski.
Był w centrum Lublina, gdzie w sobotę (3 września) odbył się czwarty już Marsz Równości. W tym roku uczestnicy szli pod hasłem "Dumne z bycia sobą! [Zobacz jak]".
Impreza nie zawsze odbywała się w dobrej atmosferze
"W ten wyjątkowy dzień z dumą wyjdziemy wspólnie na ulice i pokażemy siebie takimi, jakimi jesteśmy. W końcu wszyscy i wszystkie jesteśmy - Dumne z bycia sobą!" – czytamy na profilu facebookowym organizatorów.
- Przypomnijmy, ta impreza nie zawsze odbywała się w atmosferze swobody. Na pierwsze dwie edycje, w 2018 i 2019 roku, nie było zgody ze strony prezydenta miasta. Organizatorzy musieli odwoływać się od decyzji do sądu (ten uchylał prezydencki zakaz – przyp. red.) – mówił Jan Piotrowski.
Czytaj też: Parada Równości i KyivPride w Warszawie. Tęczowy marsz przeszedł przez stolicę, by "celebrować różnorodność"
W 2020 roku marszu nie było z powodu pandemii, natomiast w roku 2021 prezydent Lublina nie wydał już zakazu. Tak jest i w tym roku.
Ataki podczas pierwszej i drugiej edycji
Podczas pierwszej edycji marszu uczestnicy zostali zaatakowani przez kontrmanifestantów. Słychać było wybuchy petard i okrzyki. Były rzucane butelki i kamienie. Po zdarzeniu zatrzymano kilkadziesiąt osób. Rok później również doszło do prób blokowania pochodu. W stosunku do przeciwników marszu policja użyła gazu łzawiącego i armatki wodnej i ponownie zatrzymała kilkadziesiąt osób.
Były jedynie pikiety, które zgromadziły raptem kilka, kilkanaście osób
W tym roku było spokojnie.
- Wśród osób, które nie są uczestnikami marszu opinie są, oczywiście, jak zawsze, różne. Są te wspierające - że to super, że taka impreza w Lublinie się odbywa. Spotkałem się też z opiniami co najmniej chłodnymi albo nawet negatywnymi. Ludzie mówili, że "no dobrze, impreza niech sobie będzie, ale po co oni właściwie wychodzą?". Uczestnicy zaś mówią "wychodzimy, bo chcemy móc zamanifestować to kim jesteśmy i bezpiecznie się z tego cieszyć" - zaznaczył nasz reporter.
Pod koniec marszu przekazał, że nie doszło do żadnego ataku wobec uczestników. - Były jedynie pikiety. Ale zgromadziły one raptem kilku, może kilkunastu uczestników. Pomimo poczucia zagrożenia, które pozostało jednak po poprzednich marszach, dzisiaj było wyjątkowo spokojnie - powiedział Jan Piotrowski, dodając że uczestnicy marszu, z którymi rozmawiał są mile zaskoczeni.
Jedna z osób uczestniczących: nasze marsze zmieniły naszą rzeczywistość
- Jest absolutnie ogromna zmiana w porównaniu z innymi latami. Jesteśmy niezwykle szczęśliwi, że nasze marsze zmieniły naszą rzeczywistość - stwierdziła jedna z osób uczestniczących w marszu.
Dodała, że na rzecz tej pozytywnej zmiany dużo "zrobiła" partia rządząca, która "atakując osoby LGBT zwróciła uwagę na ten temat i na osoby nieheteronormatywne, które również są przecież członkami polskiego społeczeństwa".
- Dzięki temu ludzie przekonali się, że to nie jest tak, że to jakiś wymyślony gej, który roznosi choroby, ale rzeczywiście jest to osoba, od której kupujemy rano pieczywo, nasza sąsiadka czy też nasz kolega z pracy - zaznaczyła.
Źródło: TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24